Liczę na dobrą passę

Rozmowa z Petrem Kracikiem

Moim zdaniem u swych podstaw widzowie z Pragi czy Czeskiego Cieszyna są tacy sami i podobne są ich wymagania względem teatru. Mają też taką samą wrażliwość. Chciałbym im dać nie tyle to, czego chcą, ale to, czego potrzebują. To oznacza, że chcę przed nimi otwierać perspektywy, których jeszcze nie znają.

Z Petrem Kracikiem, dyrektorem Teatru Cieszyńskiego w Czeskim Cieszynie, o pomysłach na rozwój tego miejsca, a także planach na najbliższe miesiące i lata rozmawia Małgorzata Bryl-Sikorska.

Małgorzata Bryl-Sikorska: Teatr Cieszyński i Śląsk Cieszyński to dla Pana nowe obszary, które będzie Pan dopiero poznawać?

Petr Kracik: - Oprócz pracy teatralnej w Pradze współpracowałem także ze scenami w Brnie i Pardubicach. Właściwie jedynym województwem, gdzie dotąd nie pracowałem, jest województwo morawsko-śląskie. Jednak widziałem inscenizacje teatru z Czeskiego Cieszyna, na przykład, gdy gościł na deskach Teatru pod Palmovkou, którego byłem dyrektorem. Ponadto przeniosłem na praską scenę teatralną bardzo popularny czeski musical „Starci na chmelu". Spektakl najpierw był grany tutaj, w Czeskim Cieszynie, a następnie twórcy poprosili mnie, bym zrobił praską wersję. Co warte podkreślenia, gdy Jaromír Nohavica występował gościnnie w Pradze, było to w Teatrze pod Palmovkou.

W 2013 roku zakończył Pan dyrekturę w Teatrze pod Palmovkou. Czym zawodowo zajmował się Pan od tego czasu?

- Najpierw chciałbym zaznaczyć, że w Czechach zakończenie dyrektury jest rzeczą straszną. Po moim odejściu już nikt nie zaprosił mnie do współpracy na tej scenie. Jednak nawiązałem współpracę z innymi miejscami. Pracowałem dwa lata jako dyrektor artystyczny największej sceny musicalowej w Republice Czeskiej, GoJa w Pradze, a następnie rok byłem wykładowcą w praskim Międzynarodowym Konserwatorium. Realizowałem też kilka inscenizacji w innych teatrach.

Ma Pan duży dorobek twórczy. Jaki rodzaj inscenizacji daje Panu największą satysfakcję w pracy artystycznej?

- Kiedy kończyłem szkołę teatralną, fascynowały mnie niszowa teatralna awangarda i teatr alternatywny. Jednak z czasem zacząłem podążać w kierunku tradycyjnych, konserwatywnych metod pracy w teatrze. Rozpocząłem realizacje przedstawień na scenach repertuarowych i zainteresowałem się teatrem ludowym. Zależało mi po prostu na robieniu takich przedstawień, na które mieszkańcy Pragi będą chcieli przychodzić. Jako dyrektor Teatru pod Palmovkou kładłem nacisk na trzy elementy: dobre teksty teatralne, reżyserię i aktorstwo. Jednak, co ważne, nie przygotowywałem jedynie rozrywki, reżyserowałem także takie tytuły, jak „Hamlet", „Peer Gynt" czy „Idiota". Z kolei sposób inscenizowania musiał być taki, by dotarł do jak największej liczby widzów i był dla nich atrakcyjny. Udało mi się zapełnić widownię Teatru pod Palmovkou, a nie miałem łatwego zadania, bo ten teatr (w odróżnieniu od innych praskich scen) jest znacznie oddalony od centrum.

Czy planuje Pan podejmować się reżyserii przedstawień w Teatrze Cieszyńskim?

- Tak, jeśli mnie do tego zaproszą kierownicy scen. Każda z trzech scen Teatru Cieszyńskiego ma swoich szefów i to oni decydują o kształcie repertuaru i zapraszanych do współpracy artystach. Ja z kolei sprawuję nad tym wszystkim pieczę. Jednak otrzymałem już pierwsze sygnały i propozycje dotyczące pracy reżyserskiej.

Kształt repertuaru w roku artystycznym 2018/2019 został zaaprobowany jeszcze przez poprzedniego dyrektora, Karola Suszkę. Na co będzie Pan kładł nacisk przy budowaniu repertuaru w kolejnych latach?

- To nie będzie nic nowego, nie wprowadzę rewolucji. Będę pracował dokładnie w taki sam sposób, jak w Teatrze pod Palmovkou. Nauczyłem się tam tworzyć teatr, który nie zawodzi widzów i te umiejętności przeniosę do Czeskiego Cieszyna. Co ważne, szczegóły mojego programu nie są żadną tajemnicą. Program zawiśnie w teatrze, by każdy zainteresowany mógł się z nim zapoznać. Teatr Cieszyński dalej będzie teatrem repertuarowym, którego celem jest odpowiadanie na zróżnicowane gusta publiczności. Tak musi być i tego nie zmienimy. Natomiast zamierzam dążyć do tego, by podnieść poziom rzemieślniczy przedstawień. Nie wiem, czy nam się to uda i czy starczy mi na to czasu.

Ponadto w moim programie nie ma żadnych wzmianek o zmianach personalnych w zespołach. Będę szukał potencjałów wśród tych ludzi, których tu zastałem. Zanim cokolwiek zdecyduję się zmienić, najpierw wysłucham współpracowników i każdemu dam szansę. Wysłucham też ich sądów, bo może dzięki temu sam się czegoś nauczę.

Jakie są Pańskim zdaniem potrzeby widzów Teatru Cieszyńskiego?

- Moim zdaniem u swych podstaw widzowie z Pragi czy Czeskiego Cieszyna są tacy sami i podobne są ich wymagania względem teatru. Mają też taką samą wrażliwość. Chciałbym im dać nie tyle to, czego chcą, ale to, czego potrzebują. To oznacza, że chcę przed nimi otwierać perspektywy, których jeszcze nie znają. Nie będę jednak tego robić za cenę odstraszania ich od tego miejsca i męczenia nieprzystępnym repertuarem. Po prostu sądzę, że teatr ma zapewnić rozrywkę, ale też pełnić funkcje edukacyjne i być mostem w dialogu. Dziwi mnie, że Teatr Cieszyński, jako największa instytucja kultura w mieście, w ogóle lub bardzo rzadko w swoich przedstawieniach podejmuje tematy lokalnych problemów społecznych. To jest też bardzo ważne zadanie, które stoi przed tym teatrem.

Zgadzam się, jednak do tego są potrzebne adekwatne teksty teatralne i dramaturdzy, którzy je napiszą, a dalej reżyserzy, którzy podjęliby się tego typu inscenizacji. Ma Pan na myśli konkretne nazwiska twórców, z którymi chciałby Pan nawiązać współpracę, jeśli chodzi o taką linię programową?

- Jest jeszcze za wcześnie, bym o tym mówił. Mam rok na to, by przyjrzeć się zapotrzebowaniom widzów Teatru Cieszyńskiego i wspólnie z kierownikami artystycznymi i literackimi scen podjąć odpowiednie decyzje. Chciałbym też podkreślić, że wspomniane przeze mnie współczesne problemy społeczne miasta czy regionu nie będą głównym wątkiem repertuarowym teatru.

Zapytam jeszcze o promocję Teatru Cieszyńskiego po obu stronach granicy. Nastąpią jakieś zmiany?

- Dotychczasowa promocja Teatru Cieszyńskiego to po prostu wstyd. Zanim będę decydował o wprowadzaniu do repertuaru nowych tytułów, muszę zdecydowanie zadbać o to, by usprawnić promocję. Teatr jest promowany w sposób, w jaki robiło się to dwadzieścia czy trzydzieści lat temu, zdecydowanie za mało jest w przestrzeni miasta informacji o przedsięwzięciach artystycznych, a nasi aktorzy są anonimowi. To wszystko musi pilnie się zmienić. Powodzenie każdego teatru opiera się na na tym, co się o nim mówi.

Co ze sceną kameralną, która powstaje w podziemiach Teatru Cieszyńskiego? Miała być gotowa na otwarcie roku artystycznego 2018/2019, tymczasem budowa trwa.

- Zanim zobaczyłem to, co powstaje w podziemiach Teatru Cieszyńskiego, wierzyłem w to, że pozyskamy kameralną, może eksperymentalną scenę, a także przestrzeń, w której mogłaby na stałe występować Scena Lalek „Bajka". Tymczasem nigdy nie będziemy mieć tam pięknej, a przede wszystkim funkcjonalnej sceny kameralnej, bo inwestor dopuścił do tego, że przestrzeń sceniczna na trwałe będzie przedzielona dwoma słupami. Przez to (mimo bardzo nowoczesnego wyposażenia) ta scena była, jest i będzie ułomna, a każda kolejna inscenizacja będzie musiała wkomponować się między te dwa słupy, a więc poradzić sobie z ową ułomnością. Jednak mimo tej przeszkody i wielu innych problemów natury technicznej myślę, że ta scena w końcu powstanie. Musi powstać, bo wydano już na nią naprawdę dużo pieniędzy.

W takim układzie gdzie zostanie przeniesiona Scena Lalek „Bajka", której spektakle według wcześniejszych zamysłów miały być grane właśnie na scenie kameralnej w podziemiach?

- Już prowadzę rozmowy z samorządowcami z miasta i województwa, a także dyrekcją Ośrodka Kultury „Strzelnica", by przedstawienia „Bajki" mogłyby być grane na scenie w „Strzelnicy". Na widowni powstającej sceny kameralnej zmieści się mniej widzów, a sam zespół będzie miał mniejszą przestrzeń gry niż obecnie w prowizorycznych warunkach galerii sztuki. Nie możemy sobie na to pozwolić. Poza tym sądzę, że wyciemniona scena kameralna w piwnicy to nie jest najszczęśliwsze miejsce dla teatru dziecięcego. Także „Bajka" zostanie przeniesiona, ale prawdopodobnie do „Strzelnicy", a nie do przestrzeni powstającej sceny kameralnej.

Na co Pan ma nadzieję, obejmując stanowisko dyrektora Teatru Cieszyńskiego?

- Liczę na to, że będę miał szczęście. Czasem w teatrze bywa tak, że mamy doskonałą sztukę, świetną obsadę, niesamowicie dobrą reżyserię, wspaniałą scenografię, a na koniec wszystko idzie źle. Brakuje bowiem tego szczęścia. Taki drobny element, a jednak finalnie przesądza o wszystkim. Mam więc nadzieję, że dobra passa potrwa jak najdłużej.

Małgorzata Bryl-Sikorska
Blog Teatr to my
5 września 2018
Portrety
Petr Kracik

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...