Miała być "Lalka", są laleczki

"Lalka" Teatr Polski we Wrocławiu

Jestem wierny myśli Prusa, a nie literze tekstu" - mówił w wywiadzie Wiktor Rubin. Przesadził. Był najwyżej wierny własnym skojarzeniom na temat "Lalki"

Na przykład takiemu, że Ignacy Rzecki, uczciwy i poczciwy pierdoła konserwatysta, to w istocie endekoid. Problem jednak nie w tym, że reżyser, galopując skroś epoki, wkłada aktorowi w usta myśli Dmowskiego, każe grać na pianinie "Deszcz jesienny" i brać młodszych subiektów na musztrę.

Problem w tym, że to wyłącznie chodzący pretekst do zaprezentowania nawet nie myśli o postaci, ale myślowego zawiązka; po wykonaniu zadania niepotrzebny. Jak i inni. Izabela została potraktowana jako ożywiona ilustracja tezy, że arystokraci to celebryci, a ich życie to przerafinowany teatr. W imię tego panna Łęcka w japońskim kimonie recytuje lament Kazimierza Przerwy-Tetmajera o nieszczęsnej matce i złym synu (!!!), zatem trudno się dziwić, że aktorka rangi Kingi Preis nie jest w stanie zbudować nawet namiastki roli.

Ponieważ jest załącznikiem do zalążka - nie postacią. I tak przez całą obsadę. Spektakl wrocławskiego Polskiego ma zalety: rozmach, scenografię Mirka Kaczmarka świetnie zagospodarowującą wielką przestrzeń, także - owszem! - wariactwo tych pomysłów od czapy. Jest jednak brulionem, notatnikiem rozwichrzonych skojarzeń, czymś, co winno być dopiero początkiem roboty scenicznej, nie jej zwieńczeniem.

Jacek Sieradzki
Przekrój
20 stycznia 2009

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia