Luksus z pieprzykiem i nutą dekadencji

"Hotel Palace" - reż. Tomasz Valldal-Czarnecki - Teatr Komedii Valldal

"Hotel Palace" to miejsce gdzie szyk i elegancja spotykają się z absurdem i niewyszukanym humorem spod znaku Rolanda Topora. Wraz z Teatrem Komedii Valldal na półtoragodzinny instruktaż dostatniego życia w opływającym w luksusy i ekstrawagancję świecie bogaczy wybrać się powinni widzowie obdarzeni odrobiną dystansu do siebie i sporym poczuciem humoru.

Już od wejścia bohaterowie spektaklu lustrują hotelowych gości (widzów spektaklu "Hotel Palace"), zagadując ich i dając zarazem odczuć, że są nieco zażenowani taką "klientelą". Jesteśmy tu biedotą, która złakniona luksusu chciwie zagląda przez okna Grand Hotelu czy Orient Ekspresu, marząc o tym, by znaleźć się po drugiej stronie szyby. To oczywiście niemożliwe, bo Hotel Palace nie jest hotelem dla mas. To miejsce dla tych, którzy nie myślą o tym jak przetrwać "od pierwszego do pierwszego", ani nie boją się o to, czy starczy im na opłacenie kolejnej raty. Gości Hotelu Palace zajmuje raczej to, gdzie ulokują kolejny milion. Klient, który potrafi zapłacić każdą kwotę, może też wymagać wszystkiego. Tu spełnia się więc zachcianki gości, także te najbardziej niestandardowe.

Mamy szczęście. Ekipa hotelu postanawia przybliżyć nam dzień z życia tego przybytku luksusu i rozpusty. Wprawdzie gdzieś straszy jedną z pokojówek ubranie z promocji Lidla, gdzie indziej dyrektorowi "pachnie" biedą z H&M-u, ale po zlikwidowaniu przykrego zapachu pustych portfeli drogimi, rzecz jasna, perfumami, można przejść do meritum.

Poznajemy dyrektora, dwie pokojówki oraz hotelowego boya. Z boku sceny przygrywa nam grajek, niedarzony przez resztę hotelowego personelu szczególnym poważaniem. Za pomocą kolejnych, nieraz mocno montypythonowskich skeczy, zaznajamiamy się ze specyfiką hotelu, gdzie każda usługa jest możliwa. Oczywiście za określoną cenę. Pewien profesor na łożu śmierci szuka swojego ostatniego słowa, bo "wygrałem wiele bitew, ale wojnę o życie przegrałem" brzmi zdaniem dyrektora zbyt patetycznie. W poszukiwaniu natchnienia pomaga umierającemu biust pokojówki. Z kolei w śnie jednego z gości (o jego wielkim, słoniowym penisie, na którym na rowerze pedałuje karzeł), wezwany znawca snów dostrzeże bardzo niepokojące objawy...

Dowiemy się też o wielu innych problemach gości Hotelu Palace, które kreatywna obsługa oczywiście w mig rozwiązuje (według mnie najlepszym z nich jest zwiędły liść w pokoju), jak i o usługach specjalnych. Widzowie przy wejściu otrzymują "menu" z usługami, które można "wypróbować" na obsłudze hotelu w trakcie przedstawienia. Wśród wspomnianych usług znajdziemy takie, jak "chłopiec do bicia", "mały się cieszy, gdy zobaczy mniejszego" lub "czopek". Osobną kategorią jest "Palace we własnym domu", czyli co zrobić, by doznać odrobiny luksusu, będąc biednym.

Tekst Rolanda Topora jest oczywiście ciętą satyrą na zepsute, zdemoralizowane elity. Za pomocą surrealistycznych, często podszytych rubasznością i "pieprzykiem" krótkich scenek rodzajowych, przebija on nadęty do granic możliwości balon próżności, blichtru i przepychu zblazowanych bogaczy. Oczywiście w zaciszu hotelowych pokoi okazują się oni zdziwaczałymi, godnymi politowania ludźmi, z których można się pośmiać.

Reżyser Tomasz Valldal Czarnecki z właściwą sobie lekkością porusza się w konwencji kabaretu i stylizacji "dance macabre" (efektowna charakteryzacja Olgi Czachorowskiej-Kawały). W zbudowaniu przystającego do naszych realiów świata Hotelu Palace pomaga mu Szymon Jachimek, który tekst Topora zgrabnie zaadaptował do naszych warunków (stąd m.in. nawiązania do Żabki czy Biedronki). Za świetne kostiumy odpowiada Iwona Klein, zaś bardzo dobrze oddającą hotelowe pokoje i dowcip spektaklu scenografię z parawanu i kilku rekwizytów przygotowała Monika IKA Wójcik. Zespół realizatorów uzupełnia perfekcyjny za syntezatorem, wspomagający się chrumkającymi świnkami Artur Guza, który przez cały spektakl akompaniuje aktorom, miewając też zadania aktorskie.

By surrealistyczny humor zadziałał na widzów, musi zostać odpowiednio "podany". Prym na scenie wiedzie Michał Zacharek - przezabawny i bardzo sprawny aktorsko w roli boya hotelowego. Jego vis comica świetnie koresponduje z humorem Topora. Mnóstwo wdzięku i seksapilu wnosi Anna Podgórzak, uroczo wypowiadając sceniczne "ł" ze wschodnią wymową. To, idąc duchem czasu, pokojówka z Ukrainy, więc jej obecność w hotelu z najwyższej póki mogłaby nieco dziwić. Jednakże druga z pokojówek, Lady Palace grana przez Vilde Valldal Johannessen w spektaklu i w rzeczywistości pochodzi ze Skandynawii, a "ukraińskość" pokojówki Anny Podgórzak przykryć ma ewentualne błędy językowe lub niewłaściwą prozodię Vilde. Niepotrzebnie. Norweska tancerka w roli pokojówki z językiem radzi sobie całkiem dobrze. Zestaw hotelowych indywiduów uzupełnia grany z wyczuciem dyrektor (Mateusz Deskiewicz), szczególnie dobrze wypadający w epizodach spoza jego emploi (np. rozwrzeszczanego bachora).

Niestety, w grze aktorskiej od Zacharka, Podgórzak i Deskiewicza bardzo wyraźnie odstaje Vilde Valldal Johannessen, tancerka z ogromną sceniczną swobodą, ale bez warsztatu aktorskiego (dużo lepiej i naturalniej wypadła w bardzo udanej w jej wykonaniu biograficznej "Emigrantce" Teatru Komedii Valldal). Jednak każdy w hotelowej obsadzie zasługuje na duże uznanie. Dzięki nim udaje się utrzymać szaloną dynamikę kolejnych scen. Szkoda, że tak mało epizodów aktorskich ma dbający o warstwę muzyczną Artur Guza. Brakuje również większej liczby piosenek, z którymi zespół "Hotelu Palace" bardzo dobrze sobie radzi.

Zaproponowana widzom z gruntu prześmiewcza konwencja trafia do widzów, chociaż niekiedy ociera się o obsceniczność (np. scena "rozpusty"). Nie każdy dowcip jest "smaczny", tak zresztą jak obleśna momentami proza Rolanda Topora. Jednak galop pomysłów scenicznych reżysera (pacynki, improwizacje) imponuje świeżością i z pewnością wielu rozbawi do łez, pomimo prostej i przewidywalnej konstrukcji przedstawienia. Warunek jest jeden: wszelkiego rodzaju poprawność należy zostawić za drzwiami teatru.

Łukasz Rudziński
www.trojmiasto.pl
25 listopada 2017

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...