Łysak ciągle w awangardzie!

"Mleko" - reż. Paweł Łysak - Teatr Polski w Bydgoszczy

Bardzo dobrze się stało, że Paweł Łysak, jako pierwszy w Polsce, w zawodowym teatrze, zdecydował się zrobić spektakl dla kilkunastomiesięcznych dzieci. Takie przedstawienia zdarzały się już w Stanach, w Skandynawii. Ich celem jest uwrażliwienie maluchów na teatr. Oswajanie ich ze sztuką teatralną poprzez oddziaływanie na zmysły. Stąd, dużą rolę odgrywają tu dźwięk, kolor, ruch, a nawet zapach

„Mleko” jest opowieścią fabularną o kropli wody, która zamienia się w perłę. Wyśpiewywana treść perskiej bajki jest może dla dzieci nie do końca czytelna.  Ale nie o to tu przecież chodzi.

Największe wrażenie w tym spektaklu wywołuje dźwięk. Zwłaszcza wspaniała muzyka Macieja Szymborskiego, oparta na motywach dalekowschodnich i walcu Strawińskiego. Wykonywana na żywo na klarnecie, lutni i ciekawie skonstruowanych m.in. z butelek, dzwoneczków, piórek - instrumentach perkusyjnych. Interesująco brzmi też naśladowanie przez aktorów śpiewu mnichów tybetańskich.

Na scenie brakuje jednak koloru, ciekawego operowania światłem. Mało jest też przyciągających uwagą dzieci rekwizytów, barwnych, agresywnych kostiumów. Z opinii psychologów wiadomo, że na takie maluchy najlepiej oddziałują kolorystyczne kontrasty, np. zestawienie czerwonego, białego i czarnego, jak w przedstawieniu „Baby drama” przygotowanym przez Suzanne Osten w 2006 roku w teatrze Unga Klara w Sztokholmie. Tymczasem na naszej scenie jest szaro.

Aby już na początku skupić uwagę dzieci, choć na moment po ich wejściu na widownię powinna zapaść ciemność. Może rozwiązaniem byłaby też kurtyna powoli odsłaniająca baśniową rzeczywistość? Dzieci i aktorów usytuowano we wspólnej przestrzeni -  na perskim dywanie. Ale ponieważ nie ma wyraźnej granicy między światem widowni i sceny, niektóre maluchy uparcie wbiegają pomiędzy wykonawców, którzy dość konsekwentnie odnoszą je rodzicom. Takie przeganianie adresatów przedstawienia nie wygląda najlepiej.

Trzeba było albo powiedzieć dorosłym, żeby trzymali pociechy przy sobie, albo, znacznie lepiej, przy takiej koncepcji przestrzeni, pozwolić na te improwizowane występy. Zwłaszcza, że gros dzieci siedziało jednak spokojnie na swoich poduszkach. Zamieszanie nie byłoby więc zbyt duże.

Zastrzeżenia mam też do koncepcji ruchu scenicznego, samego wykonania i obsady. Pantomima i taniec nie są najmocniejszą stroną wykonawców. Brakuje im lekkości. Ruchowo stosunkowo najlepsza jest Anita Sokołowska, mimicznie Mateusz Łasowski, który też, jako młody ojciec, najlepiej, bo bardzo ciepło i serdecznie, nawiązuje kontakt z widownią.

Choć przedstawienie zrealizowane jest w dużej części w estetyce widza dorosłego, większość dzieci oglądała spektakl z zainteresowaniem i w dużym skupieniu.

Pawłowi Łysakowi należy się wielkie uznanie za to, że podjął się u nas tego niecodziennego a tak wartościowego dla rozwoju dziecka przedsięwzięcia.

Anita Nowak
Teatr dla Was
3 lutego 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia