Ludzie nie gęsi swój język mają?

„Gęsi - Ludzie - Łabędzie" - aut. Alhierd Bacharevič - reż. Aleksandra Harceujeŭ - Grupa teatralna „Kupałaučy" i Teatr Dramatyczny w Mińsku

17 czerwca w Teatrze im. Juliusza Osterwy odbył się spektakl w reżyserii Aleksandra Harceujeŭ'a pt.: „Gęsi - Ludzie - Łabędzie" według II części powieści „Psy Europy" Alhierda Bacharevič'a. Grupa teatralna „Kupałaučy" z Teatru Dramatycznego w Mińsku nie mogąc ze względów politycznych aktywnie pracować, postanowiła nie poddawać się i poprzez słowo walczyć o swoją wolność twórczą.

Na zaproszenie z Polski przy współpracy z Instytutem Teatralnym im. Z. Raszewskiego na deskach bratniego architektonicznie teatru Juliusza Osterwy w Lublinie z teatrem im. Janki Kupały w Mińsku Aleksandr Harcujeŭ mając w ręku tylko jedną broń - SŁOWO zawalczył o wolną Białoruś i jej tożsamość. Każdy naród nie gęsi i swój język ma. Czy tak jest w rzeczywistości na Białorusi? Tę tezę poddał w wątpliwość reżyser używając w swoim spektaklu dziwnego języka będącego mieszaniną rosyjskiego i białoruskiego, w którym mieszkańcy pozbawieni swojej tożsamości tracą poczucie sensu i znaczenia powtarzanych jak wytarte slogany słów.

Jest rok 2049 Rosja ciągle walczy na południowej swoje granicy, prewencyjnie, tak na wszelki wypadek zrzuca bombę na odległy Paryż a we wsi „Białe Rosy 13" wszystko jakby zatrzymało się w czasie i w przestrzeni. Do mieszkańców docierają tylko skrawki informacji, że tam za zachodnią granicą nie ma cara, jest jakaś republika, której znaczenia wszyscy zapomnieli. Wszystko jest dziwne, przeinaczone jakby zatraciło źródło, z którego pochodzi nadającemu mu sens i rację bytu.

Groteska i czarny humor, jakie reżyser Aleksandr Harcujeŭ wybrał na formę ścieżku dialogu z widzem pozwala jasno i klarownie zdefiniować, jak bardzo Białoruś zatraca swoją tożsamość identyfikując się z Rosją. Nikt już w wiosce nie pamięta czym jest Białoruś. Wytarta z biegiem czasu tablica informacyjna o szkole jak przez mgłę przypomina, że może gdzieś tutaj była republika, ale jak to bez cara? Milczek w tej roli Aleksandr Kaziała marzy o tym, aby kiedyś niczym Tomcio Paluch usiąść na grzebie swojej ukochanej gąski, unieść się w powietrze i daleko w kierunku zachodniej granicy zobaczyć Warszawę a może nawet Sztokholm. Nie wierzy w to, że wszystko tam za zachodnią granicą, jak mu ciągle wmawiają zostało spalone. Ma nadzieje, że tam może być lepiej. W małej społeczności wiejskiej uchodzi za dziwaka, żyjącego w swoim utopijnym świecie. Jako jedyny nie zachowuje się jednak ulegle i bezbarwnie z chwilą gdy daje schronienie Stefce(Valancina Harcujeva) z białoruskiego ruchu oporu. Jej ogromna empatia dla chłopaka pozwala mu emocjonalnie dojrzeć. Z małomównego chłopca Milczek staje się odważnym zadającym pytania o przyszłość młodym mężczyzną, który nie ugina się nawet pod presją Łabędzia - oficera z Moskwy.

Czysta biel munduru oficera (Mikołaj Stońka) przeraża jako coś co jest nierealne wręcz z kosmosu, oderwane od ziemi. Czy można żyć prawdziwie nie brudząc się? To pytanie daje widzom wiele do myślenia. Czy żyjesz prawdziwym życiem jeśli jesteś cały czas jak śnieżnobiały łabędź doniosły i doskonały? Piękne, wzniosłe ideały Rosji niczym łabędzie pióra są kłamstwem dla żyjącego prawdą Milczka. Przez jego brud, na ubraniu przemawia prawda. Wyśmiewany za odór gęsich odchodów dla Stefki jest czymś żywym, realnym w czym można się zakochać, jak w utraconej Białorusi.

Prawdy w wiosce Białe Rosy 13 jest niewiele. Na wytartej dawnej tablicy szkolnej jakieś słowo republika i gdzieś pogubiona Białoruś, która czy już coś znaczy?

Scenografia wykonana przez Aleksandrę Kanarską zacofanej bez swojego charakteru wioski przypomina zniszczony mebel, o który już nikt nie dba. Wszędzie siano wychodzące wręcz z butów przywołuje na myśl schematy o prostactwie i nieobyciu. Lejąca się wódka i brak jakichkolwiek celów oprócz donoszenia w celu zyskania poklasku staje się normą. Wszyscy już zapomnieli o roku 2020 gdzie gdzieś tam dalej100 km w Mińsku walczono o wolną Białoruś. Tylko Kakoŭski (Aleh Herbuz) wciąż pytając o to jaki mamy rok pamięta walki i ogrom cierpienia. W jego umyśle jest ciągle rok 2020 a ból przegranej walki uciska, nie pozwala żyć w rzeczywistości 2049 roku-dziwnej krainy bez swojej własnej tożsamości podległej carowi. Widz podczas spektaklu jest trzymany w napięciu do końca bez przerwy jak w walce o wolność, gdzie nie ma czasu na to, aby odejść i na chwile zapomnieć. Odejście z krzesła byłoby jakby zdradą, pozostawieniem Milczka w jego samotnej walce o utrzymaniu w tajemnicy miejsca schronienia działaczki ruchu oporu. Siedzimy więc do końca przez bite 2 godziny. Dochodzi jednak do tragedii. Tajemnicza Stefka, w której Milczek nieświadomie się zakochuje gnie z rąk Łabędzia - oficera z Moskwy.

Nadzieja jednak zawsze umiera ostatnia. Utopijne marzenie stanie się maleńkim Tomcio Paluchem spełnia się, staje się antyutopią, Milczkowi udaje się przedostać za zachodnią granicę. Piękna metafora stania się maleńkim pozwala zrozumieć, że prostota i dobroć czyni wolnym pozwalającym się unieść ponad kłamstwo i zło tylko tam, gdzie może być już tylko lepiej.

Kolejne projekty Grupy teatralnej „Kupałaŭcy" z pewnością będą jeszcze realizowane w Teatrze Osterwy, w ramach walki słownej na zło i głupotę ludzką. Artyści żywią jednak nadzieję, że będą mogli kiedyś wrócić do swojego teatru i tworzyć jako wolni ludzie ciesząc się swoją własną tożsamością.

Z całego serca im tego życzymy.

Dorota Pogorzelska
Dziennik Teatralny Lublin
21 czerwca 2022

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...