Moje miasto murem podzielone
"Sceny z życia pobożnych mieszkańców Waldenburga" - aut. Przemysław Pilarski - reż. Jacek Jabrzyk - Teatr Dramatyczny w WałbrzychuNajnowsza premiera wałbrzyskiego teatru dramatycznego jest inspirowana kronikami parafialnymi Kościoła Zbawiciela w Wałbrzychu. Historie tam opisywane sięgają początku XVI wieku i tak też zaczyna się fabuła spektaklu.
Jeśli ktoś pasjonuje się historią regionu dolnośląskiego i genezą tworzenia się tak charakterystycznego ze względu na położenie miasta, to będzie zachwycony. To właśnie bliskość Waldenburga, jak brzmi dawna, niemiecka nazwa Leśnego Grodu, do Czech i Niemiec, sprawiła, że mieszały się tu różne wyznania religijne.
I w początkowych scenach czujemy już napięcie związane z konfliktem katolików, rządzących miastem z biedniejszą ludnością protestancką. Scena jest pokryta ciemnością, w półmroku widzimy jak zbrojni żołnierze wyciągają z chaty bogobojną rodzinę i jak „robią z nią" porządek.
Z quasi historycznych opowieści tworzy się uniwersalny traktat o tolerancji i potrzebie zgody pomiędzy różnymi wyznaniami. Okazuje się, że zwrot, że Polska była „krajem bez stosów" było na wyrost i że walka z hipokryzją była i jest odwieczna.
W spektaklu nie brak też elementów komediowych, np. scena, w której Bartłomiej Skwarek wciela się po kolei w przeszłych proboszczy ewangelickiego Białego Kościoła. Panuje trochę klimat rodem z filmów Petera Greenewaya, w których barokowy przesyt bardzo koresponduje z ponurością ludzkiej fizjologi. Ludzie są pokazani jak marionetki, sterowane władczą ręką losu, manipulowani zdarzeniami i przypadkami.
Piotr Tokarz z Ireną Wójcik w symbolicznej scenie uczenia się po niemiecku modlitwy „Ojcze nasz" w pewnym momencie odmawia, kiedy pada kwestia „ i wybacz nam nasze winy, jak i my wybaczamy naszym winowajcom".
Świetna jest też muzyka. Rockową, gniewną nutę zapewnia duet Rafała Kosowskiego i Angeliki Cegielskiej, ożywia to spektakl i wydobywa z historycznego sosu.
Nawet symboliczna makieta miasta symbolizuje, że tak naprawdę nie liczą się mury, tylko ludzie pomiędzy nimi. Dobrze je czasem jeśli nie zburzyć, to choćby próbować wykruszyć.