Motyle, miłość i choreografia
Kolejne spektakle Festiwalu Premier Polskiego Teatru Tańca, który trwa od soboty w Poznaniu, nie były tak porywające jak premierowy - ale warto je było zobaczyć. Jako fascynujące studium poszukiwań twórczych.Rzadko kiedy ma się okazję podglądać dochodzenie choreografa do ostatecznej wersji spektaklu, te wszystkie poszczególne etapy odkrywania ruchów, fascynacji tym czy innym gestem, który zaowocuje fantastycznym, niepowtarzalnym zjawiskiem. "Farfalla" jest takim studium, i w tym sensie jest fascynująca, jednak jako spektakl sam w sobie nie była zrozumiała. Inspiracją do realizacji przedstawienia jest obraz René Magritte'a w pt.: "Tajemniczy gracz" z 1927 r. W prawym oknie widać kobietę, którą można uznać za suflerkę. W spektaklu pojawiają się natomiast dwie kobiety, które stanowią jedność - podkreśloną strojem, fryzurą i ruchem scenicznym. Ale gesty, które wykonują, są nieczytelne - być może byłyby, gdyby w tle widniał obraz i każdy mógł sobie wysnuć własną interpretację tego, co dzieje się na scenie, łącząc taniec z obrazem. Ale sam taniec to zdecydowanie okazało się zbyt mało. Kolejny spektakl "6x9" był zdecydowanie i bardziej dynamiczny - i bardziej czytelny. Być może wpłynęła na to magnetyczna osobowość Adriana Rzetelskiego, wykonującego go razem z Katarzyną Kowalską - być może po prostu sam temat okazał się łatwiejszy w odbiorze. "6x9" budzi jednoznaczne skojarzenia nawet wśród tych, którzy nie myślą ciągle o seksie. I w tym przypadku było to trafienie w sedno, bo "6x9" to historia miłości, której nie było. A nie było dlatego, że bohaterowie okazali się tak doskonali, że nie byli do niej zdolni. A może ich własna doskonałość im wystarczała i miłość nie była im potrzebna? Ale czy w ogóle miłość może nie być potrzebna? A może po prostu przytrafił im się nie ten rodzaj miłości? Właśnie to wszystko i jeszcze więcej tańczą tancerze w groteskowych kostiumach, które też mają swoje znaczenie. Pod efektownymi skórzanymi płaszczami kryją się bawełniane... gacie, z gatunku tych obrzydliwie poszerzających nawet najzgrabniejszą sylwetkę i żałośnie zwisających, gdzie nie trzeba. Wykończeniem od dołu są gumiaki... I dokładnie taki sam, pełen sprzecznych emocji, wieloznaczności, rozterek - i przy tym niesłychanie plastyczny - jest ich taniec. To było wspaniałe widowisko, pełne odejść i powrotów, niesłychanie emocjonalnych gestów i tak nasycone treścią, że bezwiednie zaciskało się dłonie w pięści czekając z zapartym tchem na finał. Ale finał nie okazał się happy endem, nie rozwiązał problemów jak w hollywoodzkiej komedii romantycznej. On tylko zadał pytania, na które trzeba sobie samemu znaleźć odpowiedź... Teatr Tańca w Poznaniu, "Farfalla" i "6x9", choreografia: Anna Piotrowska. Spektakle zaprezentowane na I Festiwalu Premier Atelier Polskiego.