Latające Holendry

„Beethoven i szkoła holenderska" - chor. Hans van Manen, Ted Brandsen i Toer van Schayk - Teatr Wielki - Opera Narodowa

Co wspólnego mogą mieć ze sobą muzyka Beethovena i malarstwo niderlandzkie? To pytanie zadał sobie prawdopodobnie każdy, kogo wzrok napotkał plakat promujący nowy spektakl Teatru Wielkiego - Opery Narodowej w Warszawie: tryptyk baletowy „Beethoven i Szkoła Holenderska".

Choć po wgłębieniu się w istotę spektaklu rychło okazuje się, że wyobrażenie jakie można było o nim podjąć na podstawie plakatu zupełnie mija się z rzeczywistością, widz rozczarowany powierzchownością tego malarskiego nawiązania i niemożnością odnalezienia na scenie najmniejszych choćby śladów Vermeera czy Rembrandta nie powinien narzekać zbyt długo, może na niej bowiem podziwiać innych mistrzów pochodzących z ojczyzny tych wirtuozów pędzla: mistrzów baletu.

Spektakl otwiera „Grosse Fuge" Hansa van Manena, balet napisany do bodaj najpiękniejszych fragmentów beethovenowskich kwartetów smyczkowych: Wielkiej fugi i Cavatiny z Kwartetu B-dur. Twórca wyraźnie dzieli motywy oraz segmenty muzyczne na męskie i żeńskie, powierzając te zdecydowanie liryczne tancerkom, zaś charakteryzujące się większym napięciem dramatycznym – tancerzom. Całość stworzonego przez niego widowiska można śmiało określić dialogiem pomiędzy tymi dwiema grupami: choć na scenie występuje więcej solistów, dramatis personae tego dzieła to w zasadzie dwie postaci zbiorowe – czy to Yin i Yang, Wenera i Mars, Eros i Psyche? Wszyscy trzej choreografowie tryptyku są niechętni w precyzowaniu swoich zamysłów artystycznych i sprowadzaniu do dosłowności historii, które chcieli opowiedzieć. Tym lepiej: obcując z „Grosse Fuge" i jej szybującymi w pustej, śnieżnobiałej przestrzeni postaciami obcujemy z pięknym czystym, abstrakcyjnym i tajemniczym.

Wariacje Es-dur z choreografią Teda Brandsena mają charakter humorystycznego divertimenta umieszczonego pomiędzy dwoma poważniejszymi i silniej naznaczonymi patosem baletami. Jak przyznaje sam twórca, stworzenie dzieła mającego stanowić część tryptyku wraz z utworami Hansa van Manena i Toera van Schayka – twórców, których uważa on za swoich mistrzów – było dla niego przytłaczającym wyzwaniem. Jasnym jest, że poradził z nim sobie przede wszystkim rezygnując z próby mierzenia się z nimi na ich własnym polu estetycznym i podejmując się, zamiast tego, stworzenia dzieła stojącego do nich w kontraście. Interesujące, że balet stworzony do najmniej urozmaiconej pod względem muzycznym spośród trzech zaadaptowanych na potrzeby tryptyku kompozycji Beethovena – Wariacje Es-dur są wszak dziełem na fortepian solo – pod względem akcji scenicznej było być może najbardziej ożywionym, rozwarstwionym i wielopoziomowym utworem tanecznym.

Ukoronowaniem tryptyku jest niewątpliwie VII Symfonia z choreografią Toera van Schayka. Dotyczy to przede wszystkim pierwszego segmentu „Allegretta", w naszej ocenie najpiękniejszego i najbardziej wysublimowanego fragmentu całej trylogii, w którym choreografia i muzyka zespoliły się najdoskonalej. Otwiera je taniec dwóch osamotnionych na scenie tancerzy toczących ze sobą niejako heroiczny pojedynek. Podobnie jak Hans van Manen, van Schayk buduje powiązania pomiędzy określonym aspektem muzycznym i podziałem ról na męskie i żeńskie. W tym wypadku są to poszczególne rejestry orkiestry: mężczyźni pozostają na scenie sami tak długo, jak przemawiają niższe, posępnie mruczące sekcje smyczków, element żeński pojawia się zaś – przynosząc wraz ze sobą wyraźny przełom w narracji – wraz z pojawieniem się skrzypiec. Być może autor zainspirował się słowami romantycznego mistrza instrumentacji, Hektora Berlioza, który w swoim słynnym dziele określił skrzypce jako „la vraie voix féminine de l'orchestre". Zastanawiającym elementem VII Symfonii jest kolorystyka spektaklu, którą od początku do końca utrzymano w chłodnym błękicie. Korzystając ze znacznie szerszej palety barw instrumentalnych od współtwórców przedstawienia – palety symfonicznej – to właśnie Toer van Schayk spośród całej trójki zdecydował się najbardziej ograniczyć barwy swojego widowiska na scenie.

Spektakl „Beethoven i Szkoła Holenderska" gościł będzie na scenie Opery Narodowej do 4 czerwca.

Wykonawcy:
Ludwig van Beethoven / Hans van Manen, Ted Brandsen, Toer van Schayk
Soliści Baletu Narodowego
Orkiestra TW-ON
Alexei Baklan - dyrygent
GROSSE FUGE
Choreografia: Hans van Manen
Muzyka: Ludwig van Beethoven (Wielka fuga B-dur op. 133 i Cavatina z Kwartetu smyczkowego B-dur op. 130)
Prapremiera: 8/04/1971, Nederlands Dans Theater, Scheveningen
EROICA VARIATIONS
Choreografia: Ted Brandsen
Muzyka: Ludwig van Beethoven (15 Wariacji z fugą Es-dur, op. 35)
Prapremiera: 18/05/2023, Polski Balet Narodowy, Warszawa
VII SYMFONIA
Choreografia: Toer van Schayk
Muzyka: Ludwig van Beethoven (VII Symfonia A-dur op. 92)
Prapremiera: 15/03/1986, Het Nationale Ballet, Scheveningen

Krzysztof Żelichowski
Dziennik Teatralny Warszawa
19 maja 2023

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia