Lepiej do parku

"Rozmowy w parku" - reż. Romuald Szejd - Teatr Scena Prezentacje w Warszawie

Sztuk, takich jak "Rozmowy w parku" Brigitte Buc, powstają rocznie zapewne setki. O przedstawieniu Romualda Szejda na warszawskiej Scenie Prezentacje nie warto byłoby mówić, gdyby nie krwiste role Wiesławy Mazurkiewicz i Agnieszki Suchory. Jednak z pustego...

Znany jest afekt szefa Sceny Prezentacje do literatury francuskojęzycznej. Za upór w jej propagowaniu Romuald Szejd mógłļy dostać od Sarkozy’ego stosowny medal. A jednak miłość bywa ślepa. Obok utworów istotnych na deski warszawskiego teatru trafiają również rzeczy kompletnie niepotrzebne. Chociaż, jak czytam w programie, Brigitte Buc uznano nad Sekwaną za nowy talent dramatopisarski i wyróżniono stosowną nagrodą, jej „Rozmowy w parku” mieszczą się właśnie w tej kategorii. Sztuk pozbawionych smaku i temperatury. Tak bardzo lekkich, łatwych i przyjemnych, że aż mdłych.

Banalniej być nie może. Wiosna, lato, jesień, zima. W paryskim parku spotykają się Suzannne (Wiesława Mazurkiewicz), która próbuje bezskutecznie zagłuszyć własną samotność, trzpiotowata studentka Violette (Olga Sarzyńska), sama wychowująca dziecko, wściekła na cały świat Jeanne (Agnieszka Suchora), zdradzający żonę oślizgły yuppie Philippe (Waldemar Barwiński) oraz niebieski ptak Antoine (Ksawery Szlenkier). Gadają w nieskończoność, trochę flirtują, a na koniec nawet romansują. Wszystko to jednak jakoś tak bez życia, jakby leniwa parkowa atmosfera odebrała im werwę. Toczy się zatem przedstawienie Szejda bez żadnych kulminacji, w cholernie przyjemnym nastroju. Narzuca go zresztą sama autorka „Rozmów w parku”, dowodząc po swojemu, że w prostych historiach tkwi sedno życia, każdy człowiek ma prawo do miłości, każdy jest trochę dobry, a trochę zły. Kłopot w tym, że konkluzjom tym brak odrobiny świeżości, a do powielania zgranych patentów potrzeba talentu i nerwu. Sądząc po wystawionym na Scenie Prezentacje, Brigitte Buc ma ich jak na lekarstwo.

W tej sytuacji na straconej pozycji są i aktorzy. A jednak jeśli już wybierać się na najnowszy spektakl do Norblina, to tylko dla Wiesławy Mazurkiewicz i Agnieszki Suchory. Rzadko oglądana Mazurkiewicz każdym słowem i gestem przekonuje, co znaczy dawny charme, sceniczna klasa. Papierowe dialogi nasyca ironią, pozwala sobie na ledwie dostrzegalne żarty, wspaniale słucha partnerów. Równie dobra, jakby wyjęta z innego teatru, jest Agnieszka Suchora. Daje Jeanne siłę, złość i zgryźliwy humor. Przenosi widowisko na wyższe piętro.

Cóż z tego, skoro Sarzyńska, Szlenkier i Barwiński ratują się najbardziej oczywistymi sposobikami, nie rezygnując nawet z ucieczki grepsy, byle spodobać się publiczności. A może sztuczka Buc wymaga właśnie takiego aktorstwa, tylko Suchora i Mazurkiewicz nie dostosowały się normy?

Zamiast na „Rozmowy w parku” lepiej iść do parku. Pogoda coraz lepsza.

Jacek Wakar

Jacek Wakar
Dziennik
11 maja 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia