Lubimy to, co znamy

"Słodkie lata 20., 30..." - reż. Jan Szurmiej - Scena Letnia Teatru Miejskiego w Gdyni

Po roku przerwy na Scenie Letniej Teatru Miejskiego w Orłowie znów przygotowano premierę. Najważniejsza miała być dobra zabawa, a skoro tak, to lepiej sięgnąć po szlagiery, bo stara prawda głosi, że najbardziej lubimy to, co już znamy. To wystarczy na miły, letni, kabaretowy wieczór

Muzyczne "Słodkie lata 20., 30." to nowa propozycja Sceny Letniej Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Orłowie. Otwiera (i zamyka) ją wychwalająca Gdynię piosenka przygotowana specjalnie z myślą o orłowskiej premierze - "Białe miasto", napisana i skomponowana przez reżysera spektaklu Jana Szurmieja. Wcześniej na scenę radośnie wybiegną młodzi plażowicze w stylowych kostiumach kąpielowych z epoki międzywojnia. Młodzi beztrosko bawią się piłkami, rzucają do siebie ringo, ganiają po scenie. Nastrój sielanki, a z czasem wręcz kabaretonu, w końcu udziela się także widowni.

Bo spektakl "Słodkie lata 20., 30." ma po prostu bawić. Oprócz "Białego miasta", opiewającego piękno "miasta z morza i marzeń", nazwanego tu "perłą Bałtyku", posłuchać można m.in. zapomnianego utworu Ludmiły Warzechy "Lata dwudzieste, lata trzydzieste". W trakcie spektaklu cały, powiększony o artystów występujących gościnnie i adeptów Studium Wokalno-Aktorskiego im. Danuty Baduszkowej w Gdyni, zespół wykonuje (wokalnie i tanecznie) nawiązujący do epoki "Charleston". Poza tym słuchamy interpretacji różnych hitów minionych (m.in. "Ach, jak przyjemnie", "Czy pani mieszka sama?"), niekiedy w nietypowych aranżacjach.

W rolę konferansjera zapowiadającego kolejne występy wciela się Rafał Kowal, serwujący wprawdzie bon moty różnej świeżości, ale mający za to w zanadrzu anegdotę na każdą okazję. Wspierają go dwaj "żydzi" - skrojeni według przepisu na śmieszny kabaret - wymieniają się mało odkrywczymi, ale zabawnymi uwagami na temat życia i kłócą się, a jakże, o pieniądze. Kabaretowe przerywniki pomiędzy piosenkami nie nużą głównie dlatego, że nie są zbyt długie, a Krzysztof Stasierowski razem z Mariuszem Żarneckim tworzą na scenie zgrany duet.

Najważniejsze są jednak piosenki - większość aktorów Miejskiego biorących udział w spektaklu, dostaje szansę na solowy występ i przyznać trzeba, że wypada bardzo dobrze. Zarówno śpiew Elżbiety Mrozińskiej, jak i Bogdana Smagackiego (m.in. efektowne "Już Taki Jestem Zimny Drań", czy rozbudowana choreograficznie "Umówiłem się z nią na dziewiątą" - słynnego przed wojną Eugeniusza Bodo) czy najodważniejszej w interpretacjach Doroty Lulki (przejmująca, nawiązująca do wykonania Hanki Ordonówny wersja "Miłość ci wszystko wybaczy", czy "Piękny żigolo" Tadeusza Faliszewskiego) należą do najjaśniejszych punktów spektaklu. Również gościnne występy, choćby Jerzego Michalskiego ("Brunetki, blondynki" Jana Kiepury), czy Sylwii Różyckiej ("Ja się boję sama spać" Zuli Pogorzelskiej) udanie wpisują się w charakter wieczoru.

Prościutka konstrukcja spektaklu - recitalu muzycznego z konferansjerką i skeczami kabaretowymi - pasuje do letniego charakteru sceny, ale też do przaśnego klimatu letniej rozrywki. Przedstawienie z powodzeniem można by pokazywać np. na Jarmarku św. Dominika. To propozycja dla wielbicieli występów estradowych na sentymentalną nutę. Ponieważ amatorów lekkiej, łatwej rozrywki zawsze jest wielu, frekwencja tegorocznej Sceny Letniej będzie uzależniona chyba tylko od pogody. Ta w tym roku po raz pierwszy sprawiła organizatorom Sceny psikusa podczas premiery, która z uwagi na deszcz była przerwana w drugiej części spektaklu. Na szczęście aura była łaskawsza podczas drugiego pokazu.

Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
5 lipca 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia