Metafizyczny arlekin

"Scenariusz dla nieistniejącego, ale możliwego aktora..."

Jan Peszek w Teatrze Korez to wyjątkowa sytuacja. Wszak to na tej scenie od kilkunastu lat grane są: Scenariusz dla 3 aktorów i Kwartet dla 4 aktorów Bogusława Schaeffera, powstałe z fascynacji Scenariuszem... w krakowskim Teatrze Stu w reżyserii Mikołaja Grabowskiego. Wówczas - w końcu lat 80. - spektakl Teatru Stu był już kultowy, a przyszły Teatr Korez tworzyło kilku chorzowskich zapaleńców.

Kolejny „scenariusz” – Scenariusz dla nieistniejącego, ale możliwego aktora instrumentalnego Bogusław Schaeffer napisał w 1963 roku, Jan Peszek zaczął wykonywać go na scenie 11 lat później. Przez ponad trzydzieści lat zaprezentował Scenariusz…ponad dwa tysiące razy! Zarówno w Polsce, jak i za granicą. W Oslo grał po angielsku, ale w Tokio i w Osace – po polsku, pomagając sobie gestem i mimiką. Pisano o nim wówczas „metafizyczny arlekin”. Na początku grał za darmo.

Nic więc dziwnego, że często oznajmia przed monodramem, że widzowie zobaczą za chwile „żywą skamielinę”. To oczywiście żart, ponieważ przed rutyną chroni Peszka m.in. zawsze zmieniająca się i nieprzewidywalna publiczność. Podczas jednego z przedstawień do wiszącego na drabinie głową w dół aktora jeden z młodych widzów krzyknął: „Tata, daj se spokój!”. W Łodzi z kolei rozpętała się bójka na szczeble wyrwane ze wspomnianej wyżej drabiny. W Erewaniu były takie tłumy, że aktora przenoszono – razem z wiolonczelą – z jednej sali do drugiej, a w końcu wyniesiono go na zewnątrz. W trakcie przedstawienia Peszek „wygłasza wykład na temat współczesnej sztuki, akompaniując sobie przy użyciu mokrej szmaty i drewnianego drąga”.

Spektakl jest zrozumiały nawet dla tych, którzy nie mają za sobą wykładów z estetyki czy lektury „Happeningu” Tadeusza Pawłowskiego. Peszek grał swój monodram w najrozmaitszych miejscach: w piwnicy, na lotnisku, klepisku stodoły, pokładzie samolotu czy w skąpanym deszczem sadzie. Towarzyszący aktorowi elektryk Wiesław Ochal podliczył, że zużyto: tonę soli, pół tony jabłek, cztery garnitury, dziesiątki kilometrów żyłki nylonowej i… Karola, który został zgnieciony w samolocie. Właśnie – nie wspominałem jeszcze o Karolu! To nieistniejący fizycznie na scenie osobnik, z którym aktor prowadzi dialog. Prymityw, który nie tylko klnie, ale także – podczas całej rozmowy – oddaje mocz. Peszek mówi więc podczas spektaklu do... ukrytej, wypełnionej wodą puszki po ogórkach z dziurkami w denku!

Jeśli weźmiemy pod uwagę miejsca nieteatralne, w których prezentowany był Scenariusz…, można powiedzieć, że dzisiaj zobaczymy klasyczny spektakl. Ale czy można w ogóle mówić o tradycji w odniesieniu do przedstawienia, którego tematem jest awangarda?

II Katowicki Karnawał Komedii

Tomasz Klauza
Dziennik Teatralny Katowice
17 stycznia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia