Miłosna kostka Rubika

"Seks dla opornych" - reż: Krystyna Janda - Teatr Wybrzeże w Gdańsku

Klasyczne komedie nie goszczą tak często w repertuarach współczesnego teatru, a tematycznie ciążą przeważnie ku komediodramatowi lub grotesce. Wyreżyserowanie dobrej komedii i zagranie jej przez zespół aktorski to nie lada wyczyn, gdyż bardzo łatwo w nich wpaść w banał, trywialność bądź wymuszoną śmieszność. Jednak nie w przypadku "Seksu dla opornych" w Teatrze Wybrzeże. Przedstawienie to stanowi zetknięcie się dwóch biegunów - doskonałego warsztatu artystycznego, zarówno twórcy, jak i wykonawców, oraz znakomitego tekstu, który we wcieleniu scenicznym po prostu iskrzył.

Kiedy zbliża się święto zakochanych (które znakomicie zaadaptowało się w naszej rodzimej obyczajowości), media, zwłaszcza te związane z biznesem kinematograficznym, prześcigają się w cukrzeniu swą ofertą zapatrzonym w siebie parom. Prawda jest taka, że od nadmiaru słodyczy można dostać mdłości i brzydzić się kompletnie nieprzystającymi do realiów obrazami wyidealizowanych związków. W Teatrze Wybrzeże, na sopockiej Scenie Kameralnej, niedawno miał swą premierę "Seks dla opornych". A skoro na tapecie walentynki, to naprawdę warto wybrać się na tę fantastyczną sztukę. Satysfakcja gwarantowana, a i ramy rzeczywistości po jej obejrzeniu pozostają nadal w nienaruszonych proporcjach.

Krystyna Janda w wywiadzie udzielonym "Wybrzeżom" historię opowiedzianą w swoim spektaklu określa jako powszechną, bohaterów zaś jako "niegłupich, niekonwencjonalnych, niechcących żyć i kochać byle jak"1. Barbara i Karol są bowiem przedstawicielami pokolenia, które powierzchownie nazwać można by spełnionym życiowo. Powierzchownie, bo jedynie na pierwszy rzut oka. Postanawiają zatem spędzić ze sobą czas i podreperować swój związek. Posiłkując się poradnikiem mającym za zadanie reanimować namiętność w związku, Barbara nakłania małżonka do uczestniczenia we wskazanych w książce grach terapeutycznych. Niechętnie nastawiony do tego Karol musi przełamać swój wstyd, by np. móc opowiadać o swoich najskrytszych fantazjach erotycznych. Efekt tych konfrontacji jest jeden - śmiech na widowni i małżeńskie przepychanki słowne na scenie.

Zminimalizowana przestrzeń sceniczna, ograniczająca się do jednego wnętrza (wynajętego przez parę małżeńską pokoju hotelowego), potęguje odczucie napięcia, jakie wzmaga się między bohaterami z minuty na minutę. Gorycz przelewana jest z naczynia do naczynia, a piłeczka argumentacyjna dosłownie odbija się od ścian. Obnażone zostają skrywane dotychczas rozczarowania, pretensje, indywidualne lęki małżonków, wreszcie stereotypy myślowe, jakimi do tej pory się kierowali. Cztery ściany apartamentu to swoista pralnia małżeńskich brudów. Barbara i Karol tak długo maltretują się wzajemnie, aż osiągają pułap oczyszczenia, gdyż magiczne słowo "rozwód" jest jedynie zawieszeniem akcji, nie ma natomiast żadnych znamion performatywu.

Mówiąc o przedstawieniu, nie sposób nie wspomnieć o kluczowym jego elemencie - grze wykonawców. Duet Kolak i Baka to znakomite połączenie wirtuozerii aktorskiej. Ujmująca swoboda ewokowana najmniejszym gestem, słowem (w wykonaniu Kolak przeurocze jest nawet siarczyste przeklinanie), stwarza w odbiorcy przeświadczenie, że właściwie nikt inny lepiej nie odnalazłby się w tej roli.

Sztuka Jandy nie pozostawia złudzeń - nie ma idealnych związków. Ale prawdę powiedziawszy, mając na uwadze własne doświadczenia, wcale nie chcielibyśmy usłyszeć takiej konstatacji. Lepsza wyboista twarda rzeczywistość niż pryskająca w mgnieniu oka mydlana bańka ułudy. Nawet kosztem świadomości, że partnerskie perturbacje są niczym kostka Rubika. Konfiguracja interpersonalna zbliżona do harmonii jest możliwa do osiągnięcia jedynie na drodze kompromisów, przetasowań charakterów, poświęceń. Miłość, innymi słowy.

Anna Kołodziejska
Teatralia
15 lutego 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia