Melodia Ikara

"Allegro moderato" - Scena Przodownik - reż. Krzysztof Rekowski

"W imię Ojca i Syna" to tytuł dramatu Bogacza, publikowanego w ,,Dialogu", tekstu, który pokazał twarz nowego, ciekawego pisarza. Utwór przedstawił definitywne odejście Ojców i zastąpienie ich ,,tatusiami". Do atrybutów tego twórcy należy zaliczyć umiejętność opowiadania historii, tak istotne we współczesnej kulturze, czy pokazywanie postaci zdystansowanych do samych siebie, ale w historii aktywnie uczestniczących. Dysonans tytułu nowej sztuki Bogacza - ,,Allegro moderato" - odnosi się bardziej do przedstawionego tematu, niż rytmu utworu.

Problematykę ,,Allegro…” najkrócej streszcza określenie: dramatyzm wyboru. W powierzchownej warstwie wybija się przede wszystkim dylemat głównej bohaterki, Ewy, dobrze zagranej przez Dominikę Ostałowską. Społeczna konieczność poświęcenia się rodzinie determinuje jej stosunek do oboju, będącego jej narzędziem pracy (gra w orkiestrze). Protagonistka została rozbita na dwie osoby – wspomnianą starszą Ewę i młodszą (Anna Stela). Paradoksalnie, to postać Ostałowskiej pragnie wolności i wyzwolenia z krępujących norm rodzinnych. Dziewczyna z kolei obrazuje bezwzględne podporządkowanie normom, za czym kryje się jednak zawiść i wrogość wobec świata, dążenie do osiągnięcia jak największego sukcesu. Dwie drogi do wolności – tylko że ta pierwsza pozbawiona jest nadętego egoizmu. Nie znaczy to jednak, że Stela nie będzie podszeptywać Ostałowskiej niczym Mefisto i kontrować części jej wypowiedzi.

Ten dualizm bohaterki pokazuje bardzo istotną rolę wychowania rodzicielskiego i szkolnego. Nauczyciele oboju (różne postacie w roli będącego w formie Zdzisława Wardejna) czy nauczycielka fortepianu (Elżbieta Kijowska) wtłaczają postać Steli w sztywne normy grania, zależnego wyłącznie od warsztatu. Każdy ze swoimi obsesjami i kompleksami sytuuje się w roli panów losu dziewczyny, co nie pozostaje bez konsekwencji. Matka (Kijowska) kocha Ewę, jednak stara się, by spełniła ona wyłącznie niespełnione marzenia rodzicielki. Wpaja dziewczynie swoistą apologię pracy nad sobą, nad umiejętnościami muzycznymi. Jednak w scenie powrotu z imprezy ujawnia się jej nieodpowiedzialność. Radzi dziewczynie, by trochę poluzowała, przestała się izolować od otoczenia. Czy nie powinna jednak wcześniej zadbać o to, by jej wychowanie nie było tak opresyjne? Praca teraz nie uszlachetnia, czyni z Ewy muzycznego rzemieślnika, ale nie barda. Dlatego będzie zawsze druga - ,,drugi obój” w orkiestrze. Jej związek z Kolegą-puzonistą (Bartosz Woźny) jest zdawkowy i wymuszony potrzebą jakiegokolwiek kontaktu. Później dopiero odnajduje tego ,,jedynego”, z którym decyduje się na zamążpójście.

Bohaterka Ostałowskiej jedynie częściowo spełnia się w małżeństwie. Ucieka z domu, spotyka w pociągu Mężczyznę (Woźny), który pomaga jej z konduktorem. Romans jest krótki, daje jednak Ewie poczucie częściowej niezależności. Całości dopełnia kolejny nauczyciel (Wardejn), który udowadnia kobiecie, że jej dotychczasowa edukacja za bardzo opierała się na wyuczonych schematach. Zdobywająca w końcu pierwsze miejsce w obojach Ewa ma zagrać swój wielki koncert. Przedtem jednak dowiaduje się, że jej mąż i dziecko zginęli pośrednio z jej przyczyny na górskiej przełęczy. Wyraźna sugestia, że Ewa ocaliłaby rodzinę, którą jednak kochała, nie idąc grać, wprowadza spory ładunek tragizmu. Jednocześnie jest dobitnie ironiczna. Bogacz pokazuje złośliwość losu, a to, umiejętnie wplecione w utwór dramatyczny, zawsze daje dobry efekt na scenie. Kurs latania, na jaki finalnie wybiera się Ewa, definitywnie pokazuje względność wybieranej przez nas wolności, i od rodziny i przyjaciół. Absolutną, podniebną swobodę może nam dać dopiero tragedia, przecinająca jak brzytwa nasze więzi z tym, co nas łączyło dotychczas. Czy rzeczywiście piękny jest wtedy ten lot w przestworza? Nic w tym z banalności, raczej kpiący śmiech autora i reżysera Krzysztofa Rekowskiego z tych, dla których sprawy te są banalne lub jednoznacznie proste.

Skromną scenografię Macieja Chojnackiego uzupełnia będącą dobrym podkładem muzyka. Notabene, wszystkie terminy muzyczne, zastosowane w tekście, są dopracowane i zgodne z faktycznie istniejącymi. Przerysowany system edukacji o profilu muzycznym ma również swoje odpowiedniki w rzeczywistości. Nie przeszkadza to absolutnie w odbiorze spektaklu, jest jednak zadowalające, że nie wszystko w dramacie musi być wymysłem autora.

Szymon Spichalski
Teatr dla Was
19 grudnia 2011

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia