Marabut toruński

"Marabut" - Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu

Są miejsca, których klimatu się nie zapomina. Ciemne ściany wprowadzają w dekadencki, jesienny nastrój. Mimo to chce się usiąść przy jednym z drewnianych stolików, zamówić mocną kawę, zapalić papierosa (nawet jeśli nigdy się nie paliło) i myśleć, i tworzyć. Teatr Horzycy w Toruniu stworzył podobną aurę. Choć secesyjny budynek, elegancka, poważna obsługa wprawiają w podniosły nastrój, to w foyer na drugim piętrze atmosfera zmieniła się nie do poznania.

Recital Małgorzaty Abramowicz z piosenkami Stanisława Staszewskiego „Marabut" to idealny spektakl na jesienne wieczory. Nawet elegancki entourage gości nie przeszkodził temu, by w ciasnej salce zagościł klimat kawiarni artystycznej bohemy. Niektórzy recenzenci nisko ocenili widowisko. Być może właśnie dlatego, że wybór czerwca na premierę był niezbyt fortunnym. Październikowy wieczór, stukot deszczu o parapety i nostalgiczna aura zbliżającego się listopada stały się idealną oprawą recitalu.

Piosenki Staszewskiego wykonywane były przez wielu znamienitych artystów, m.in. Jacka Kaczmarskiego, Czerwone Gitary, Kult. Doczekały się także interpretacji aktorskiej Jacka Bończyka. Mimo to Igor Nowicki podjął się trudnego zadania, jakim stało się ponowne odczytanie twórczości barda. Tym razem Pan Stanisław zabrzmiał jazzowo. Był przede wszystkim sugestywny. Nawet jeśli ktoś może posądzić mnie o profanację, jestem zdania, iż recital jest najlepszym odczytaniem tych utworów, jakie powstało. Niezwykle trudnym zadaniem będzie stworzenie koncepcji lepszej od toruńskiej.

Igor Nowicki (instrumenty klawiszowe), Andrzej Bruner Gulczyński (kontrabas), Mateusz Q-rek (gitary), Marek Marszałek (saksofony, flet poprzeczny), Waldemar Franczyk (perkusja), z Małgorzatą Abramowicz na czele, stworzyli klimat, jakiego brakowało innym interpretacjom. Koncert odbył się bez zbędnych rekwizytów. Jeden papieros, kilka świec, gra świateł. Niski głos aktorki przywodził na myśl nastrój małych knajp, w których od progu atakuje nas papierosowy dym, a alkohol leje się strumieniami. Wybrane teksty Gałczyńskiego i Staszewskiego tego właśnie wymagały – brudu, aury upodlenia i zarwanych nocy. Uważam, że takie piosenki muszą wybrzmieć w ściśle określony, dekadencki sposób. „Baranek" oraz „Celina" reklamują spektakl, chociaż tak naprawdę nikną na tle dużo ciekawszych odczytań „Kurw wędrowniczek", „Śmierci Poety" czy „Ballady o dwóch siostrach". Odważna damska interpretacja przesycona została męską siłą, której brakowało w innych wykonaniach (szczególnie Bończyka). Toruńscy artyści stworzyli przedstawienie niezwykłe, ale należy pamiętać o tym, że nikt nie jest w stanie zastąpić Stanisława Staszewskiego.

Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu zaskoczył mnie pierwszy raz od dawna. Jeszcze nie widziałam innych spektakli z cyklu Sceny Propozycji Aktorskich, ale po „Marabucie" muszę szybko nadrobić zaległości. Jest tylko kilka widowisk, które chciałabym zobaczyć raz jeszcze. Recital Abramowicz właśnie wpisałam na tę listę.

Sylwia Rybacka
Dziennik Teatralny Toruń
12 listopada 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...