Listy z Krynicy, czyli kulturalna walka z uprzedzeniami

XLVII Festiwal im. Jana Kiepury

Zderzenie się z mitem Bogusława Kaczyńskiego, który w Krynicy jest nie mniej uwielbiany niż patron festiwalu - Jan Kiepura, było nieuniknione. Ze spotkania na spotkanie lody topniały i w końcu wygrałem nie tylko z uprzedzeniem, ale nawet z mielonym i mizerią - z każdym dniem coraz mniej osób o godzinie 12:40 wstawało i wychodziło, by zdążyć na posiłek serwowany o 13

Po miesiącu w niemieckich metropoliach wyjazd do Krynicy Zdrój, dla mnie, szczura miejskiego, wydawał się niemal zstąpieniem do piekieł. Przerażała mnie perspektywa tkwienia przez dwa tygodnie w atmosferze nobliwego, dwu-ulicowego kurortu, w którym rytm wyznaczają pory posiłków i zabiegów.

Spacery, błota, rurki z kremem, porcjowane masło na śniadanie, picie wód na nerki, melancholię i wątrobę, to nie jest to, co wprawia mnie w radosne drżenie. Ale jechałem, bo w ramach organizowanego tam festiwalu muzycznego powierzono mi zadanie do wykonania - codzienne spotkania z kuracjuszami, w których należało rozniecić namiętność do opery. Na miejscu okazało się, że nim przekonam ich do opery, najpierw muszę przekonać do siebie.

Ale jak się okazało, uprzedzeń, nie tylko względem mnie, ale i opery, było więcej.

"Jaki on młody!" - usłyszałem za plecami drepcząc kurortowym deptakiem i wyczuwając w głosie nutę pretensji. A muszę wyjaśnić, że aż tak bardzo młody już nie jestem. Czterdziestolatek. Jednak w świecie opery widocznie uchodzę za szczawika. Ale dlaczego opera kojarzy się ze starością? Czy skazana jest na wiekowych popularyzatorów, którzy siedzą w fotelu ludwikowskim, z porcelaną miśnieńską w ręku i snują gawędy o przebrzmiałych divach, bo tak zawsze było? Czy tylko takim osobom i w takim entourage ludzie uwierzą? Inny z widzów przyznał się, że na moje spotkanie zajrzał dla śmiechu, by popatrzeć, co to, cytuję, "za popelina". A więc takie są skojarzenia z operą? Ramota i popelina?

Lekcji jak "sprzedawać" operę udzieliła mi pracownica telewizji publicznej prowadząca relację na żywo. Dano nam do dyspozycji dziewięćdziesiąt sekund czasu antenowego. Czterdzieści zmarnowała na opowiadanie o sytuacji meteorologicznej w Krynicy (choć po nas wystąpiła pogodynka), a następnie spytała mnie o seks w życiu Kiepury. Odmówiłem odpowiedzi na to pytanie. I na tym skończyła się nasza relacja na żywo, w której mieliśmy obwieścić światu, że oto rozpoczyna się festiwal z wielkimi tradycjami. Obrażona reporterka miała pretensje, że zmarnowałem jej wejście, nie chciałem współpracować i dziwiła się, że nie wiem, iż ludzi interesują "seks i pieniądze". Wiem. I nie unikam tych tematów w mych opowieściach. Ale czy od tego należy zaczynać święto opery? Czy trzeba się mizdrzyć i wciskać operę w poetykę tabloidu, by nią zainteresować?

Pan, który spodziewał się popeliny przychodzi codziennie. I bynajmniej nie po to, by się nabijać. Po tygodniu mam też grono nastoletnich fanek. Co chwila zaczepiają mnie osoby, które chcą porozmawiać o operze. I to niekoniecznie w kontekście seksu. Przeważnie nawet nie oczekują, że ja, operowa mądrala uraczę ich kolejną opowieścią, ale zwierzają się ze swoich emocji, operowych doświadczeń i cieszą się, że w swojej miłości do opery i niechęci do ogłupiającej masówki nie są sami.

Moje uprzedzenia względem Krynicy okazały się kolejnymi głupimi zbędnymi uprzedzeniami. To urocze miasteczko, w którym nie trzeba zabijać nudy rurkami z kremem i snuciem się po deptaku. W którym można przekonać sceptyków, że opera to nie poruta, podyskutować o niej z osobami z każdej kategorii wiekowej i pocieszyć się, że czterdziestka to nadal młodość.

PS. Nie mogę nie donieść o wielkim sukcesie naszego Leszka Skrli, dzieci z Instytutu Suzuki: Marty Dettlaff, Wiktorii Dettlaff, Antoniego Ingielewicza i Adama Suski oraz zespołu Dobre Wiadomości, którzy wystąpili w Krynicy w ramach Festiwalu im. Kiepury. Kończę i pozdrawiam, bo za chwilę mielony z mizerią.

Jerzy Snakowski
www.trojmiasto.pl
13 sierpnia 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia