Makbet po białostocku

„Makbet" - aut. William Shakespere - reż. Grzegorz Suski - Teatr Dramatyczny w Białymstoku

„Czemuś się wzdrygnął? Same dobre wróżby!" – Banquo, przyjaciel Makbeta, zadaje to pytanie przyjacielowi, gdy obaj słyszą zapowiadające ich przyszłość słowa wiedźm. Tym samym rozpoczyna się widowisko najczęściej wystawianego dramatu Williama Shakespeare'a. Za białostocką adaptację odpowiada Grzegorz Suski. Wyszło nieźle, ale są też minusy.

Co przyciąga widzów do teatrów na „Makbeta"? Na pewno tematyka. Pragnienie władzy. Dojście po trupach do celu. Opowieść o zbrodni i poczuciu winy, nakręcających spiralę śmierci. Owe trzy elementy zawarte w Szekspirowskim tekście od XVII wieku zachęcają widzów do zagłębienia się w tragedii szkockiego bohatera.

Adaptacja „Makbeta" w reżyserii Grzegorza Suskiego na pewno jest ciekawą i warto się na nią wybrać. Jednak nie jest to reżyserski majstersztyk twórcy, tak jak rewelacyjny „Hobbit". Co zawiodło?

Siadając w teatralnym fotelu, widz otrzymuje intrygującą opowieść, która ma wciągnąć go na dwie godziny w świat przepowiedni, zbrodni oraz kary za nią. Już od samego początku zachwyca odbiorcę zarówno scenografia oraz warstwa muzyczna, prezentacja multimedialna, a także unosząca się przed spektaklem mgła.

Niby wszystko w porządku, jednak jest kilka „teatralnych ale".

Po pierwsze wspomniane opary. Zbyt mała sala – obecnie budynek Teatru Dramatycznego w Białymstoku przechodzi generalny remont – powoduje, że zbyt gęsta mgła unosi się nawet przed nosami widzów siedzących w ostatnich rzędach na balkonie. Trochę to uciążliwe.

Reżyser w komunikacie medialnym wspomina, że miejsce, kino Ton, nie jest do końca utrudnieniem. Grzegorz Suski dostrzega w nim atut: „Dzięki temu nie możemy zmieniać scenografii. Za to możemy na niej pięknie malować światłem. Scenografia musi być też uniwersalna – staje się jednocześnie bunkrem, zamkiem i kościołem." Ma rację. Jednak wspomniany mgielny mankament przed rozpoczęciem oraz kiepska widoczność – kilka scen rozgrywa się przed proscenium, przez co osoby siedzące na balkonie widzą niewiele – nie należą do plusów. Być może w odnowionej siedzibie Dramatycznego, widowisko będzie lepsze w odbiorze.

Po drugie, gra aktorów. Bernard Bania, Piotr Szekowski i Marek Tyszkiewicz, jak zwykle, rewelacyjnie wcielają się w swoje role. Podobnie jest z żeńską stroną obsady. Gra Arlety Godziszewskiej, Beaty Chyczewskiej, Agnieszki Możejko- Szekowskiej, Katarzyny Siergiej oraz Justyny Godlewskiej- Kruczkowskiej jest na najwyższym poziomie. Dla nich wszystkich warto wybrać się na białostockiego „Makbeta". Jednak u ostatniej z wymienionych, grającej Lady Makbet, trochę bym zmienił zachowanie postaci.

Żona Makbeta jest w sztuce widziana jako femme fatale. To również zauważalne jest i w grze Justyny Godlewskiej-Kruczkowskiej. Jednak gdy postać popada w szaleństwo, ów obłęd widoczny na scenie jest za spokojny, zbyt ugrzeczniony. A szkoda. Byłoby miło zobaczyć odgrywaną postać władczyni „z utartym pazurem kobiety fatalnej" lunatykującą po scenie i wyjącą w przerażeniu: „Czuć tu zawsze krwi zapach. Wszystkie kadzidła Arabii nie uwonnią tej małej ręki. Och! och! och!".

Dziwnie też wygląda uwspółcześnienie – w postaci wplecenia wątków odwołujących się do teraźniejszości. Przykładem mogą być druty kolczaste w multimedialnej warstwie lub pewien rekwizyt. Jest nim kamera, którą Doktor filmuje lunatykującą Lady Makbet. Lekarz? Filmuje? W XI wieku?

Jak już zostało powiedziane powyżej, bardzo pozytywne wrażenie robią muzyka i scenografia. Pierwsza, rewelacyjnie oddaje charakter scen oraz emocje bohaterów. Druga odznacza się prostotą i urzekającym minimalizmem oraz zabawą z wielkością oraz kształtem. Za obie odpowiada reżyser. Można śmiało powiedzieć, że pod tym względem „Makbet" po białostocku jest ucztą dla uszu i oczu.

Na koniec wielkie brawa należą się dla Kacpra Wnorowskiego. 10-latek znalazł się na scenie dzięki warsztatom teatralnym. Powierzona mu rola dziecka została odegrana w mistrzowski sposób. Istnieje podejrzenie, że dorosła obsada spektaklu może za kilka lat bać się konkurenta. Oczywiście, jeśli ów zechce rozwijać swoją aktorską karierę. Redakcja Dziennika Teatralnego mocno trzyma kciuki za Kacpra.

Jakub Sosnowski
Dziennik Teatralny Białystok
19 maja 2022
Portrety
Grzegorz Suski

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia