Leszek Bzdyl: Dada von Bzdülöw ciągle brzmi niepoważnie

rozmowa z Leszkiem Bzdylem

Istnieją od 17 lat. Młodzi duchem, młodzi ciałem, czyli Teatr Dada von Bzdülöw. Leszka Bzdyla [na zdjęciu], szefa Dady, zapytaliśmy o "Caffe latte", o Teatr Wybrzeże i jeszcze o wiele innych rzeczy.

Łukasz Rudziński: Rzadko świętuje się 17 urodziny... 

Leszek Bzdyl: Dotychczas świętowaliśmy 5, 10 i 13 urodziny. Od tamtej pory traktujemy każdą rocznicę jako szansę na podsumowanie sezonu. Informujemy przy okazji wszystkich, że teatr bez swojej siedziby może przetrwać tak długo. 

Od pewnego czasu prezentujecie spektakle w Teatrze Wybrzeże. 

- To była świetna decyzja. Gdy zrealizowaliśmy "Barricade of Love", zostaliśmy przez Teatr Wybrzeże zaproszeni do współpracy. Mamy zresztą szczęście do gry na kolejnych trójmiejskich scenach. Przypominam, że w 1995 roku do Teatru Miejskiego w Gdyni zaprosiła nas jego ówczesna dyrektorka, Julia Wernio, kolejnym krokiem na naszej drodze była współpraca z Klubem Żak. Teraz realizujemy drugą premierę w Teatrze Wybrzeże. 

A nie potrzebujecie własnej siedziby? 

- Nasz teatr potrzebuje przede wszystkim przestrzeni do prób i treningów. Scena nie jest tak istotna. Takie zespoły, jak nasz, są nastawione na podróż. I my jesteśmy teatrem podróży. Najlepszy model dla teatru tańca to współistnienie w budynkach teatralnych lub instytucjach kultury. 

Na 17 urodziny przygotowaliście nietypowe przedsięwzięcie... 

- "Caff latte" to nie jest typowy spektakl. Wszystkie słowa, jakie wypowiedzieliśmy podczas prób, nie dotyczą teatru. To wydarzenie jest spotkaniem muzyków i tancerzy. Nie ma reżysera, choreografa, ani nawet kompozytora. "Caff..." jest próbą rozmowy pomiędzy Dadą a SzaZą. Próbujemy w tę naszą rozmowę wciągnąć widownię. W jakiś sposób "Caff latte" chce być spotkaniem, reżyserowanym przedstawieniem scenicznym. Ma strukturę, ustalaną w dniu prezentacji, ale to struktura otwarta. Pozwalamy, aby wydarzenia nas zaskakiwały, aby teatr stworzył się "tu i teraz". Jesteśmy oczywiście na to "tu i teraz" przygotowani, uzbrojeni w narzędzia, ale nie jest to broń pewna. 

Słowem - improwizujecie... Widzowie w Gdańsku zobaczą inny spektakl niż pokazy przedpremierowe w Łodzi i Warszawie? Za tydzień czy miesiąc spektakl będzie wyglądał jeszcze inaczej? 

- Niestety, słowo "improwizacja" jest nadużywane i bardzo straciło na znaczeniu, dlatego wolimy określenie "reżyseria tu i teraz". W Łodzi i Warszawie nasze przedstawienia różniły się diametralnie kolorem, smakiem, barwą, nasyceniem, dynamiką działań. Dwie szklanki "Caffe latte" w Gdańsku także będą inne. 

Wiecie już, co przygotujecie na osiemnastkę? 

- Mamy plan dużego spektaklu z sześcio-, siedmioosobową grupą tancerzy. Będzie to duże widowisko sceniczne. Jeśli znajdziemy na nie środki w Gdańsku, to do produkcji włączy się Poznań i jeszcze inne duże miasto. Planujemy za to najbliższy rok na poważnie i ten spektakl również taki będzie. 

Czego życzą sobie "dinozaury" niezależnego teatru tańca w Polsce? 

- Teatr Dada von Bzdülöw tak naprawdę nie ma szansy edukować kolejnych tancerzy, którzy mogliby zasilić jego szeregi. Co jakiś czas importujemy do swoich przedsięwzięć osoby z zewnątrz - np. SzaZę czy Julię Mach. Potrzebujemy studia, w którym będzie można pracować nad kontynuacją, bo na razie zanosi się na to, że Dada umrze wraz z utratą sprawności fizycznych przez Kasię Chmielewską i Leszka Bzdyla. 

My sami jednak tego studia nie znajdziemy. Potrzebne jest wsparcie miasta i ludzie, którzy mogliby się tym zająć, bo to nie artyści powinni tworzyć przestrzeń działań twórczych. Artyści powinni w niej działać. A co dalej? Wprawdzie Teatr Dada von Bzdülöw istnieje 17 lat, ale mam wrażenie, że, pomimo uznania w kraju i zagranicą, nasza nazwa ciągle brzmi niepoważnie. Może uda nam się to zmienić na osiemnastkę? 

W ostatni przedświąteczny weekend w Malarni Teatru Wybrzeże zagości nie tylko Teatr Dada von Bzdülöw. W niedzielę, 20 grudnia, o godz. 18 zaprezentowany zostanie spektakl "Happy" w choreografii Nigela Charnocka, współzałożyciela DV8 Physical Theatre, jednego z najwybitniejszych teatrów tańca na świecie. W spektaklu weźmie udział dziewięcioro tancerzy: Basia Bujakowska, Natalia Draganik, Bartek Figurski, Maciej Kuźmiński, Janusz Orlik, Renata Piotrowska, Ania Steller, Aleksandra Ścibor oraz Karol Tymiński. Bilety na spektakl kosztują 40 i 35 zł.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
19 grudnia 2009
Portrety
Leszek Bzdyl

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...