Mam zdolności wokalne i sceniczne

rozmowa z Januszem Radkiem

Rozmowa z Januszem Radkiem

Pana najnowsza płyta nosi tytuł "Dziwny Ten Świat - opowieść Niemenem". Czesław Niemen pojawił się w pana artystycznym życiu nie po raz pierwszy... Wystarczy wspomnieć znakomite wykonanie przez pana utworu "Dziwny jest ten świat" na festiwalu w Opolu w 2003 roku. Skąd to zamiłowanie do twórczości Niemena? 

- Czesław Niemen pojawiał się w mojej wyobraźni jako artysta, który przede wszystkim imponował osobowością. Mnie osobiście imponuje tym, że nie był artystą, który robił coś wyłącznie dlatego, żeby ludzi bawić. Gdy zabierałem się za twórczość Niemena, nie chodziło mi tylko o to, żeby zaśpiewać jego piosenki, bo to, że potrafię i mogę je wykonać wiedziałem już zarówno pięć, jak i dziesięć lat temu. 

Trudno doścignąć Czesława Niemena... 

- Dla mnie Niemen jest platformą w kontaktowaniu się z ludźmi. Bo tak naprawdę jestem porażony poziomem polskiej rozrywki, polskiej piosenki. Wykonawcy piszą te piosenki w taki sposób, aby słuchaczy przede wszystkim nie drażnić, nie męczyć. Aby spokojnie przeżywali kolejny dzień. Takie zabawianie ludzi w sposób jałowy i głupi ma prowadzić do sukcesu i popularności. 

Pan ma inną receptę na sukces?!

- Ja szanuję swoją publiczność. Przedstawiam jej program, którym mam coś ciekawego do powiedzenia. Nie wpisuję się w taki model rozrywki, w którym zabawa ma być prostactwem. Obca mi jest też nadęta forma sztuki, przez swoją enigmatyczność udająca, że znajduje się na wyższej półce. Bo to kojarzy się w większości z nudą. Wykorzystuję wybrane utwory z repertuaru Niemena do stworzenia własnego programu scenicznego, odkrywając również swoje zainteresowanie światem. Znajdując zarazem sposób na przekazywanie innym własnej wrażliwości. Nie widzę dzisiaj twórców, którzy bez strachu o spadek popularności w taki sposób opisaliby rzeczywistość - tak jak Niemen. W sobie także nie znajduję takiej odwagi, bojąc się zarzutów że jestem pretensjonalny.

Czesław Niemen był artystą, który o kilka kroków wyprzedzał swoje czasy. Pan również stara się wychodzić przed szereg, nieustannie stawiać sobie nowe, bywa że coraz trudniejsze, wyzwania.

- Sądzę, że przyjdzie jeszcze taki czas, jaki już kiedyś w Polsce był, kiedy będziemy doceniali nie tylko użytkowe i codzienne walory piosenki. Mam nadzieję, że piosenka znów stanie się wartością, która czasem jest pomocna w bardzo prostym życiu. Potrafiącą wywołać uczucia wzruszenia i autentycznej radości, niekiedy może trochę infantylne. Ale niech to wzruszenie będzie wiarygodne, prawdziwe. Niech nie będzie płaskie. Bo prostota a prostactwo to jest coś zupełnie innego. Mam to szczęście, że jak już śpiewam, to ludzie rzeczywiście mnie słuchają. Nie wpada to jednym uchem, by szybko wylecieć drugim. Zresztą ja nie umiem inaczej. Nie potrafię zaśpiewać piosenki, która mnie samego nie absorbuje, a co za tym idzie - nie absorbuje słuchacza. Nie chodzi o to, żeby piosenka była pretensjonalnie mądra, ale żeby zatrzymała na chwilę, skupiła na sobie i pozostawiła jakieś wrażenie po sobie. Obojętność jest najgorsza. 

W pana przypadku zetknięcie się wysokiej sztuki z tanią rozrywką miało miejsce w 2004 roku, kiedy wziął pan udział w polskich eliminacjach do konkursu Eurowizji, imprezie, o której mówi się, że jest targowiskiem próżności i festiwalem kiczu. Mimo to zajął pan wysokie piąte miejsce. 

- Dzisiaj na świecie nie ma już sztywnych podziałów na gatunki. Nie ma czystej formy alternatywy, jazzu albo popu. Popularną rzeczą, czyli popową, równie dobrze może być forma awangardowa. Ludzi trzeba zaciekawić swoją artystyczną wypowiedzią, co może przybrać różne kompilacje stylów. Nie ma stałych, sztywnych gatunków, jest wyrażanie siebie. Szuflady są wygodne dla leniuchów.

Pan czuje się artystą zaszufladkowanym? 

- Dzięki Bogu nie mam problemu z zaszufladkowaniem. Mam zdolności wokalne i sceniczne, dzięki którym z łatwością stosuję różne formy muzyczne i teatralne, żeby tworzyć coś, co jest moją dzisiejszą wypowiedzią a jednocześnie nie jestem zawodowym aktorem. Tacy ludzie nazywani są często zwierzakami scenicznymi i rzeczywiście tak jest, bo ja ciągle jestem głodny i ciekawy reakcji ludzi gdy ich zaskakuję, popisuję się, rozbawiam, ale i wprowadzam w zakłopotanie. Wracając jeszcze do Eurowizji, to była ona dla mnie jednorazową możliwością pokazania się dziewięciu milionom ludzi, którzy takie widowiska oglądają, którzy przypadkowo dzięki temu mogą trafić na takie osoby jak ja. Czego efektem może być przyjście na mój koncert. A ludzie raz wciągnięci nie mogą się wyzwolić. Stanie się wreszcie tak, że liczba wchłoniętych będzie tak duża, że Radek stanie się tak popularny że aż popowy. Kto powiedział że nie...?!

Znakomicie wypromował pan swoją osobę dzięki udziałowi w musicalu "Jesus Christ Superstar" realizowanym przez chorzowski Teatr Rozrywki. Zgodzi się pan ze zdaniem , że rola Judasza była przełomowym momentem w pana karierze? 

- To był przełom, który dotyczył już ukształtowanego człowieka. Miałem wtedy 30 lat i dowiedziałem się, że oprócz głosu jest jeszcze interpretacja. Dowiedziałem się, że cała scena jest do opanowania, zawładnięcia... Rola Judasza to kwintesencja ludzkich napięć i rozterek, dzięki niej odkryłem w sobie całą plastyczność niewyuczonego aktorstwa. To stało się tak pociągające, że za każdym razem wydobywam z piosenek ostatnie krople treści. I nie ma znaczenia, czy piosenki są moje czy zawłaszczone - one już są tylko moje. Nie myślę o tym, czy z kimś rywalizuję lub się sprawdzam, czy wreszcie popisuję się, że jestem lepszy. Zmagam się tylko z sobą, dzięki czemu mogę stawiać sobie ciągle nowe wyzwania, szukać w świecie piękna i głupoty, by to pierwsze wychwalać, a to drugie pozostawić mniejszym. 

***

Recital
Janusz Radek wystąpi dzisiaj w Gliwickim Teatrze Muzycznym z recitalem.

"Koncert na głos i ręce" będzie miał miejsce na Scenie przy Nowym Świecie. Podczas recitalu wokaliście będzie towarzyszyć krakowski pianista Paweł Piątek. 

Janusz Radek zaprezentuje swoje największe hity - od niezwykłych interpretacji piosenek z Piwnicy Pod Baranami, po własne autorskie kompozycje. Początek o godz. 19.00. Bilety kosztują 35 i 45 zł.

Ola Szatan
Polska Dziennik Zachodni
16 stycznia 2010
Portrety
Janusz Radek

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia