Lubelski Teatr Tańca: Fatal Error

"Fatal Error" - reż: Ryszard Kalinowski - Lubelski Teatr Tańca

Nie tylko Teatr Osterwy zaprezentował w ten weekend swoją najnowszą realizację. Mogliśmy także zobaczyć premierę spektaklu Lubelskiego Teatru Tańca.

Wymieniłem powyżej dwoje realizatorów, bowiem nie pomylę się chyba, jeśli nazwę "Fatal Error" realizacją partnerską. Taką, w której choreograf i wykonawczyni uczestniczą na równych prawach. Dziełem Ryszarda Kalinowskiego jest koncepcja choreograficzna spektaklu, czyli - nazwijmy to tak - ogólna jego konstrukcja i struktura. Zaś cała zawarta w niej przestrzeń została niejako oddana tancerce - Beacie Mysiak.

Takie realizacje w teatrze tańca nie są nadzwyczajną rzadkością, ale nie zawsze okazują się udane.

Warunkiem powodzenia takich przedsięwzięć są bowiem nie tylko wysokie umiejętności techniczne wykonawcy, lecz także, a nawet przede wszystkim jego zdolności kreacyjne. Kalinowski mógł sobie pozwolić na taką formułę pracy właściwie bez większego ryzyka. Beata Mysiak jest tancerką naprawdę wysokiej klasy, a przy tym dysponuje gruntowną świadomością własnej fizyczności. Co zresztą można uznać za jeden ze znaków firmowych artystów z Lubelskiego Teatru Tańca. Mówiąc najkrócej: wie, jak i - co jeszcze ważniejsze - po co korzystać z ciała.

W "Fatal Error" ciało tancerki traktowane jest dualistycznie. Jest zarazem tworzywem oraz narzędziem używanym do kształtowania owego tworzywa. Narzędziem właściwie jednym, bowiem Kalinowski radykalnie ograniczył wszelkie elementy składowe spektaklu. Zrezygnował ze scenografii, oszczędnie używa światła, zaś warstwę dźwiękową zredukował do niezbędnego minimum. Pozostawił tancerkę i jej ruch. To dowód wielkiego zaufania, za które Beata Mysiak odpłaciła w pełni. Stworzyła kreację przenoszącą spektakl z wizualnego konkretu wprost do sfery psychologii w szerokim jej wymiarze.

Jej taniec rzeczywiście jest wejrzeniem w głąb siebie, badaniem własnego potencjału. Ale dzięki umiejętności nawiązywania relacji na linii wykonawca - widz i pozostawieniu licznych pół niedookreślonych, staje się czymś więcej. Tancerka skłania do takiego wejrzenia również widzów. Także oni stają w owym punkcie krytycznym zapowiadanym przez tytuł realizacji. A tym samym stają się jej współbohaterami. Nie zdradzę oczywiście, jakie ja sam zadawałem sobie pytania w trakcie i po spektaklu, bo to byłoby zbyt ekshibicjonistyczne, ale mogę powiedzieć, że pytań owych było niemało. I z pewnością nie byłem w tym odosobniony. To wielki walor tej realizacji. Trzeba ją zobaczyć koniecznie. I mam nadzieję, że podjęte w niej wątki będą kontynuowane w następnych spektaklach LTT.

Andrzej Z. Kowalczyk
Polska Kurier Lubelski
21 marca 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia