Mistrzowie z Supraśla

"Wierszalin. Reportaż o końcu świata" - 48. Rzeszowskie Spotkania Teatralne

Zakończyły się 48. Rzeszowskie Spotkania Teatralne. W Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie w ciągu minionego miesiąca można było obejrzeć pięć festiwalowych prezentacji. Spektaklem zamykającym listopadowe pokazy był "Wierszalin. Reportaż o końcu świata".

Przemysław Tejkowski, dyrektor Teatru im. Siemaszkowej, powiedział do zgromadzonych w niedzielny wieczór widzów, iż sztuka teatralna jest najbardziej ulotną ze sztuk. Pozwolił sobie na krótkie podsumowanie 48. Rzeszowskich Spotkań Teatralnych. Mówił o tym jak dobiegają końca, jak zgasną ostatnie światła i wybrzmią ostatnie słowa. Wspomniał też o plakacie teatralnym, z którym wiążą się rzeszowskie 12. Międzynarodowe Biennale Plakatu Teatralnego.

Nastepnie obejrzeliśmy "Wierszalin. Reportaż o końcu świata". Spektakl Teatru Wierszalin z Supraśla został wyreżyserowany przez Piotra Tomaszuka. Scenariusz widowiska powstał na podstawie książki o Wierszalinie z 1974 roku, autorstwa Włodzimierza Pawluczuka. Dodatkowo składają się na niego relacje świadków wydarzeń z lat trzydziestych minionego wieku. Właśnie w tym czasie, na Białostocczyźnie dzieje się niesamowita historia. Fenomenalna opowieść o ludziach, uczuciach, wątpliwościach, rozważaniach, pragnieniach, celach i religii. Na Grzybowszczyźnie Eliasz Klimowicz wraz z grupą odstępców od prawosławia chciał zbudować nowe Jeruzalem - stolicę świata. Okrzyknięty prorokiem Ilią, prawdziwym i świętym, zostaje przywódcą sekty.

Sztuka porusza kwestie wiary. Przez wydarzenia sprzed II wojny światowej jest głosem w sprawie religii. Pokazuje, że prawem człowieka jest mieć wątpliwości, że dylematy to coś naturalnego. Kilka razy padają w spektaklu piękne słowa, iż najważniejsze jest to, aby czynić dobrze, nie grzeszyć. Tutaj chyba zamyka się cały sens istnienia. Pytania o śmierć i to, co po niej ma nastąpić powinny odejść na dalszy plan. Dziś pomyślmy, jak żyć. Pragnieniem mieszkańców Białostocczyzny jest przekroczyć „bramy raja”. Jednocześnie z prorokiem Ilią, który prawie dwa tysiące lat po Chrystusie przyszedł na ziemię, starają się coś zmienić i jako sekta dążą do zbawienia. Wybierają Matkę Boską i uroczyście poczynają Zbawiciela. Chcą też ukrzyżować Ilię, ażeby jak Jezus po trzech dniach zmartwychwstał. Wszystko, co robią wiąże się z poszukiwaniem i spojrzeniem na świat, który ewoluuje. Nie wszędzie równomiernie i niekoniecznie w dobrą stronę. Widowisko supraskiego teatru obnaża emocje i myśli towarzyszące nam w drodze przez życie, ale nie odpowiada jednoznacznie. To każdemu z nas pozostawia decydujący głos.

Pierwszą rzeczą, która przyciąga naszą uwagę jest scenografia autorstwa Eweliny Pietrowiak. Obszar wyznaczony przez połamany płot i krzyże. Przeróżne metalowe i drewniane konstrukcje. Ozdobione bardziej lub mniej. Niewątpliwie każdy z nich to inna, intrygująca historia. Potem muzyka Piotra Nazaruka, która stopniowo uderza do głowy. Niczym alkohol oszałamia wraz z tym, co na scenie robią aktorzy. Katarzyna Siergiej, Ewa Gajewska, Edyta Łukaszewicz-Lisowska, Dariusz Matys, Karol Smaczny i Rafał Gąsowski są od początku do końca perfekcyjni. Swobodni, tkwiący na Grzybowszczyźnie z Ilią jako jego wyznawcy. Na „Reportaż o końcu świata” składają się wielokrotne, chociaż inne emocjonalnie, powtórzenia. Przypominają religijne rytuały, obrzędy, zaklęcia. I rzeczywiście, z ust tych wspaniałych aktorów tak wybrzmiewają.

Poza dopracowanymi, dynamicznymi scenami zbiorowymi, można zachwycać się śpiewami, jakby rytualnymi. W spektaklu znajdziemy wszystko od ciszy i szeptu do krzyku. Znajdziemy dosłowność i ukryty sens. Każda sekunda jest wypełniona. Supraski teatr stworzył doskonałe tło, bowiem spektakl toczy się nie tylko na pierwszym planie. Całość potrafi zahipnotyzować, a ten stan wzmaga zakończenie, które wbija jednocześnie w fotel. „Wierszalin. Reportaż o końcu świata” to półtorej godziny refleksji i możliwość wejścia do innego świata. Po wyjściu z teatru nadzieja na lepsze jutro, na lepszych ludzi, po prostu lepszy czas.

Z pełną odpowiedzialnością można stwierdzić, że był to najlepszy spektakl tegorocznych Spotkań Teatralnych. Co więcej, jedna z najlepszych polskich sztuk ostatnich lat. Jak widać nie ważne gdzie, ale kto i jak. Te odważne opinie wynikają z uniwersalności tego spektaklu oraz wszystkiego, co składa się na tak doskonałą całość. I można powiedzieć, że jest piękny w swej prostocie i potężnym wyrazie.

Poza mistrzowską muzyką i grą aktorską, która była niespotykanie prawdziwa i szczera, stykamy się z ponadczasowym przesłaniem. Zawsze aktualne słowa dotyczące nas samych, są tym, z czym często jest nam trudno się pogodzić. Mimo wszystko warto usiąść i spojrzeć wreszcie na życie tak, jakby było największym darem i szansą, której nie wolno nam stracić.

Maciej Doryk
Dziennik Teatralny Rzeszów
1 grudnia 2009

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia