Morderstwo nie doskonałe

"M jak morderstwo" - reż: Marcin Sosnowski - Teatr im. Kochanowskiego w Opolu

Z propozycji dolnośląskich teatrów wybór padł na spektakl w reżyserii Marcina Sosnowskiego w Teatrze im. Jana Kochanowskiego w Opolu pt. "M jak Morderstwo". Wybór okazał się trafny

Kiedy oglądałem jedną z najnowszych propozycji Opolskiego Teatru dręczyła mnie myśl, że reżyser "M jak Morderstwo" Marcin Sosnowski bardzo pragnął powtórzyć swój ubiegłoroczny sukces - inscenizację "Dwojga na huśtawce". Wyraźnie poszedł tym śladem i wziął na warsztat jeszcze większy angielski hit - kryminał Fredericka Knotta. Przypomnę, że tytuł "M jak Morderstwo" powinien kojarzyć się nam chociażby z ekranizacją z 1954 roku, dokonaną przez samego Alfreda Hitchcocka. Należałoby zatem takiego klasyka gatunku tylko nie zepsuć, a powodzenie byłoby gwarantowane. W tym celu wystarczyłoby mieć rzemieślnicze umiejętności. Niestety, jak się okazało zabrakło ich. Sztuka w wydaniu Sosnowskiego jest zbyt rozciągnięta, ale przede wszystkim razi nijakością. Fabuła w wydaniu Sosnowskiego nie wciąga, a gra aktorska nie budzi emocji. Pierwsza reżyserska decyzja, której nie sposób zrozumieć, to obsadzenie w głównej roli Tonego - intryganta i mordercy dwudziestolatka Adama Ciołka. Mimo wysiłku to cynizm i zaplanowane przez niego morderstwo wypadają niewiarygodnie. Na jego twarzy brak jest życiowego bagażu niezbędnego do planowania zbrodniczego zamiaru. Przyczyniła się do tego również dziwna maniera podczas mówienia, którą zdefiniowałbym jako sztuczność. Nie lepiej wypadają pozostali aktorzy. Margaret (Kornelia Angowska) - żona mordercy jest bardziej naturalna, ale daleko jej do kreacji aktorskiej. Jedynie z pomysłem na postać Inspektora Policji Hubbard wystąpił Andrzej Czernik. Chodzi długimi krokami i puentuje każdą zdobytą informację charakterystycznym "no, no, no". Zanim jednak skupimy się na kolejnych niedociągnięciach przypomnijmy o czym jest spektakl. Tony, były sportowiec, aby stać się spadkobiercą majątku żony, wynajmuje drobnego oszusta (Leszek Malec), aby ją zamordował. Sprawy jednak nabierają nieoczekiwanego obrotu. Podczas szamotaniny Margaret śmiertelnie dźga noża napastnika. Mimo to, zleceniodawca staje się bogaty. Jego żona, niedoszła ofiara, otrzymuje wyrok śmierci za zabicie dusiciela. Kiedy wydaje się, że Tony wymyślił i zrealizował plan doskonałej zbrodni wszystko się wyjaśnia i sprawiedliwość triumfuje. Intryga mimo upływu ponad pół wieku jest wciąż interesująca. 

Pamiętajmy jednak, że dzięki ekranizacji mistrza budowania napięcia Hitchocka jest ona doskonale znana. Zresztą kryminał Knotta jest tak zbudowany, że już na początku wiemy kto jest zły i pozostaje nam tylko emocjonować się czy przestępstwo ujdzie mu na sucho. Zdając sobie z tego sprawę tym bardziej należałoby w sztukę angielskiego dramaturga włożyć coś od współczesnego twórcy. Tymczasem w inscenizacji Sosnowskiego niczego takiego nie dostrzegłem. Ta krytyka nie oznacza jednak, że "M jak Morderstwo" jest spektaklem zupełnie złym i niewartym obejrzenia. Aż tak źle to nie jest. Te nie najlepsze refleksje rodzą się z tego, że Teatr Opolski przyzwyczaił nas do bardzo wysokiego poziomu artystycznego i cennej umiejętności łączenia go z wymiarem komercyjnym. Ponadto tamtejszy Teatr skupia w sobie bardzo "mocny" zespół aktorski, w najnowszym przedstawieniu nie do końca można było to dostrzec. Na weekendowe popołudnie "M jak Morderstwo" można śmiało polecić

Piotr Bogdański
Nowe Wiadomości Wałbrzyski
9 kwietnia 2010

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia