Makbet jako narzędzie tortur

"Tragedia Makbeta" (The Tragedy of Macbeth) – reż. Joel Coen – USA

Reżyser Hollywoodzkich przypowieści na temat życia, mierzy się z klasycznym dramatem Shakepeare'a, czy wyjdzie z niego zwycięsko? Co czai się w zakamarkach myśli?

Shakespeare, William, postrach uczniów, przynajmniej dla mnie był straszny, straszny niczym zjawy pojawiające się w jego sztukach, zawsze zastanawiałem się, dlaczego męczy się nim dzieci w szkołach ponad-podstawowych, przecież generalnie i tak nic, lub niewiele rozumieją z tego, co napisał.

Oświecenie i zrozumienie przychodzą z wiekiem, razem ze znajomością języków, jakże różny jest Shakespeare Barańczaka od Shakespeare'a w oryginale, można powiedzieć, że to dwie różne postacie, operujące na innych poziomach świadomości, Shakespeare nowożytnoangielski odsłania swoją Szekspirowatość w pełnej krasie, pozwala odkryć związki znaczeń, których w polskim trzeba szukać ze świecą w ręku. Makbet jest jednym z narzędzi tortur, stosowanym w systemie oświaty żeby pokazać młodzieży, że Shakespeare wielkim poetą był, niezależnie od tego ile zrozumieją albo będą w stanie zrozumieć w miejscu i czasie, w którym się znajdują, oprócz bycia wyżej wymienionym, jest również – Makbet- dramatem poruszającym tematy kontrowesji dotyczących sukcesji tronu, primogenitury, tyranii, miłości i relacji małżeńskiej i w ogóle relacji rodzinnych, jako takich, płodności i bezpłodności, o czasie, jako przyszłości w teraźniejszości, o denaturyzacji dynastycznego czasu poprzez zlikwidowanie jego punktu grawitacyjnego, czyli króla oraz działaniu wyższych sił (w tym wypadku demonicznych) w stosunku do woli człowieka i odpowiedzi na nie wyrażanej przez działania tego samego człowieka, i tak dalej.

Szkocka sztuka, jak wskazuje sama nazwa, związana jest tematycznie ze Szkocją, bez tego kraju również trudno wyobrazić sobie wystawienie jej w jakiejkolwiek formie, w jakimkolwiek miejscu, w jakimkolwiek czasie, otóż, Makbet, jako taki nie powstałby gdyby nie koronacja szkockiego króla Jakuba VI na króla Anglii w marcu 1603, istnieje wiele spekulacji łączących datę premiery z różnymi innymi okazjami takimi jak : Spisek Prochowy, ceremonia powitalna dla króla Jakuba w St.John's College w Oxfordzie, gdzie pojawić się miały trzy Sybille, odwiedzinami szwagra króla Danii Chrystiana IV, z okazji, których Shakespeare wraz ze swoją Kompanią przejętą zaraz po koronacji przez króla, miał Wystawić Makbeta. Bez wątpienia istnieje związek między sztuką a postacią króla Jakuba, zainteresowanego magią i czarnoksięstwem, zwalczaniem albo raczej prześladowaniem kobiet uważanych za czarownice, uważającego się za dziedzica Banka w linii prostej. Najbardziej prawdopodobną datą premiery był rok 1606, na Londyn spadła plaga, teatry zostały zamknięte na wiele miesięcy, powodowało to straty, dlatego Kompania zdecydowała się zagrać Makbeta po raz pierwszy przed królem Jakubem w jego pałacu, żeby uratować kulejące finanse, a stawka gry na dworze musiała być wysoka.

Później Makbet adaptowany był tysiąc i jeden razy na różnorakich scenach i w różnorakich mediach, raczej nie da się policzyć tych adaptacji na palcach jednej ręki, skoro omawiamy film, skupmy się na adaptacjach filmowych, pierwszą był Makbet Orsona Wellesa z 1948, kolejną Tron we Krwi Akiry Kurosawy z 1957, następną Makbet Romana Polańskiego z 1971, ostatnia odsłona, omawiane w tej chwili to dzieło Joela Coena, debiutujące 24 września 2021 na New York Film Festival, pojawiające się w wybranych kinach 25 grudnia tego samego roku, od 14 stycznia streamowane na Apple TV+.

Znakiem czasu jest, że Apple, korporacja produkująca smartphony zajmuje się dystrybucją filmów w tym adaptacji Shakespeare'a, Joel Coen razem ze swoim bratem Ethanem znany jest z filmów rozpatrujących naszą całkowicie przypadkową egzystencję przez pryzmat Losu albo/i Boskiego Zarządzenia w intepretacji postkafkowskiej (Barton Fink, Fargo, Big Lebowski, To nie jest kraj dla starych ludzi), dlatego nie jest niczym dziwnym, że w końcu, już bez Ethana, sięgnął do dramatu, czy nawet tytułowej tragedii (niewiadomo do końca czy to tragedia) wymyślonej przez człowieka zwanego Williamem Shakespeare'em, stawiającego jednostkę przed problemem determinizmu i własnej roli w ucieleśnieniu proroctw.

Makbet Coena, mimo możliwości skorzystania z pełnej palety kolorów, spowity jest w ciemności, mleczne, falujące, pełznące i wznoszące się mgły rozświetlają je przez cały czas trwania filmu, długie cienie kładą się prostopadle, przestrzenie zdominowane są przez kąty proste i ich zwielokrotnienia, otoczenia sprawia wrażenie nierealności, umowności, oniryczności, koszmaru. Rzędy szerokich łuków i głębokich perspektywistycznie widoków przynoszą na myśl Surrealizm, co współgra z wizą Makbeta, jako snu, dekoracja jest minimalna, ściany pozbawione są ozdób, rozgrywa się nich pojedynek światła i cienia. Sztylet unoszący się nad ziemią, który widzimy wraz z Makbetem jest trikiem światła, marą chorego umysłu. Akcja ma miejsce właściwie w dwóch miejscach (nie licząc początkowego pola bitwy, niepojawiającego się później, nigdy oraz drogi w lesie Birnam) monumentalnego zamku Makbeta oraz zrujnowanego domu na rozstaju dróg (odpowiednika zajazdu, przy którym ginie Banko), co sprawia wrażenie arystotelesowskiej zasady trzech jedności. Miłym gestem było przedstawienie nadejścia lasu Birnam zgodnie z tradycją teatralną jako sterty liści na posadzce przywianych w tym wypadku przez wiatr.
Podobnie okrycia wierzchnie, stylizowane na wieki średnie, ale jednocześnie ultranowoczesne, anachroniczne, cyber-średniowieczne. Reżyser starał się tym samym podkreślić 'teatralność' swojej adaptacji. W końcu w czasach Shakespeare'a również używano stylizowanych dekoracji i anachronicznych kostiumów (np. mieszanie stroju elżbietańskiego z rzymskim).

Nacisk w sztuce określanej już jako 'horror' Shakespeare'a jest położny jeszcze bardziej na elementy grozy, ale nie na czysto fizyczne jej elementy jak we wcześniejszych adaptacjach a bardziej na psychiczne, toteż widzimy ducha Banka jedynie przez kilka sekund, jak przechodzi niczym zjawa korytarzem przy okazji stając się widoczny dla Makbeta, który po wypiciu magicznego specyfiku sprokurowanego przez jego żonę, co jest wyraźnym odniesieniem do często jej przypisywanego statusu - kolejnej, piątej, po Hekate i Trójce wiedźm- czarownicy, nagle widzi trzy siostry na belkach stropu, prosząc o ukazanie proroctw, magicznymi sztuczkami tworzą pod jego stopami jezioro (kocioł w orginale), z którego wyłaniają się wróżebne znaki. Przy okazji następuje kontrakcja dwóch scen w jedną. Co jest dosyć częste w adaptacji przeznaczonej głównie do serwisu streamingowego. Trudno powiedzieć coś negatywnego o grze aktorów, biorąc pod uwagę wyzwanie, jakim zawsze jest adaptacja tekstów Shakespeare'a, zachowane są wszystkie 'thou' and 'thee', język nie jest unowocześniony.

Coen przedstawił główną parę M. i Lady M., jako parę starców, którym niedane jest mieć potomstwo, z tego względu już od początku wiadomo, że ich próby utrzymania się przy władzy są skazane na porażkę, w społeczeństwie i w czasie, gdzie płodność i możliwość posiadania męskiego potomka były fundamentami, na których opierało prawo do rządzenia poddanymi. Co jest zgodne z obrazem, jaki kreśli nam Shakespeare, od zawsze zastanawiano się czy Makbetowie mieli jakieś dzieci, ale nawet, jeżeli kiedyś mieli, ceną, jaką muszą zapłacić za koronę w momencie uzurpacji jest jałowość, w kwestii seksualnej, jaki i emocjonalnej. Makbet Coena, jakim go widzimy jest Makbetem zadumanym, Makbetem zamyślonym, Makbetem melancholijnym, Makbetem ciężko doświadczonym przez życie i to od samego początku filmu. Już znajduję się na krawędzi, spotkanie z trzema siostrami w formie jednej pozostaje ostatecznym i spodziewanym skokiem w przepaść. Podobnie z Lady Makbet, mającą śmierć w oczach od pierwszego pojawienia się na ekranie.

Poza główną parą, wyróżniają się same Trzy Czarownice oraz Ross. Trzy, a właściwie jedna - niczym u Kurosawy- Czarownica symbolizowana jest przez od pierwszych sekund filmu przez trzy kruki, gdy spotkamy ją na zwiędłych wrzosowiskach, jest hybrydą między śmiercią z Siódmej Pieczęci Bergmana a samym ptakiem, potem jest groźną obecnością wiszącą i latającą nad Makbetem jak miecz Damoklesa i prowadzącą go dosłownie, do smutnego końca. Ross z drugiej strony jest szarą eminencją, obecną we wszystkich kluczowych punktach akcji. To on jest świadkiem ucieczki Malcolma i Donalbleina, to on przynosi wieści o mianowaniu Makbeta, tanem Cawdoru, to on jest trzecim mordercą, odpowiedzialnym za śmierć Banka, to on w porozumieniu ze starcem (dublowanym przez znaną nam już Wiedźmę) trzyma złapanego przez siebie Fleance'a jak asa w rękawie, to on powiadamia Malcolma o tyranii panującej w Szkocji i Macduffa o zabójstwie jego rodziny, sam zabija Lady Macbet będąc przez cały prawą ręką samego Makbeta, to on – jak się domyślamy- jest zamieszany w brak oporu przed wojskami Macduffa, Malcolma i Siwarda. Jest bardziej żywy, bardziej ambitny, bardziej głodny władzy niż główni winowajcy, jest czynnikiem, na którym opiera cała fabuła, niespokojnym duchem, który prowadzi wszystko do przodu. Ostatecznie zapada głęboko w pamięć.

Makbet jest dziełem z krainy snu, mrocznym, mocno stylizowanym, kręconym ze świadomością konwencji teatralnych, tym samym usadowionym w dziedzinie podświadomości i zuniwersalizowanym (jak wszystkie adaptacje dawnych sztuk, związanych w chwili powstania z konkretnym czasem i miejscem, w wypadku Makbeta, wstąpieniem na tron nowego króla, obcego, bo pochodzącego ze Szkocji oraz lęki i nadzieje będące konsekwencją nowej sytuacji).

Tym samym powiązanie między niepewnym, lękliwym pełnym wewnętrznej trwogi Makbetem a dynamicznym Rossem, prowadzącym go do upadku i grającego we własną grę, byłoby przedstawieniem zdominowania inklinacji do czynienia dobra przez inklinację do czynienia zła wewnątrz ludzkiego umysłu.

Michał Grossman
Dziennik Teatralny Warszawa
14 lutego 2022
Wątki
KinoFani

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...