Miłość i ostatni narodowy polski antysemityzm

„Podróżnicy" - reż. Gosia Dębska - Teatr Żydowski w Warszawie

Premierowy spektakl Teatru Żydowskiego pt. „Podróżnicy" w reżyserii Gosi Dębskiej to sztuka poruszająca niezwykle ważny i zarazem haniebny epizod w polskiej historii XX wieku.

Punktem wyjścia stają się tu wydarzenia końca lat 60-tych. Rok 1968 to bardzo ważna data w historii Europy. Następują wówczas wydarzenia przełomowe, często tragiczne. Z jednej strony, na zachodzie mamy studenckie rozruchy antykapitalistyczne (czy też antyburżuazyjne), uznawane często za właściwy początek postmodernizmu.

Za żelazną kurtyną natomiast ma miejsce Praska Wiosna oraz bunty młodzieży w Polsce, które swoim zasięgiem ogarniają niemal cały kraj. Ci młodzi ludzie krytykują politykę PRL, domagają się liberalnych zmian, otwarcia. W tym samym czasie w środowisku wierchuszki partyjnej PZPR ważną rolę zaczynają odgrywać tzw. „Partyzanci" skupieni wokół postaci Mieczysława Moczara. Jest to grupa o silnym nacechowaniu narodowym, której zaczęli przeszkadzać komuniści pochodzenia żydowskiego, zajmujący wysokie stanowiska w Państwie.

Zaczynają oni pomawiać Żydów o wspieranie Izraela w konflikcie z Palestyną, którą z kolei wspierało ZSRR i cały blok wschodni. Powoduje to publiczną nagonkę na wyznawców religii mojżeszowej, którzy zmuszeni są opuścić Polskę bez możliwości powrotu. Ten epizod – emigracji nawet 15 tyś. ludzi pochodzenia żydowskiego zwany potocznie Marcem '68 nazywam „Ostatnim narodowym polskim antysemityzmem", którego nie możemy się wyprzeć i który, mam nadzieję, faktycznie był tym ostatnim. Ale dość już tego historycznego wstępu. Głównych bohaterów sztuki: Kubę (Piotr Chomik) i Polę (Adrianna Kieś) poznajemy jako zakochanych w sobie bez pamięci maturzystów roku '68. Nieco naiwni jeszcze młodzi ludzie zostają wciągnięci w wir wydarzeń historycznych, muszą podejmować trudne decyzje, przeżywają osobiste tragedie. W końcu sytuacja zmusza ich do rozstania na długie lata. Pola wyjeżdża z rodziną do Szwecji, gdzie układa sobie życie, natomiast Kuba zostaje w kraju i próbuje swoich sił jako poeta.

Widzowie są świadkami, jak po latach znów się spotykają, dzielą się swoimi problemami, życiowym rozczarowaniem, nadal szukając własnego miejsca na ziemi. Jak widzimy, fabuła spektaklu nie jest osadzona stricte w wydarzeniach roku '68. Tamte są jakby przyczyną całej opowieści, a widzowie obserwują jej skutki. Z bardzo niecodziennej strony podszedł do tego tematu autor sztuki, Paweł Mossakowski, dla którego zajścia, które miały wtedy miejsce stały się tłem dla opowiadanej historii miłosnej. Jak sam wyznaje: „Podróżnicy" to przede wszystkim love story. No właśnie, to „love story" opowiedziane w „Podróżnikach" samo w sobie może wydawać się nieco sztampowe. Nie można na pewno odmówić jej pewnej dozy oryginalności, gdyż niewiele powstało dzieł z gatunku „romans", gdzie temat Marca '68 był wykorzystany jako tło opowieści.

Co jednak mnie niepokoi, to fakt, że ta tematyka będzie ujmowana coraz częściej w tego typu ramy, co z kolei grozi jej spłyceniem. Dla przykładu, kilka lat temu miał miejsce wysyp historii miłosnych osadzonych np. w Oświęcimiu. Natłok takich treści naraża realia opowieści (jak np. holokaust) na kicz. Musimy się go wystrzegać i pilnować, by wszelkie „amory" nie stały się głównym obiektem naszych zainteresowań i nie przysłoniły nam tego, co naprawdę istotne. Oddaję Panu Mossakowskiemu to, iż trafił on z tematem w pewną niszę i jednocześnie zapewniam czytelników, że obawy, którymi się podzieliłem powyżej nie tyczą się jego sztuki. Zresztą pozytywnemu odbiorowi spektaklu sprzyjało samo przedstawienie go. Piotr Chomik to naprawdę solidny aktor, który również tutaj to potwierdza. Tworząca z nim duet Adrianna Kieś dodała także sporo pozytywów. Szczególnie zapadły mi w pamięć elementy humorystyczne, których była główną prowodyrką.

Warto też poświęcić kilka słów scenografii projektu Marty Bartosik. Mając do dyspozycji niewielką przestrzeń udało jej się umiejętnie wykorzystać cały jej potencjał. Nie ma tu zbędnych rekwizytów, wszystko jest bardzo symboliczne, natomiast przestrzeń chłodna, zdystansowana, co dobrze współgra z osią fabuły. Interesujące, że akcje można obejrzeć z dwóch różnych perspektyw. Scena ustawiona jest na środku sali, pomiędzy dwoma widowniami. Wytwarza to niepowtarzalny efekt, który w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze, a wręcz przeciwnie.

„Podróżników" oceniam zatem pozytywnie, jednak z pewnymi obawami o przyszłe traktowanie przez twórców historii związanej z Marcem '68. Być może jest to zamartwianie się na zapas, jednak „historia lubi się powtarzać". Z drugiej strony warto pochwalić Teatr Żydowski za wspomnienie tamtych tragicznych wydarzeń i przedstawienie ich w nieco bardziej przystępnej, pozbawionej „historycznego patosu" formie.

Zachęcam do pójścia na tę sztukę i wyrobienia sobie własnej opinii w tym temacie.

Wiktor Skórski
Dziennik Teatralny Warszawa
14 marca 2023
Portrety
Gosia Dębska

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...