Między rzeczywistością a imaginacją

"NN..." - chor. Ryszard Kalinowski - 5. Letnie Forum Tańca - Lublin

Spektakl "NN. Wacławowi Niżyńskiemu" z choreografią Ryszarda Kalinowskiego, kończący tegoroczne Letnie Forum Tańca Współczesnego, widziałem już wcześniej, Alenie miałem żadnych wahań, czy wybrać się nań w sobotni wieczór. Realizacja Lubelskiego Teatru Tańca należy bowiem do gatunku tych, do których warto wracać

W warstwie znaczeniowej spektakl jest swego rodzaju hołdem złożonym przez lubelskiego choreografa jednemu z gigantów tańca XX wieku. "NN" wyraża podwojenie i rozdwojenie - jaźni, bytu, rzeczywistości i czasu - które odcisnęły piętno na życiu i twórczości wielkiego artysty. W postać Niżyńskiego wcielają się dwaj tancerze - Ryszard Kalinowski i Wojciech Kaproń - którzy próbują zagłębić się w osobowość bohatera, psychicznie rozbitego i targanego sprzecznościami legendarnego tancerza i choreografa. Wokół zaś krążą duchy osób kochanych przez Niżyńskiego. Nie jest to jednak "taneczna biografia" artysty; spektakl Kalinowskiego rozgrywa się w trudno uchwytnej sferze zawartej pomiędzy rzeczywistością a imaginacją, między doznaniami a majaczeniami. W tę przestrzeń wpisał choreograf poruszającą do głębi wizję piekła, które jakże często bywa udziałem największych artystów. Doprawdy rzadko zdarza się oglądać realizacje o takiej sile, które nikogo i ani przez chwilę nie pozostawiają obojętnym.

Walorami spektaklu są także bardzo precyzyjna dramaturgia oraz świetna choreografia. Z pozoru prosta, ale to wrażenie zwodnicze; w istocie bowiem wymagająca kunsztu najwyższej próby. Co - jak sądzę - było całkowicie świadomym założeniem. Zarówno Kalinowski, jak i Kaproń to tancerze klasy najwyższej, należący do grona najwybitniejszych w Polsce. A tylko tacy mogą sobie poradzić z zadaniami, jakie stawia ten spektakl. I - co więcej - obaj doskonale ze sobą współpracują; chwilami można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z jednym tancerzem w dwóch ciałach. Nie wszyscy wybitni artyści chcą lub potrafią osiągać taki efekt. Oni chcą i potrafią, co zresztą można uznać za pewien znak firmowy Lubelskiego Teatru Tańca.

Przy tych wszystkich pochwałach mam jednak poczucie niewielkiego, ale jednak niedosytu. Chodzi o miejsce prezentacji. Mam wrażenie, iż "NN" nie całkiem nadaje się do pokazywania w plenerze. Oglądanie go w warunkach bardziej kameralnych pozwala na głębsze wniknięcie w złożone relacje łączące wykonawców, zwiększa intymność obcowania z ich dziełem. Nie twierdzę oczywiście, że tych elementów zabrakło podczas sobotniej prezentacji, ale z doświadczenia wiem, iż mogą być znacznie silniejsze. Plenerowe warunki nie pozwoliły też na wykorzystanie wszystkich środków technicznych. To wszystko wprawdzie nie pozbawiło spektaklu siły intelektualnego i emocjonalnego przekazu oraz walorów artystycznych, ale wizualnie nie był on tak bogaty jak może być.

I na koniec jeszcze dwie uwagi. Pierwsza - że "NN" powinni zobaczyć ci wszyscy, którzy zachwycali się przeciętnym spektaklem "Lorca" pokazanym i nagrodzonym niedawno na festiwalu "Sąsiedzi". Bowiem zestawienie tych dwóch realizacji pokazuje wyraźnie różnicę pomiędzy rzemieślniczą poprawnością a artyzmem. I druga - że Lublin wprawdzie nie otrzymał tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, ale nie ma powodu do popadania w kompleksy, bo są dziedziny, w których mamy do zaproponowania nawet więcej niż ci, którym owa stołeczność została nadana.

Andrzej Z. Kowalczyk
Kurier Lubelski
27 czerwca 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...