Magia z duchami

"Czerwona droga do Sabaiby" - reż. Emilia Sadwska - Teatr im. Stefana Jaracza w Olsztynie

Wczoraj na scenę Teatru Jaracza wróciła najmocniejsza premiera tego sezonu - "Czerwona droga do Sabaiby" Oscara Liery w reżyserii Emili Sadowskiej. To coś dla wielbicieli magicznego realizmu. O spektaklu rozmawiamy z aktorem Grzegorzem Gromkiem i Giovannym Castellanosem, Kolumbijczykiem z urodzenia, olsztynianinem z wyboru

To przedstawienie zaskakujące. I olśniewające widza monumentalnym, plastycznym pięknem i niezwykłą fabułą. Reżyserka Emilia Sadowska zrealizowała bardzo przemyślany spektakl, który jest doskonałą kompozycją ruchomych brył, kostiumów i światła. W tej surowej, a jednocześnie baśniowej i surrealnej przestrzeni rozgrywa się szkatułkowa opowieść o niespełnionych namiętnościach, zdradzie i desperacji.

Rola do odkrycia

Sadowska przeniosła na scenę dramat Oscara Liery, wybitnego meksykańskiego dramaturga z drugiej połowy XX wieku. Jest to opowieść w konwencji realizmu magicznego. Dlatego nie jesteśmy pewni, czy Fabian, żołnierz, który przybył do wioski i spotyka przeróżnych jej mieszkańców, śni sen o swej przeszłości. Nie wiemy nawet, czy była ona taka, jak się nam początkowo wydaje.

- Literatura iberoamerykańska kiedyś bardzo mnie interesowała, teraz trochę mniej- mówi Grzegorz Gromek, odtwórca roli wiejskiego szamana. - Zaczynałem od Gabriela Garcii Marqueza. W "Czerwonej drodze do Sabaiby" widz odnajdzie charakterystyczne dla tej literatury wątki i sposoby opowiadania. Z drugiej strony "Sabaiba" przypomina "Rękopis znaleziony w Sarragossie".

Jak mówi aktor, przygotowania do wystawienia sztuki dzielą się na etapy. - Podczas pierwszego pracowaliśmy nad poszczególnymi scenami, ale jeszcze bez dekoracji - wspomina. - Kiedy weszliśmy na scenę, okazało się, że musimy zaczynać od nowa, ponieważ scena obrotowa i scenografia wymagały od nas radykalnych zmian.

Gromek dodaje, że w jego roli jest jeszcze dużo do odkrycia. - Nie jest jeszcze w pełni wyeksploatowana - tłumaczy. - Ale teatr to nie film, którego po zakończeniu zdjęć i montażu nie można już zmienić.

W spektaklu gra również Milena Gauer, żona Grzegorza Gromka. Carmen, w którą się wcieliła, to postać zagadkowa i tragiczna.

Lubimy opowiadać

Jako dawna czytelniczka prozy iberoamerykańskiej byłam "Czerwonej drogi"... bardzo ciekawa. I w tekście oraz w jego realizacji odnalazłam smak magicznego realizmu oraz pewne stałe w tej literaturze, jak się wydaje, zderzenie: bogactwa i biedy, przemocy możnych i bezsilności ich poddanych, obcowania żywych i umarłych. Czy ten pisarski obraz jest prawdziwy? - Jak najbardziej - odpowiada Giovanny Castellanos, Kolumbijczyk z urodzenia, olsztynianin z wyboru, szef Sceny Margines w Teatrze Jaracza. - Realizm magiczny jest dla nas oczywisty, to jest nasz chleb powszedni.

- Ale chyba jednak nawet w Kolumbii nikt przy wieszaniu prania nie idzie do nieba? - pytam.

- Nie, ale się w to wierzy - tłumaczy Castellanos. - O takich wydarzeniach opowiada się jak o czymś normalnym. My lubimy opowiadać i nawet proste, zwykłe historie nasączamy magią. Mamy też silne związki ze zmarłymi. Oni nie opuszczają nas zaraz po śmierci, a jeśli nawet odchodzą, to bywa, że wracają. Nie ma w tym nic strasznego czy przerażającego. To dla nas normalne.

Przypomnijmy, że na Scenie Margines można obejrzeć "Klauna" w reżyserii Castellanosa. To prawdziwie cyrkowa inscenizacja zabawnej i mądrej sztuki jednego z najwybitniejszych pisarzy czeskich Pavla Kohouta.

Ewa Mazgal
Gazeta Olsztyńska
31 marca 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia