Mamy lepsze poczucie humoru

"Mężczyzna wart zachodu" - reż. P.Szczerski - Teatr im. Żeromskiego w Kielcach

Autorka sztuki, której premiera odbyła się w sobotę, Rosemary Friedman była zdumiona reakcją kieleckiej publiczności: - W Wielkiej Brytanii nikt się tak na niej nie śmiał - stwierdziła.

Według jej zamierzeń perypetie wdowca kochającego nieżyjącą żonę, o którego względy walczy kilka kobiet były dramatem psychologicznym opowiedzianym z humorem. Reżyser Piotr Szczerski odczytał tekst jako komedię o zacięciu romantycznym i tak go poprowadził. Zdecydowanie odmłodził przyjaciela pana domu, lekarza granego przez Dawida Żłobińskiego, czyniąc bardziej prawdopodobnymi jego namowy porzucenia żałoby i znalezienia partnerki. Mirosław Bieliński świetnie wczuł się w rolę zrozpaczonego, a potem zaskoczonego swym powodzeniem i wreszcie osaczonego przez kobiety wdowca Partnerujące mu panie to przegląd osobowości, gdyby taki tekst napisał mężczyzna z pewnością oskarżono by go o szowinizm. Wśród babskich potworów jest jedna pozytywna postać Sally, grana brawurowo przez Beatę Pszeniczną. Aktorka stworzyła postać zabawną z powodu krótkowidztwa, ale też jej bohaterka jest wrażliwą kobietą, która przeżyła tragedię, pogodziła się z nią i potrafi opowiadać o niej spokojnie, ma dystans do siebie. To najbardziej prawdopodobna psychologicznie postać, ale wybuchy śmiechu towarzyszą pojawiającym się kolejnym paniom: Jo (Teresa Bielińska), Lucille (Ewa Józefczyk) czy Penny (Ewelina Gronowska-Ośka).

Tekst pełen humoru rozśmiesza widzów, a dialogi: - To ilu pani miała mężów? - Swoich czy wszystkich? Czy: - Pod jakim pseudonimem pani pisze? - A co, moje nazwisko się panu nie podoba? - wywołują sałwy śmiechu.

Ponoć czytanie tłumaczeń można porównać z graniem koncertu skrzypcowego na fortepianie, ale tym razem tłumaczka Bogusława Plisz-Góral poradziła sobie świetnie z przekładem. Swoje dołożył jak zwykle rewelacyjny scenograf Łukasz Błażejewski, który zgotował widzom niespodziankę. - U nas było znacznie tradycyjniej, ale ten pomysł jest świetny - chwaliła autorka.

Dramat wdowca, sędziego Christophera Osgooda właściwie nie ma końca - kiedy pozbywa się wszystkich pań w jego domu zjawia się kolejna, Chryzantemka zagrana przez Dagny Dywicką. Sposób, w jaki to robi, wywołuje salwy śmiechu i brawa jak przystało na wisienkę na komediowym torcie.

Lidia Cichocka
Echo Dnia
13 grudnia 2011

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...