Lekcja teatru

"Gracz" - reż. Grzegorz Jarzyna - Lyon Opera

Wystawienie "Gracza" Sergiusza Prokofiewa w Operze Lyońskiej, w inscenizacji Grzegorza Jarzyny i pod dyrekcją muzyczną Kazushi Ono, zostało przyjęte wręcz entuzjastycznie zarówno przez publiczność, jak międzynarodową krytykę. Oczekiwania były tym większe, że to pierwsze zainspirowane twórczością Dostojewskiego dzieło operowe z trudem torowało sobie drogę na sceny - pisze Leszek Bernat w Ruchu Muzycznym.

Na przeszkodzie stawały kolejno: odmowa Diagilewa, Rewolucja Październikowa, "bunt" solistów Teatru Maryjskiego i negatywny stosunek władz Związku Radzieckiego. Ostatecznie muzyka "Gracza" (prapremiera odbyła się w Brukseli w 1929 roku) zabrzmiała w ojczyźnie Prokofiewa - w wersji radiowej pod dyrekcją Rożdiestwienskiego - dopiero roku w 1963, a jedenaście lat potem moskiewski Teatr Wielki zdecydował się wreszcie wystawić go na scenie. Nad Sekwanę opera dotarła zaledwie trzynaście lat temu i to w prowadzonej przez Gergiewa inscenizacji Teatru Maryjskiego, co oznacza, że lyońskie przedstawienie trzeba uznać za de facto francuską premierę dzieła. 

Grzegorz Jarzyna w pełni wykorzystał rzadką okazję i przygotował inscenizację prześwietlającą dekadencki, pozbawiony zasad moralnych, a zarazem naznaczony wszechobecnym cierpieniem i tym samym wzbudzający litość światek rosyjskiej inteligencji, której celem życia jest natychmiastowe wzbogacenie się w prowincjonalnym kasynie. Spektakl polskiego reżysera można też odczytać jako symboliczny obraz pewnego gatunku ludzi pogrążających się w hazardzie, pozbawionym uczuć seksie, narkotykach; doprowadzających się do upadku, społecznej alienacji i odzierającego z godności obłędu. Bohaterowie poruszają się w dusznej i klaustrofobicznej przestrzeni wyznaczonej pomysłowymi i funkcjonalnymi dekoracjami Magdaleny Marii Maciejewskiej, które wyobrażają już to hotelowy hall, już to pokoje zajmowane przez poszczególne osoby dramatu lub też wypełnioną stołami gry salę kasyna w fikcyjnym mieście Rulettenburg. Prostym, a teatralnie jakże skutecznym pomysłem jest rozgrywanie całego przedstawienia na dwóch wyraźnie wyodrębnionych planach. Zasadnicza akcja toczy się na pierwszym planie, w głębi zaś obserwujemy rozliczne, na pozór mało istotne epizody, które - jak się okazuje - dopełniają i komentują podstawowe wątki opery, pozwalając lepiej zrozumieć ich głębszą wymowę. 

W ujęciu Jarzyny każdy z obecnych na scenie wykonawców - solistów, chórzystów i statystów - odgrywa ważną dla całości rolę. Podziw dla pracy reżysera wzbudzają precyzyjnie, z dokładnością szwajcarskiego zegarka ustawione działania aktorskie, nieraz drobne, ledwo zauważalne gesty, pozy, spojrzenia. Ich wizualnym wzmocnieniem są przygotowane przez Maciejewską stroje, dyskretnie nawiązujące do charakteru postaci. 

Zanim jeszcze przedstawienie się rozpocznie, zajmujący miejsca widzowie mogą zobaczyć trzy pokojówki, które jednostajnymi ruchami myją hotelowe okna. W całym przedstawieniu mnóstwo jest takich scenek rodzajowych, a każda jest perełką sztuki reżyserskiej. Sprawdzający czujność personelu i kroczący jak pelikan właściciel hotelu, przemierzający wielkimi krokami hall pracownik kasyna - z pochyloną głową, niosący pełne banknotów walizki, kobiety będące pod wpływem narkotyków, ruszający się niczym automaty kelnerzy, kłócące się małżeństwo, pokrzykujący krupierzy, szukające łatwych przygód miłosnych, opalające się dziewczyny, prężący mięśnie i paradujący w krótkich spodenkach podrywacz - to nie tylko epizody tworzące tło głównego wątku opery, ale przede wszystkim elementy, które tworzą przesiąknięty katastrofizmem klimat rozkładu społeczeństwa. Wrażenie to potęguje mistrzowska, pełna ostrych zestawień barw reżyseria świateł (Jacqueline Sobiszewski): nasycona czerwień symbolizuje tu rozpalone namiętności hazardzistów sterylna jasność podkreśla upadek wszelkich wartości, strefy półmroku odpowiadają stopniowemu pogrążaniu się bohaterów w ruletkowym obłędzie. 

Wstrząsającą kreację w roli Aleksego stworzył Misha Didyk, ukraiński tenor o wyjątkowym talencie dramatycznym i pięknej barwie mocnego głosu. Jego pochylona sylwetka, kiedy w końcowej odsłonie stoi sam pośrodku opustoszałej sceny, mówi nam o straconych złudzeniach, poniżeniu i samotności bohatera (który po trosze przypomina Hermana z Damy pikowej); obraz ten dowodzi, jak przekonująco reżyser potrafi przedstawiać ciemne obszary ludzkiej natury. Niezawodną partnerką Didyka jest ujmująca delikatnością i dziewczęcą świeżością swego sopranu Łotyszka Kristine Opolais w roli trochę cynicznej Poliny. Genialną, pełną fantazji, opętaną żądzą hazardu postać Babuleńki kreuje Marianna Tarasova, Maria Gortsevskaya wybornie oddaje przewrotny charakter intrygantki Blanche, a dysponujący soczystym basem Aleksander Teliga sugestywnie buduje wizerunek Generała - znerwicowanego, z rozpaczy popadającego w obłęd, gdy zawodzą go nadzieje na spadek po Babuleńce i miłość Blanche. Psychologiczne portrety wszystkich postaci, a także wszelkie sceniczne działania pełnych zaangażowania solistów - podobnie zresztą jak warstwa plastyczna przedstawienia - nie tylko zachowują pełną zgodność z muzyką Prokofiewa, ale wręcz wynikają z jej rozmaitych - tragikomicznych i melancholijnych nastrojów. 

Nad budowaniem nastrojów, napięć i temperatury emocjonalnej czuwał Kazushi Ono, nowo mianowany szef wyśmienitej Orchestrę de l\'Opera de Lyon. Japoński dyrygent wykazał zadziwiająco głęboką znajomość partytury Gracza i bezbłędnie wyczuł jej rosyjskość. Starannie wyważona interpretacja młodego Japończyka i ściśle z nią spleciona wizja Grzegorza Jarzyny tworzą zjawisko - nie tak często spotykane na scenach operowych - zwane Prawdziwym Teatrem.
(mb)

Leszek Bernat
Ruch Muzyczny
24 kwietnia 2009
Teatry
Lyon Opera
Portrety
Grzegorz Jarzyna

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia