Miłość i śmierć, czyli psychofan ukryty za fortepianem

"Akompaniator" - reż. Adam Sajnuk - Teatr WARSawy

Dwoje aktorów (Edyta Olszówka i Piotr Polk) i jeden ciągnący się przez całą sztukę dialog o niespełnionej, skrywanej i nieodwzajemnionej miłości, która stopniowo przeradza się w głęboką obsesję, a wręcz psychozę. Tyle wystarczy, aby zadziwić widza i podać mu w ciągu niespełna dwóch godzin niemałą dawkę zupełnie skrajnych emocji.

Anna Burzyńska - autorka Akompaniatora - profesor filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim , nie tylko dramatopisarka (debiutowała powieścią Fabulant, zajmowała się również scenariuszami radiowymi i filmowymi), podróżowała m.in. po Ameryce Łacińskiej, Stanach Zjednoczonych (gdzie odbyła studia w Instytut of Esoteric Philosophy) i Hiszpanii. Zajmuje się współczesną filozofią i wiedzą o literaturze, a także postmodernizmem. Kobieta nietuzinkowa, zainteresowana sztuką japońską, medytacją Zen i praktyką wschodnich sztuki walki. Akompaniator jest jednym z wielu jej dramatów, choć uznaje go za sukces i traktuje go bardzo osobiście.

Swoją sztukę widziała jako skonstruowaną na amplitudzie dowcipu i grozy. Do tej pory jej realizacją zajęli się Józef Opalski (prapremiera w Teatrze. im. J. Słowackiego, Scena Miniatura 2008) , Grzegorz Chrapiewicz, Andrzej Rozhin (Słowacja, Teatr im. A. Bagara), Rafał Matusz i Adam Sajnuk. Jak wspomina w wywiadzie z Anną Małachowską - Józef Opalski był najbliżej jej wizji, co bierze się zapewne stąd, że częściowo wziął on udział w procesie "rodzenia" dramatu. Pierwotnie miała być to krótka scenka, która zamyka się na wyznaniu miłości przez akompaniatora dla artystki, dedykowana śpiewaczce - Jadwidze Romańskiej - na jej jubileusz. Dzięki sugestii Opalskiego, Anna Burzyńska dopisała resztę dramatu - o mniej już sielankowym charakterze.

Premiera spektaklu w stolicy odbyła się w Teratrze WARSawy na rynku Nowego Miasta, którego dyrektorem jest właśnie Adam Sajnuk. Nie tylko reżyser, ale również aktor, scenarzysta, współtwórca Teatru Konsekwentnego. Zajmuje się prowadzeniem teatru niezależnego, czyli - jak tłumaczy w wywiadzie dla Polskiego Radia - teatru, który działa naprawdę po swojemu. Adam Sajnuk podjął się wyreżyserowania dzieła Burzyńskiej w sposób z pewnością mniej wyważony, niż widziała to pisarka.

Piotr Polk - powszechnie znany z filmów i seriali - znakomicie wcielił się w rolę ekscentrycznego pianisty, która z pewnością nie była jedną z łatwiejszych do odegrania. Ciągła zmiana mimiki twarzy, przyspieszanie i zwalnianie swoich wypowiedzi, nagłe zmiany nastrojów - to z pewnością wyzwanie dla każdego aktora. Edyta Olszówka w roli śpiewaczki operowej, kobiety współczesnej i wyzwolonej, wypadła równie dobrze. Kreacja jej postaci wypadła niezwykle autentycznie, co jest dowodem na doskonały warsztat aktorski.

Pierwsze minuty dramatu przypominały początek rzewnej love-story. Śpiewaczka przychodzi do Akompaniatora, by przygotować się do bardzo ważnego dla niej przesłuchania. Mimo, iż współpracują ze sobą od lat - on decyduje się na wyznanie miłosne. Jednak mój niepokój przed zanudzeniem się na śmierć nie trwał długo. Dzięki twórczemu pomysłowi Sajnuka atmosfera na scenie stopniowo gęstniała, wywołując co i raz wybuchy histerycznego śmiechu, krzyku i przekleństw w trakcie dialogu. Muzyka filmowa, wplatana w niektóre sceny, sprzyjała budowaniu napięcia. Z pozornego, nieśmiałego wyznania, akcja dramatu przerodziła się w wartki, zaskakujący i momentami mocno obsceniczny thriller psychologiczny.

Scena podzielona została na dwie części. Po lewej - fortepian, po prawej - przezroczyste "pudełko", jakby dla lalki Barbie (którą do złudzenia w pewnym momencie zacznie przypominać Edyta Olszówka). Prosta, antyczna konstrukcja dramatu, utrzymująca jedność czasu, miejsca i akcji spaja współczesną scenografię, kostiumy i bohaterów z klasycznymi tradycjami. Z całością współgra niedokończona, ciągle urywana w tym samym miejscu, melodia na fortepian, powtarzająca się, jakby przesłuchanie śpiewaczki, na którym jej tak zależało, nigdy już miałoby nie dojść do skutku.

Jeśli teatr można zdefiniować jako miejsce, w którym zostają demaskowane ludzkie słabości i wady - Akompaniator jest doskonałą sztuką wpisującą się w to kryterium. Niewielki, przezroczysty prostopadłościan spełniający na początku funkcję pokoju do nagrań, jedyny swoją drogą oprócz fortepianu rekwizyt na scenie, razem z rozwojem dialogu zamienia się w klatkę, w której zostaje uwięziona, przez szalonego wielbiciela, bohaterka. Razem z tą zmianą obydwoje ulegają metamorfozie. Początkowo złączeni tylko relacją służbową: on - akompaniator, ona - śpiewaczka, stają się dla siebie w dziwny sposób bliscy i nawzajem, zupełnie nieświadomie, rozbierają się z własnych masek. Towarzyszy temu wszechogarniające szaleństwo i poczucie oderwania się od rzeczywistości. Ona - ze śpiewaczki przemienia się w tancerkę klubu go-go, on - z pianisty staje się przerażającym, psychotycznym oprawcą.

Co spowodowało nagły zawrót wydarzeń? Dlaczego akompaniator zdecydował się na wyznanie, po tylu latach obserwowania swojej ofiary, i dlaczego zdarzyło się to w ważny dla śpiewaczki dzień, który miał ważyć o dalszych losach jej kariery? Dlaczego wszystko posypało się w najbardziej kluczowym momencie jej życia?

Akompaniator to również sztuka, w której ścierają się ze sobą dwie rzeczywistości. Imaginacja, cudowny świat idei z tym, co prawdziwe i empiryczne. Tytułowy bohater stworzył sobie quasi-świat, w który sam zaczął wierzyć. Dowiadujemy się, że przez lata żył w swojej wyobraźni, funkcjonował w nieistniejącym mieszkaniu ze swoją wymyśloną żoną-śpiewaczką, jedząc z nią posiłki, grając na cztery ręce na fortepianie i rozprawiając o muzyce. Dzień, w którym wreszcie złapał ją, żywą - z krwi i kości, był dniem jego konfrontacji ze światem prawdziwym - w którym nie ma ideałów.

Wyobrażenia o rzeczywistości, o drugiej osobie, szczególnie tej nam ukochanej, bywają zbyt pięknie wyrzeźbione. Akompaniatora czytać można zarówno w kontekście psychologicznym (dlaczego obydwoje nigdy się nie dotknęli, chociaż byli tak blisko? Dlaczego ofiara zaczyna pożądać swojego oprawcy? Dlaczego, kiedy ma możliwość, nie chce uciekać od zniewolenia?), ale i filozoficznym - przez podjęcie próby zbadania człowieka i przyczyn jego upadku, poznania jego natury.

Dramat pokazuje człowieka XXI wieku i sposób jego zmagań ze światem, pozostając jednocześnie ponadczasowym w swojej tematyce. Miłość i śmierć wciąż pozostają najważniejsze dla bohatera, który przekonał się, niemal jak biblijny Kohelet, że nic poza tymi dwoma nie ma większej wartości.

Otwarte zakończenie pozostawia odbiorcę w niepewności, prowokując do zadawania dalszych pytań - już nie tylko o bohaterów, ale i o kondycję ludzką.

Anna Banasiak
Dziennik Teatralny Warszawa
16 listopada 2018
Teatry
Teatr WARSawy
Portrety
Adam Sajnuk

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...