Mocne uderzenie na początek

"Między nami dobrze jest" - 50. Kaliskie Spotkania Teatralne

Głośnym spektaklem Grzegorza Jarzyny "Między nami dobrze jest" rozpoczęły się 50. Kaliskie Spotkania Teatralne. Na widowni zasiedli niemal wszyscy żyjący dyrektorzy kaliskiego teatru, którzy byli jednocześnie dyrektorami festiwalu, parlamentarzyści, władze województwa, Kalisza i wierna publiczność.

Zupełnie niespodziewanie inaugurację festiwalu poprzedziła pikieta. Przed gmachem teatru, w ulewnym deszczu, kilkunastoosobowa grupa mieszkańców protestowała przeciwko wysokim cenom biletów na festiwalowe przedstawienia. 

Spektakl Grzegorza Jarzyny według dramatu Doroty Masłowskiej "Między nami dobrze jest" to niezwykle istotny głos w dyskursie o współczesnej Polsce i naszej obecności w Europie. "Między nami dobrze jest" to w zasadzie dramat rodzinny. Masłowska pokazuje trzy pokolenia kobiet, które mieszkają w jednopokojowej rupieciarni warszawskiej kamienicy: babkę, żyjącą w świecie wspomnień pierwszych dni II wojny światowej (genialna Danuta Szafarska), matkę - prostą kobietę pracującą w Tesco (Magdalena Kuta) i błąkającą się między nimi Małą Metalową Dziewczynkę (Roma Gąsiorowska). 

Każda mówi innym językiem, które są wobec siebie równoległe: babka posługuje się polszczyzną, która trąci myszką, wspomnień, matka - zlepkiem cytatów z darmowych gazetek i bełkotu ulicznego, wnuczka językiem rodem z internetu. W ten byle jaki świat kobiet wkracza niespełniony reżyser i scenarzysta filmu "O koniu, który jeździł konno", którego nie udało się zrealizować (świetny Andrzej Woronowicz). Tym samym na scenie materializuje się inny świat, którego symbolem jest wygodna kanapa z Ikea: świat polskich celebrytów. Bohaterki pierwszej części jakby oglądają ten film i na swój sposób w nim uczestniczą. 

Siłą tekstu Masłowskiej jest język, siłą przedstawienia Jarzyny jest świat, który się z tego języka wyłania. Masłowska kolejny raz dowodzi, że ma słuch językowy, że potrafi językiem żonglować, budując zaskakujące i oryginalne kalambury. Z tej żonglerki rodzi się śmiech - na pozór farsowy, który szybko przestaje bawić, a zaczyna mocno boleć. Można by powiedzieć, że to, o czym mówi dramat Masłowskiej i spektakl Jarzyny, znamy: jesteśmy gorsi, biedniejsi, głupsi, jesteśmy zaściankiem, ciągle oglądamy się na innych, mamy kompleksy Ale też jest to głos w dyskursie o naszej tożsamości narodowej, polityce historycznej, stosunku do przeszłości Na szczęście Jarzyna zadbał, aby aktorzy potrafili, jak Masłowska w sferze języka, brać swoją grę w cudzysłów.

Mocnym akordem zaczęły się jubileuszowe Kaliskie Spotkania Teatralne. Jak na festiwal sztuki aktorskiej przystało, nie zabrakło bardzo dobrego aktorstwa. Piękną rolę zagrała Danuta Szafarska, ostrożna w geście, w ruchu narzuconym jej przez wózek inwalidzki. Soczyste postaci stworzyły Magdalena Kuta (matka pracująca w magazynach Tesco) i Maria Maj (sąsiadka "gruba świnia", która stara się jak najmniej "szwendać innym ludziom po ich polu widzenia) czy Andrzej Woronowicz (reżyser).

Nieoczekiwanie życie dopisało nową pointę do pierwszego spektaklu prezentowanego na Kaliskich Spotkaniach Teatralnych ST. W sobotę po południu młodzi ludzie rozwiesili na płocie koło teatru między innymi plakaty z napisami: "Dantejskie ceny" czy "K$T za drogie jest". W ten sposób dali swój wyraz oburzenia na ceny biletów na festiwalowe spektakle. Karnet na 16 przedstawień kosztuje 1300 złotych, bilety na poszczególne przedstawienia od 25 do 160 zł. Protestujący twierdzili, że tyle nie zarabiają przez miesiąc. Dyrektor Igor Michalski nie kryje, że same koszty organizacji festiwalu nie należą do najmniejszych i ceny muszą być w związku z tym także wysokie, by ogólny rachunek mógł się zbilansować.

Stefan Drajewski
Polska Głos Wielkopolski
10 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...