Metaliczna opera

"Spartacus" - 1. Międzynarodowy Festiwal Teatru Formy

W PRL-owskim hallu Telewizji Kraków, wśród wybujałej doniczkowej roślinności, na chropowatej ścianie, migają kadry z filmu Spartacus z roku 1960. Przyszli widzowie przypominają sobie historię buntowniczego gladiatora.

Fabuła prosta i znana, interpretacja niezwykle ciekawa. W zaaranżowanej na starożytny rzymski cyrk przestrzeni, widz ma szansę zasiąść w miniaturowych trybunach. Cesarz częstuje lud chlebem i igrzyskami. Walka się rozpoczyna. Brudne, spocone i skrępowane drutem ciała niewolników, czekają na werdykt publiczności. Krew kapie na rozgrzany piach, a kciuk cesarza decyduje o ludzkim życiu. 

Wprowadzane na arenę metalowe zwierzęta, animowane przez aktorów, zdają się oddychać, żyć własnym życiem. Zadziwiające, że można wydobyć miękkość żywej istoty, z tak twardego tworzywa. Chrzęszczące marionetki, raz miniaturowe, czasami realnych rozmiarów, były za każdym razem zaskakująco zmontowane.

Gladiatorzy planują spisek. Spartakus staje na czele powstania.

Dwa zależne od siebie światy, pozostają w stałej opozycji estetycznej. Szorstkie, urywane krzyki niewolników, ostre szepty i szpetne charczenie, stawiane są naprzeciw wspaniale wyćwiczonych w śpiewie, głosów rzymskich władców.

Niewolnicy uciekają boso. Ich zmęczone, drewniane stopy, suną z chrobotem po piasku. Rzymskie oddziały ujęte w żelazne ryzy, w równych odstępach, uporczywie gonią uciekinierów.
Muzyka maszyn reprezentujących Rzym jest rytmiczna, groźna, metaliczna. Szorstkie stopy gladiatorów, są po ludzku wyczerpane.

Zbiegli niewolnicy zbierają się u stóp dymiącego Wezuwiusza, Spartakus formuje armię zdolną odeprzeć pościg. Rzymianie zostają rozbici. Dopiero oddziały pod wodzą Marka Krassusa ostatecznie tłumią powstanie. Spartakus ginie.

W atmosferę poszczególnych scen wprowadza światło. Ciepłe, kojące świece, towarzyszą konsulom w łaźni i gladiatorom podczas organizowania obozu. Ciekawie rozwiązana została kwestia reflektorów. Sztuczne oświetlenie nie było bezpośrednie. Światła lamp padały na scenę po odbiciu od luster, a ich natężenie regulowane było przez kąt nachylenia tafli.

Ciekawie zaaranżowana przestrzeń sceniczna w której zamknięci zostają widzowie, nie przywodzi na myśl jedynie wydarzeń z przeszłości. Jak będą wyglądać rozrywki ludzi po kolejnej wojnie? Jakie prawo będzie wtedy panować? Spektakl nosi znamiona rzeczywistości post-apokaliptycznej. Druty oplatające i deformujące twarze, dziwaczny monokl noszony przez aktorkę, odzienia pokryte kredowym kurzem, hałaśliwe metalowe stwory walczące na żelaznej arenie. Te elementy składają się na wyobrażenie, o przyszłych czasach, kiedy to ludzkość powróci do instytucji niewolnika i znów zabawiać się będzie rozlewem krwi.

Aktorzy wymalowani są jak pokraczne lalki. Niesamowite, ruchome rzeźby. Muzyka trybików i łańcuchów, łagodzona przez dwa wspaniałe, męskie głosy. Wszystko to wspaniale nadaje się do opowiedzenia smutnej historii walecznego Spartakusa.

Adrianna Markowicz
Dziennik Teatralny Kraków
19 listopada 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia