"Matka" na dobre i złe

"Matka" Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Choć styczniowe pokazy "Matki" Witkiewicza miały być ostatnim spotkaniem z tą sztuką w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego, tak się nie stanie. Sztuka obroniła się sama i uniknęła zagłady. Widzowie Teatru Wybrzeże mają szansę przynajmniej jeszcze dwukrotnie, w lutym, obejrzeć ten spektakl.


Jeśli w jednej sztuce spotykają się Dorota Kolak i Piotr Jankowski, nie może z tego wyniknąć nic złego. Wprost przeciwnie: te dwa nazwiska sugerują, że warto wybrać się na spektakl z ich udziałem. „Matka” to spektakl dość wiernie oddający pierwotny zamysł Witkacego. Ubrana w nowoczesną scenografię sztuka opowiada o osobliwej relacji tytułowej matki i jej syna, Leona. Ich skomplikowana sytuacja przypomina nieco relacje rodziców i ich dzieci w XXI wieku.

To mieszanka rodzicielskiego lęku przed samotnością i dziecięcego odrzucenia reguł funkcjonowania dorosłych. Tym samym Leon jest rozmarzonym dzieckiem, które nie umie sprostać aspiracjom i oczekiwaniom swojej matki. Ona zaś, choć uważa Leona za niedojdę, nieudacznika, nie wyobraża sobie życia bez niego. Czuje, że jeśli on odejdzie, ona zostanie sama. Pije z rozpaczy. Wymusza więc na chcącym spełnić marzenia matki, by ten porzucił swój pomysł na życie i zaczął zarabiać. To zwrotny moment w tej opowieści.

W międzyczasie pojawia się Zosia (Marta Jankowska), przyszła żona Leona. To kolejne zagrożenie dla relacji syna i Matki. Ta ostatnia zniechęca dziewczynę do syna na różne sposoby. Kiedy jej działania okazują się kompletnym fiaskiem, poddaje się. Pije coraz więcej, coraz częściej traci kontrolę nad sobą. Leon i Zosia są jednak szczęśliwi własnym szczęściem i muzyką, którą razem tworzą. Warto w tym miejscu dodać, że odczuwalna chemia między małżeństwem Jankowskich nadaje pierwszej połowie spektaklu niezwykły klimat. Grający na bębnach Leon i Zosia są przez kilka chwil niemal jak John Lennon i Yoko Ono.

Drewniana scena w kształcie kwadratu, umiejscowiona po środku Sali, początkowo przyozdobiona jest robótkami Matki, którymi zarabia na życie, bębnami na których gra jej syn, nielicznymi sprzętami. Wkrótce jednak zwykły parkiet zmienia się w salon z nowoczesnym zestawem kina domowego, by na końcu zostać stołem. Scenografia jest ogromnym atutem tego przedstawienia. Podobnie muzyka skomponowana przez Tymona Tymańskiego. Trudno pominąć też jedną z postaci epizodycznych – Lucynę B. Fenomenalny Grzegorz Gzyl wcielający się w transwestytę wśród jednych budzi, niestety, śmiech. Innych wzrusza do łez.

Mimo że jest to niezwykle interesujące przedstawienie, można odnieść wrażenie, że pewne elementy już gdzieś się pojawiły. Może w słynnym filmie „Requiem for a dream” Aronofsky\'ego? Widzowie jednak oceniają sztukę nadzwyczaj dobrze. „Matka” do tego stopnia wkradła się w serca publiczności Wybrzeża, że dyrekcja teatru została zasypana prośbami by nie zdejmować spektaklu z afisza. Efektem tego są kolejne dwa wieczory z „Matką” w lutym.

Natalia Klimczak
Dziennik Teatralny Gdańsk
22 stycznia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia