Makbet w wydaniu Kurosawy

"Tron we krwi" - reż. Akira Kurosawa - (JAP) - zdjęcia - Asakazu Nakai - mater. prasowe

Jedną z najbardziej magicznych i intrygujących adaptacji szekspirowskiego „Makbeta" jest „Tron we krwi" Akira Kurosawy. Reżyser całkowicie zainspirowany tragedią, przefiltrowuje ją przez kulturę Dalekiego Wschodu. Wszystko tu jest inne od tego, do czego zdołaliśmy przywyknąć. Począwszy od scenerii, poprzez aktorów i sposób przygotowania posiłku, skończywszy na sztukach walki.

Jednak najbardziej innowacyjny wydaje się krajobraz. Nie tylko obrazuje azjatycką naturę, ale również uczestniczy w akcji. Gęsta mgła oddaje tajemniczy nastrój. Wciąga bohaterów w grę o przetrwanie. Dudniący wiatr potęguje strach i niepewność. W dodatku ciągnące się w nieskończoność sceny, pozwalają widzowi odczuć niebywale zimny nastrój toczącej się akcji. Ma się wręcz wrażenie, że zostajemy przeniesieni do krainy skutej lodem, zupełnie pozbawionej emocji. Brak dynamiki w gestach aktorów sprawia, że wszystko wydaje się powolne i ociężałe. Samuraje skradają się do wiedźmy w sposób zakrawający o kradzież całego czasu antenowego.

Bezruch uwydatnia kunszt aktorski. Taketori Washizu (w tej roli Toshirō Mifune) to japoński wojownik, który dzierży w rękach broń i dosiada konia. Jego twarz jest jak otwarta księga. Wyraża obojętność lub ból. Wszystkie z emocji są w mistrzowski sposób przerysowane. Przeciwnie niż u jego żony – Asaji (Isuzu Yamada). Ta nie wyraża żadnych uczuć. Jej oblicze przypomina maskę, którą zdejmuje dopiero, gdy nie może usunąć wyimaginowanej krwi z rąk. Wiedźma, zwana mono-no-ke, jest tu uosobieniem brzydoty i tajemnicy. Wciąga bohaterów w magiczne przepowiednie, od których zależy całe ich życie.

Mimo osadzenia dramatu w czarno-białej rzeczywistości, egzotyczność przedziera się przez niezwykłe kostiumy. Wzorzyste kimona i nieprzeciętne nakrycia głowy podkreślają kulturę Japonii. Kto by pomyślał, że Makbet może walczyć w hakamie, ściśnięty ciasnym pasem.

Kurosawa nie posługuje się w filmie językiem wyciągniętym ze stronnic Szekspira. Wypowiedzi są skąpe, ale treściwe. Nie zawierają zbędnych porównań. Język jest lakoniczny, wzbogacony o charakterystyczne okrzyki. Z kolei ilość bohaterów może przytłoczyć widza, szczególnie w scenach walki, w których całe setki uzbrojonych mężczyzn ściąga na spowitą mgłą polane. Brutalne sceny walki są pomijane, a o ich rezultacie dowiadujemy się choćby po zakrwawionym przedmiocie. Zatem odmiennie niż w typowym szekspirowskim „Makbecie", bo przecież tam krew leje się strumieniami.

Film Kurosawy jest wyjątkowy. Ma tą cechę , że przypada do gustu odbiorcy ze wszystkimi jej plusami i minusami, albo wywołuje u niego negatywne odczucia zmieszane z nudą i wrażeniem sztuczności. Nie ulega wątpliwości, że niecodzienny obraz „Makbeta" jest fenomenem, który świadczy o tym, że Szekspira można odegrać zawsze i wszędzie.

Anna Grzelak
Dziennik Teatralny Łódź
25 stycznia 2021
Portrety
Akira Kurosawa
Wątki
KinoFani

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia