Michał Boni

Państwo nie zmusi artystów do udostępnienia utworów w sieci.

Państwo nie może przymuszać artystów do udostępniania utworów w sieci, ono może mu to jedynie umożliwić - powiedział PAP minister cyfryzacji Michał Boni. Konsultacje założeń do projektu ustawy o otwartych zasobach przygotowanych przez resort zakończą się 5 lutego.

PAP: Udostępnianie zasobów kultury było jednym z postulatów Paktu dla Kultury, który podpisał m.in. pan i premier Donald Tusk. Tę kwestię ma uregulować ustawa o otwartych zasobach. Na czym to otwieranie zasobów ma polegać i czym właściwie one są?

Michał Boni: Celem ustawy o otwartych zasobach jest stworzenie pozbawionego barier dostępu do zasobów edukacyjnych, naukowych i kulturowych, szczególnie do zasobów dziedzictwa kulturowego.

Właśnie kończymy konsultacje założeń do projektu ustawy. Zgłoszono dużo uwag, zresztą słusznych, pojawiły się też obawy, związane szczególnie z udostępnianiem twórczości współczesnej, dlatego przedłużyliśmy termin zakończenia konsultacji. Wszystkie uwagi chcemy przeanalizować, a potem usiąść z partnerami do stołu i punkt po punkcie wyjaśnić wszelkie kwestie. Chcę, aby wszyscy partnerzy mieli poczucie, że dyskusja nad tym projektem się nie zakończyła, tylko właśnie się na nowo zaczyna.

Na pewno w dalszych pracach nad projektem położymy większy nacisk na dziedzictwo kulturowe, a o rozwiązaniach dotyczących twórczości współczesnej będziemy dalej dyskutować. Chcę podkreślić, że państwo nie chce udostępniać treści na siłę, ono jest od tworzenia ram prawnych, a nie od nakładania przymusu. Nie mamy intencji, żeby artystów zmuszać do otwartych zasobów, szukamy rozwiązania, które pozostawi do decyzji twórców to, czy chcą swoją twórczość udostępniać w sieci. Wydaje się, że w tej materii uda się z czasem wypracować modele efektywne ekonomicznie i satysfakcjonujące wszystkich. Dojdziemy wtedy do przekonania, że ze względu na masowość odbioru w sieci udostępnianie tam swojej twórczości się opłaca, ale powinien obowiązywać model zachęt i swobodnego wyboru, a nie jakikolwiek przymus.

Widać na całym świecie, że dyskusja o twórczości współczesnej jest skomplikowana, wymaga czasu. Nie może ona jednak hamować procesu udostępniania dóbr kultury. Dlatego w dalszych rozmowach o tej ustawie położymy nacisk na zasoby edukacyjne, naukowe i dziedzictwo kulturowe, które znajdują się w zasobach publicznych. A jest tam bardzo często dużo treści, które nie ujrzały jeszcze światła dziennego, bo w procesie ich udostępniania pojawiają się problemy, więc instytucje nie są do końca pewne, czy mogą je udostępnić. Ustawa jest potrzebna także po to, aby niektórym instytucjom przypomnieć o tym, że ich obowiązkiem jest udostępnianie takich zasobów.

PAP: Czy ustawa nałoży obowiązek udostępniania tego, co zostało wytworzone za pieniądze publiczne?

M.B.: Myślę, że udostępnianie materiałów edukacyjnych i naukowych finansowanych ze środków publicznych powinno stać się standardem. W przypadku twórczości kulturalnej, olbrzymia większość dzieł to jest własny wysiłek i wkład autora, przymuszanie go do udostępniania tego byłoby absurdem, on może sprzedać swoje dzieło na rynku z ochroną praw autorskich, tak to jest i być powinno, ale może też udostępnić je szerzej w ramach otwartych licencji, musi jednak wyrazić na to zgodę.

Dobrym rozwiązaniem prawnym mogłoby być np. porozumienie pomiędzy ministrem kultury, a Związkiem Kompozytorów Polskich, dotyczące nie tylko zamówienia i zakupu współczesnych dzieł muzycznych, ale także stanowiące o zobowiązaniu do upowszechnienia ich. Taka przykładowa umowa mogłaby sprawić, że powstanie kolekcja muzyki współczesnej finansowana przez państwo i będzie ona ogólnie dostępna, oraz upowszechniana.

PAP: Wiele instytucji - Biblioteka Narodowa, Zachęta, Muzeum Sztuki Nowoczesnej czy Narodowy Instytut Audiowizualny, już udostępnia swoje zasoby. Trwają też przygotowania do wdrożenia e-podręczników. Czy wobec tego potrzebna jest ustawa?

M.B.: Rzeczywiście, niektóre projekty są świetnie realizowane bez żadnego wsparcia, wydaje się jednak, że proces otwierania zasobów wymaga dookreślenia w przepisach. Będzie to działało mobilizująco na instytucje publiczne, naukowców i twórców kultury, ale również będzie tworzyło wymóg technologiczny, który pozwoli zwiększyć dostępność do zasobów.

Ważne jest, aby w przypadku otwartych zasobów, kłaść nacisk na udostępnianie treści bez barier, czyli likwidowanie tych ograniczeń, które dziś uniemożliwiają dostęp. Mogą to być bariery prawne i techniczne, które nie pozwalają na digitalizację niektórych zasobów.

PAP: W założeniach do projektu ustawy o otwartych zasobach pojawiły się trzy modele udostępniania, obok udostępniania dzieła w całości i nałożenia embarga na dostęp do dzieła, pojawił się też model pośredni, mówiący o tym, że dzieło zostanie na pewien czas wyłączone z możliwości korzystania komercyjnego.

M.B.: To oznacza, że można coś udostępniać "do wglądu", bez możliwości dokonywania zmian i wykorzystywania. Istotą sporu o własność w sieci jest to, na ile z udostępnionych tam treści można korzystać. Często korzysta się z nich bez ograniczeń, dzieło się przekształca, dodaje do niego jakieś inne elementy i bez poszanowania własności podpisuje własnym nazwiskiem. Dostęp komercyjny oznacza, że każdy może wykorzystać dane dzieło przy poszanowaniu praw własności, a potem to sprzedać. Ograniczony dostęp chroni przed takim postępowaniem.

W założeniach zaproponowaliśmy też, aby te rozwiązania i pomysły, które są elementem konkurencyjności, były chronione za pomocą embarga. Chciałbym, abyśmy w dyskusji o otwartych zasobach, mówili o tym, na jakich warunkach i po jakim okresie może zostać udostępnione, szczególnie wtedy, gdy jest to wytworzone z pieniędzy publicznych. Chcemy rozmawiać o tym, jak udostępniać zasoby edukacji, nauki i kultury bez barier instytucjonalnych i bez zaporowych cen. Na pewno nie będziemy chcieli niczego forsować na siłę. Te trzy modele również wymagają przemyślenia.

PAP: Twórcy obawiają się prawa do korzystania z dzieła w celach komercyjnych, bo wtedy dostęp do ich dzieł stanie się ogólnoświatowy.

M.B.: Tak, sieć nie ma przecież granic. Mówimy o rozwiązaniu, które może mieć bardzo duże konsekwencje, dlatego też ten punkt wymaga szczególnej uwagi w dyskusji. Decyzja o przeznaczeniu dzieła do komercyjnego wykorzystania, nie może być decyzją narzuconą, musi należeć do twórcy.

Magdalena Cedro
(PAP)
29 stycznia 2013
Portrety
Michał Boni

Książka tygodnia

Hasowski Appendix. Powroty. Przypomnienia. Powtórzenia…
Wydawnictwo Universitas w Krakowie
Iwona Grodź

Trailer tygodnia