Miłość w czasach marazmu

"Romeo i Julia" - reż. G. Kania - Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie

Najnowsza produkcja Teatru Powszechnego w Warszawie doskonale udowadnia, że dramaty Szekspira nawet w dobie Internetu i Facebooka wciąż są aktualne, czytelne i poruszające. Do tego jeszcze trzeba dodać znakomity pomysł, dobrego reżysera i zgrany zespół aktorski. Tymi wszystkimi atutami może pochwalić się "Romeo i Julia" w reżyserii Grażyny Kani.

Spektakl jest niezwykle zwarty, skrzy się pomysłami inscenizacyjnymi, które nie mają jednak nic wspólnego z teatralnymi fajerwerkami na pokaz. Osadzenie akcji dramatu Szekspira wszędzie i nigdzie, choć wciąż w teatrze (przez cały czas trwania przedstawienia widoczne są boki sceny, kilkakrotnie do akcji wkraczają montażyści, żeby zmienić położenie głównego elementu dekoracji, czyli kanapy) uwspółcześniło dzieło Szekspira, dodało mu także rysu uniwersalności. Szekspir forever, tak jak i wielki neon LOVE, który scenograf Stephan Testi umieścił na obdrapanej ścianie nad sceną.

Miłość, która nie powinna się zdarzyć jest u Kani tylko pretekstem do opowiedzenia historii o świecie, gdzie panuje marazm, egoizm, pustka, gdzie nie ma miejsca na porywy uczuć. Reżyserka posadziła bohaterów dramatu na rozległej kanapie, z której podrywają się tylko po to, aby kogoś zabić, wziąć się za bary, albo narobić sobie jeszcze większych kłopotów. Po kilkunastu gwałtownych ruchach znowu zastygają jak we śnie. Nawet Romeo i Julia po zakończonych kwestiach również wpadają w letarg. Tak jak gdyby miłość była dla nich tylko chwilowym oderwaniem od bezsensu życia, pozbawionego emocji i uczuć. Za to w scenach randek i potajemnych schadzek tych dwoje aż skrzy od wzajemnego przyciągania i pożądania. Nadpobudliwa Julia (znakomita w tej roli Katarzyna Maria Zielińska) walczy z uczuciem do Romea fizycznie i psychicznie. Prawie boksuje się ze sobą na scenie, próbując okiełznać w sobie kiełkujące uczucie. Za to kiedy spotyka się z ukochanym jest przepojona ciepłem, spokojem, kobiecością i delikatnością. Romeo (Jacek Beler) z rozhukanego zawadiaki zmienia się pod wpływem uczucia w skupionego, poważnego młodzieńca.

Rodzice zakochanych skorzy są tylko do sporów. Najgorzej prezentuje się matka Julii (Anna Moskal), wiecznie pijana, stłamszona przez męża kobieta, która boi się własnego cienia. Nie potrafi być wsparciem dla córki, umie tylko wykonywać rozkazy męża.

Ostoją dla Julii jest jej niania Marta, powiernica jej uczuć i największy przyjaciel. Eliza Borowska nadała tej roli rys złaknionej uczuć dojrzałej kobiety, trochę frywolnej poszukiwaczki przygód, ale o gołębim sercu.

Warta uwagi jest także rola Ojca Laurentego (Jacek Braciak). Duchowny stara się jak może pomóc kochankom w ich drodze do szczęścia, przegrywa jednak z nieudolnością i zawziętością członków rodów Capulettich i Montecchich.

W spektaklu Kani nie ma balkonu, przy którym odbywają się schadzki Romea i Julii. Jest za to kanapa, która staje się dla bohaterów dramatu Szekspira całym światem. Poza nią nie ma już nic. Nawet miłość jest tam zrywem, krótkim, acz intensywnym szaleństwem.

Kama
Teatr dla Was
22 czerwca 2013

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia