Megawidowisko na stadionie

"Bal maskowy" - reż: Michał Znaniecki - Opera Wrocławska

Jesteśmy istotami śmiertelnymi, więc zły los może dotknąć nas w każdej chwili, nawet na balu.I nie pomoże ukrycie się za maską. Piątkowa premiera "Balu maskowego" Giuseppe Verdiego - spektakl Opery Wrocławskiej na Stadionie Olimpijskim zachwycała monumentalnymi rozwiązaniami.

Michał Znaniecki miał wyjątkowo trudne zadanie: musiał zagospodarować olbrzymią przestrzeń Stadionu Olimpijskiego we Wrocławiu, pełniącego tego wieczoru rolę operowej sceny. Przed tym wyzwaniem stanął drugi raz, bo także on wystawił w tym samym miejscu bardzo dobrą "Turandot" Pucciniego. Tym razem jednak nie do końca wywiązał się z zadania. 

Głównym elementem scenografii był olbrzymi zegar, wysoki na 30 metrów, wyposażony w ośmiometrowe wskazówki. 

Przed premierą Michał Znaniecki tłumaczył dziennikarzom, że przesuwane wskazówki ułatwiają ruch sceniczny. Niestety, telebim, na którym można było przyjrzeć się solistom "z bliska" ustawiono za zegarem. A to sprawiło, że widać było tylko fragmenty filmowanych kamerą scen, migające między ażurowymi elementami zegara. Podobnie niewygodne było obserwowanie filmowych scen, nakręconych przed spektaklem. W nich Amelia bawi się z dzieckiem, i są one - na szczęście pozbawionym lukrowanej otoczki - obrazami rodzinnej idylli. Inne ważne, tłumaczące całość spektaklu sceny filmowe dotyczyły spotkań z ciemnoskórą wieszczką Ulriką. 

Kilka scen zostaje w pamięci na długo. Należy do nich monumentalna scena balu maskowego, do której zaangażowano mrowie balujących, w pięknych przebraniach. Krew żyłach mroziły zapełniające stadion szubienice, efektownie podświetlone. Światło wykorzystane w przedstawieniu było także jego wielkim plusem - Bogumił Palewicz stanął na wysokości zadania. Krwiste czerwienie i niebieskie światlo sprawdziły się znakomicie. Pięknie wyglądały także zapalające się lampiony, podkreślające czar nocy. 

Muzykę Verdiego, pod dyrekcją Tomasza Szredera i Bassema Akiki, było świetnie słychać dzięki dobremu nagłośnieniu. 

Sprawdzili się soliści, Sergey Drobyshevsky jako Riccardo, pięknie śpiewający o miłości, Giuseppe Altomare - Renato, a także sama Amelia, w którą wcieliła się Radostina Nikolaeva, czyli śpiewacy zaproszeni gościnnie do udziału w "Balu...". Głosem i temperamentem zachwycała publiczność Aleksandra Kubas (Oscar).

Małgorzata Matuszewska
POLSKA Gazeta Wrocławska
19 czerwca 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...