Małżeństwo jak chrzan

"Klub kawalerów" - reż. Łukasz Gajdzis - Teatr Polski w Bydgoszczy

Żenić się czy się nie żenić? - oto jest pytanie. Stawiają je twórcy najnowszej premiery w Teatrze Polskim. Kilkuminutową owacją na stojąco przyjęła publiczność sobotnią premierę "Klubu kawalerów" w reżyserii Łukasza Gajdzisa. Kto nie ma jeszcze pomysłu na świąteczny prezent, niech zakupi bilet. Najlepiej dla męża lub żony

Pierwsza kłótnia o nocną lampkę, druga o za mało słoną zupę, kolejna o sposób chodzenia - tak wyglądało małżeństwo Jana Piorunowicza, jednego z kawalerów tytułowego klubu. Od soboty w Teatrze Polskim można oglądać sztukę Michała Bałuckiego, którą na scenę przeniósł młody reżyser naszego teatru, Łukasz Gajdzis. To za jego sprawą na bydgoskiej scenie od dłuższego czasu broi Pchła Szachrajka, to on rozruszał publiczność na "We are the champions. Piosenki sportowe". Kto sądził że równie zabawnie będzie i tym razem, był w błędzie. Było... o wiele zabawniej!

Klub kawalerów tworzą panowie będący zatwardziałymi przeciwnikami małżeństwa - jeden nieśmiały, drugi wręcz przeciwnie, kolejny nieszczęśliwie zakochany. W sumie jest ich szóstka. W końcu pojawia się osoba, która spokój w klubie burzy. Tak, tak. To kobieta.

Spektakl jest intrygujący już od pierwszego momentu, gdy oczom widzów ukazuje się świetna, bardzo oszczędna scenografia - mężczyźni o swoich bolączkach i złych kobietach rozmawiają w towarzystwie manekinów, oczywiście płci męskiej. Gdy w późniejszej scenie pojawią się panie - im towarzyszyły będą postaci w sukniach ślubnych. O ile w pierwszej części dekoracja jest tłem dla damsko-męskich rozgrywek, w drugiej części jest równorzędnym bohaterem. Panowie grają w ślubnych garniturach, panie w śnieżnobiałych sukniach. Po scenie jeżdżą ślubne łoża, a na jej środku stoi ogromny, weselny oczywiście, tort.

Nie ma przepychu, natłoku, bałaganu. Jest wymownie, sensownie, ze smakiem. Jak czarno-biała ślubna fotografia. W tej dekoracji, nieprzytłaczającej, nieograniczającej, doskonale odnaleźli się aktorzy bydgoskiej sceny, którzy podczas spektaklu świetnie się bawili. To zresztą udzieliło się widowni, która nagrodziła ich kilkuminutową owacją na stojąco. Nie ma co filozofować, a wybrać się do gmachu na Mickiewicza. I mieć świadomość, że temat zabawnej sztuki jest bardzo poważny. To małżeństwo, którego kwintesencję wyraził wprost pan Motyliński: Małżeństwo jest jak chrzan. Nieraz się człowiek nad nim spłacze, ale zawsze zje go ze smakiem.

Katarzyna Oleksy
Express Bydgoski
22 grudnia 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...