Męska rzecz

"Otello" - reż. Paweł Szkotak - Teatr Polski w Poznaniu

Na Dużej Scenie Teatru Polskiego znów klasyka - Maur poślubia białolicą Wenecjankę Desdemonę wbrew woli jej ojca, a następnie zmanipulowany przez intryganta Iago posądza ją o romans ze swym zastępcą, Cassiem, i zabija z zazdrości. I chociaż właśnie zazdrość Otella mogłaby się wydawać motywem przewodnim szekspirowskiego dramatu, w reżyserii Pawła Szkotaka to Iago odgrywa w spektaklu główną rolę, a wraz z nim na pierwszy plan wysuwają się zemsta, manipulacja i intryga

Iago grany przez Michała Kaletę jest przede wszystkim samcem alfa, który zdominował świat męski i zdeprecjonował kobiecy. Jego żywiołem są wojny i konflikty - te wojskowe, którymi dowodzi jako adiutant Otella, oraz personalne, które kreuje z żądzy zemsty. Trudno nawet wskazać motywy okrucieństwa Iago - wiadomo, że ma pretensje do Otella i próbuje się pozbyć Cassia z zawiści o jego stanowisko, ale u podstaw tej zemsty leży przede wszystkim nienawiść do kobiet. Za wszelką cenę usiłuje zniszczyć szczęście i niewinność Desdemony - wcale nie po to, żeby zdobyć ją dla zakochanego w niej do szaleństwa Rodriga, ale dla własnej satysfakcji. W ten sposób utwierdza się w swojej męskości, bo męskość w tym dramacie bywa jednocześnie zbyt silna i zbyt słaba: to hemingwayowski maczyzm, którego uosobieniem jest wojna - w spektaklu wyeksponowany przez rockową i ociekającą testosteronem scenę w wojskowej kantynie. Kiedy jednak wojna Cypryjczyków z Turkami się kończy, mężczyźni czują się słabi i zagubieni. Cassio (Piotr B. Dąbrowski) pozbawiony zajęcia, rangi wojskowej i honoru popada wręcz w alkoholizm, podczas gdy zagubiony w pozawojennej rzeczywistości zakochany Otello daje się omotać i zatraca w bezpodstawnej zazdrości. Z kolei Iago buduje swoje prywatne intrygi, pozwalające mu żerować na cudzym nieszczęściu i nienawiści - Piotr Borowski w roli Otella nie staje się, jak to zazwyczaj bywa, opozycją wobec Iago, ale marionetką, narzędziem i obiektem jego knowań.

Maur jako przedstawiciel kultury Orientu cechuje się odmiennością od Cypryjczyków, jest bardziej zdystansowany i pokorny niż beztroscy biali żołnierze, przywodzący często na myśl amerykańskie wojska na Bliskim Wschodzie. Szkotak starał się wyeksponować różnice kulturowe między Wschodem a Zachodem, osadzając historię w świecie współczesnym, ale unikając jednocześnie zakotwiczenia w konkretnym regionie geograficznym. Odrębność ta zaznaczana jest między innymi muzycznie - z jednej strony tańczy się do Jealousy Frankiego Millera, z drugiej świt obwieszcza śpiew muezina. Różnorodność tę widać również w strojach - kobiety chodzą w hidżabach, i także Desdemonie próbuje się wciąż okryć włosy chustką, ale ona, jako Wenecjanka, wciąż skutecznie się przed tym broni - Barbara Prokopowicz paraduje po scenie raczej w niebotycznie wysokich szpilkach oraz nieskromnej mini w fikuśne kropeczki. Zderzają się tu też wreszcie języki bohaterów - Otello z Desdemoną zwracają się do siebie czule z arabska habibi, a w kulminacyjnych scenach Otello miesza języki, podkreślając tym samym swoje wyobcowanie zakorzenione jeszcze w czasach wieży Babel.

Obce - dominującym mężczyznom - są także kobiety, których świat skrywa się gdzieś za chustkami, jedwabiami, zasłonami. Rzucone w wir wojny nie znajdują dla siebie żadnego zajęcia, a wplątane w konflikt między mężczyznami pozostają bezwolnymi narzędziami zbrodni (jak żona Iago, Emilia - w tej roli Barbara Krasińska) lub niewinnymi ofiarami. W przeciwieństwie jednak do rywalizujących mężczyzn kobiety się jednoczą i w tym tkwi jedyna ich siła - podkreślona w niespodziewanej scenie namiętnego pocałunku Desdemony z Emilią. Siła to jednak zbyt słaba wobec męskich porachunków.

"Otello" Szkotaka, mimo że wierny Barańczakowemu przekładowi dramatu, został wyraźnie uwspółcześniony i wpisany w nowoczesne konteksty - na przykład poselstwo z Wenecji przylatuje helikopterem, a znieważona przez męża Desdemona w szykownym beżowym płaszczyku ostentacyjnie pakuje się do walizki z kółkami. Jednak mimo tych zabiegów, i mimo osadzenia spektaklu w nowoczesnym dialogu między Bliskim Wschodem a europocentrycznym Zachodem, dyrektor Teatru Polskiego wyreżyserował spektakl klasyczny w swej teatralnej formie. I chociaż to ogromne przedsięwzięcie, które angażuje dużą grupę aktorów i trwa niemal trzy godziny, nie wprowadzono tu ozdobników, które miałyby dodatkowo elektryzować publiczność: żadnych awangardowych rozwiązań scenicznych, żadnych projekcji filmowych, żadnego epatowania wulgarną nagością. Te "braki" wielu tradycjonalistów potraktuje zapewne jako mocną stronę spektaklu, bo pozwalają one docenić zupełnie proste i klasyczne środki wyrazu - operowanie metaforą i niedopowiedzeniem, ale też reżyserię świateł w wykonaniu Magdaleny Górfińskiej oraz... zapachy. To niezwykłe, że kiedy żołnierze urządzają popijawę, nawet w najdalszych rzędach można poczuć zaduch zadymionego nocnego klubu, a gdy Desdemona się stroi, nad widownią zaczyna unosić się zapach subtelnych kobiecych perfum. Te perfumy są jednak zwodnicze - tak naprawdę "Otello" Pawła Szkotaka jest o facetach i dla facetów.

Anna Rogulska
http://Kultura.poznan.pl
11 kwietnia 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia