Miasto - ten wielki scenograf

17. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych Feta

Feta 2013 - 28 teatrów z 12 krajów. Przez cztery dni Stare Przedmieście to jedna wielka scena.

A dzielnica dla teatru niemal stworzona. Każdy budynek, każda ściana to element niebywałej scenografii.Świadomość miasta - owego "wielkiego scenografa" - mają zwłaszcza Francuzi. Teatr uliczny we Francji nie czeka na festiwale, nie ma wyznaczonych dzielnic, wpisuje się w miejski krajobraz zaskakując przechodniów, wciągając ich do zabawy znienacka, w drodze do pracy. Nadaje miastu koloryt, ale też niemal każda francuska ulica jest jak teatralna scena.

Piękny teatr zrobili Francuzi i w Gdańsku.

"Le Reve d'Erica" - na osłoniętym starymi kamienicami placu, na tle zniszczonego do cna budynku, artyści teatru Bivouac Cie ustawili konstrukcję tak malarską, że na długo przed spektaklem przyciągała uwagę. W sobotnią noc ożyła. Światło, muzyka, fenomenalne popisy akrobatyczne.

A wszystko żywiołowe, prowokujące widza, chwytające go za serce i za rękaw, niepozwalające odejść, choć dawno po północy i zaraz ucieknie ostatni autobus. Ich teatr to gra emocji, festiwal ekspresji. Symfonia kolorów i dźwięków. To wpisana w miejski krajobraz dynamika, w ulicznym teatrze nie-zbędna. Świadomość, że otwarta przestrzeń, deszcz, zmęczenie może ludzi w każdej chwili wypłoszyć z "widowni" sprawia, że każdy gest nastawiony jest na to, by ich za wszelką cenę zatrzymać. Stawia się na wrażenie, show.

Dlatego podczas gdańskiego festiwalu najlepiej wypadły teatry, gdzie ruch zastępował narrację, gdzie gest był szeroki, przerysowany, gdzie artyści opowiadali gigantyczną w obrazie historię, nie dając miejsca szczegółom, których nie dostrzeże ustawiona często wiele metrów dalej publiczność (szkoda, że w spektaklu "Te białe kwiaty" gdańskiego Teatru FETA&Teatr PozaTym choreograficzny marazm nie pozwolił zaistnieć rozbuchanej scenografii, w którą idealnie wpisał się nawet... deszcz).

Zachwycili twórcy z wyobraźnią przestrzeni, którzy poetyckie przesłanie dopełniają cyrkowymi, często mrożącymi krew w żyłach sztuczkami (fascynujące popisy dwójki artystów z włoskiego teatru eVenti Verticali balansujących na linach na ścianie wysokiego budynku przy ulicy Dolna Brama plus oryginalny scenariusz wpisujący bohaterów w poetykę komiksu i gry komputerowej. Ale rozczarował tak oczekiwany "Casa dolce casa" teatru Karakasa Circus, widowisko z chybionym scenariuszem i obiecującą scenografią ratują jedynie odważne popisy akrobatów. Za mało).

W pamięci zostaną pomysły inspirujące wyobraźnię, obrazy wywołujące artystyczne halucynacje (malarskość "Le Reve d'Erica"), ale też to, co publiczność lubi najbardziej, klaunada, wygłup, coś na czym można po prostu ryczeć ze śmiechu (francuski Tango Sumo w "Expedition Paddock", którego ekspresja i znakomity kontakt z widzem sprawił, że zabawa stała się dla publiki ważniejsza niż bolesne przesłanie).

Niezmiennie cieszy prostota środków wyrazu (podróżująca po ulicach grupa muzyków zamknięta w gigantycznym, metalowym kole), malarskość rekwizytów, nieograniczo- ne możliwości ludzkiego ciała, fireshow. Wreszcie pomysł. Zaskakujący tak, że widz ma śledzić obraz z nieustającym "O!" albo "Ach!" na ustach.

Ma zapomnieć, że to tylko spektakl (podczas krakowskiego przedstawienia "Rękodzieło artystyczne" zapomniał o tym pewien... pies, wdając się w "dyskusję" ze "szczekającą" dłonią aktora tego teatru rąk.)

Bez względu na artystyczne konteksty fascynuje ludyczność Fety, jako widowiska wyciągającego sprzed telewizora w świat ulicznej zabawy. Może na przyszłość warto pomyśleć o trybunach dla tego wiernego, przybywającego tłumnie widza.

Gabriela Pewińska
Polska Dziennik Bałtycki
16 lipca 2013

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...