Ludzi innych zjada się na śniadanie

„Uczta" – reż. Krzysztof Garbaczewski – Nowy Teatr w Warszawie

Z postacią Sokratesa każdy z nas spotyka się po raz pierwszy w szkole podstawowej, potem w liceum i na studiach. Często nie potrafimy powtórzyć jego złotych myśli, ale pamiętamy, że za ich głoszenie musiał wypić truciznę. Czy ten filozof był bohaterem? A może obłąkanym mężczyzną? Czy taki koniec jego życia był konieczny?

„Uczta" to spektakl, który powstał na podstawie dzieła Platona, który jak wiemy był uczniem Sokratesa. Fabuła została podzielona na dwie części. W pierwszej – filozofowie piją alkohol i rozmawiają na temat Erosa. Rozważają czym jest miłość – ta romantyczna, ale też ta cielesna. Wspólnie zastanawiają się nad sensem pociągu seksualnego, a także filozoficznym podejściem do dobra i piękna. Czy to co dobre musi być piękne? A to co złe jest brzydkie? Czy może dobre jest brzydkie, a złe piękne? Jak to jest? Właśnie. W tej części moją uwagę zwrócili: Bartosz Bielenia, który wykreował niezwykłą postać starca, który przemawiając młodniał oraz Magdalena Cielecka, która (mimo tego, że występowała w jednej scenie) nie dała się nie zauważyć – stworzyła niezwykle delikatną, romantyczną i rozważną muzę, o jakiej marzy każdy myśliciel.

Druga część skupia się na Sokratesie (Jacek Poniedziałek). Bohater chciał zmieniać świat, myślał inaczej, kochał inaczej, żył inaczej i dlatego spotkała go kara. Za co? Za bycie innym. W tej części zespół aktorski staje się widownią, która ogląda i słucha manifestu Sokratesa. Sposób w jaki przemawiał Jacek Poniedziałek był niesamowity. Chciało się słuchać tych słów. Aktor stał na scenie sam, nie miał fikuśnego stroju czy rekwizytu, był nagi, a...skradł całą scenę.

Przed monologiem Sokratesa – poznajemy bohatera od „ciemnej" strony. Te „fakty" w sposób niezwykle humorystyczny przedstawia w swojej roli Bartosz Gelner. Aktor zachwycił mnie sposobem, w jaki to zrobił. Całą widownia żywo reagowała, pisząc wprost – śmiała się.

Scenografia Aleksandry Wasilkowskiej składała się z jasnej, sześciennej, ruchomej konstrukcji. Była tłem, które uczestniczyło w spektaklu. Kostiumy Sławomira Blaszewskiego były czarne. Każda postać miała długi ciemny strój oraz czarne sportowe buty. Wyjątkowy był kostium dla muzy, który łączył w sobie sukienkę i pościel. Wszystko dopełniała muzyka Jana Duszyńskiego.

Pod koniec spektaklu Sokrates zwraca się do publiczności. Szuka w widzach sojuszników, ale wie, że jego los jest nieuchronny. Zanim umrze – chce dać ostatnią lekcje ludziom. Tak to jest, że kiedy człowiek ma misję do wykonania i wierzy w jej powodzenie – trzyma się jej, na zawsze. Ludzi, których nie boją się mówić wbrew władzy i zasadom – świat nie lubi i chce się ich pozbyć. Kim jest jednostka w obliczu społeczeństwa? Zostaje wchłoniętą przez tłum. Zjedzona na śniadanie.

Kluczowe jest zakończenie „Uczty". Wtedy tytuł nabiera sensu i przestaje być metaforyczny. Co się robi na uczcie? Je i pije. A jak to jest ze zjadaniem wiedzy, filozofii, zasad, poglądów, religii, mówców, artystów, buntowników, chorych, homoseksualistów, innych – czyli tych co nie pasują do schematów społecznych? Świat chce monotonii i spokoju, a zawsze znajdzie się ten, co nie umie się dostosować. Taki bohater, który nie chce żyć zgodnie z narzuconymi zasadami to znany motyw bohatera w sztuce i literaturze. Jedni giną, drudzy żyją, ale każdy z nich jest zwycięzcą, bo walczy o to COŚ. Pod COŚ może kryć się wszystko....Ważne, aby nie dać się zjeść i przestać walczyć w połowie.

Drogi czytelniku...czy Ty jesteś w stanie „zjeść" kogoś za to, że pragnie w życiu czegoś innego niż Ty?

 

Zuzanna Styczeń
Dziennik Teatralny Warszawa
25 kwietnia 2023

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia