Może będziemy mieli swoją własną ulicę

"Krzesła" - reż. Piotr Cieplak - Teatr Polonia w Warszawie

Cóż nowego można napisać o przemijaniu? „Vanitas vanitatum et omnia vanitas". Lubiany przez literatów, eksplorowany przez malarzy i zgłębiany przez filozofów temat wydaje się nie mieć początku, ale zaskakiwać zawsze tym samym końcem. Zgodnie z Miłoszowską „Piosenką o końcu świata" każdy z nas doświadczy tego zakończenia indywidualnie, w spersonalizowanej chwili. I niewątpliwie wtedy zagadnienie „śmierci" zaskoczy nas najmocniej. Jednak tylko my mamy wpływ na to, czy ta konfrontacja stanie się happy endem.

Piotr Cieplak wynosi na scenę warszawskiego Teatru Polonia tekst o blednącej jesieni naszego życia. Reżyser po raz kolejny sięga po dramat absurdu i surrealizmu, jakim cechują się „Krzesła" Eugène'a Ionesco. Najwidoczniej artysta poczuł chęć poszerzenia zagadnienia poruszonego już przez niego w realizowanych wcześniej „Szczęśliwych dniach" Samuela Becketta.

„Krzesła" to melancholijna opowieść o wiekowym małżeństwie (Starym i Starej), które przygotowuje się na nadejście własnego zmierzchu. Bohaterowie przechodzą niebywałą podróż, która przybliża ich do akceptacji i pogodzenia się z nieuchronnym losem. Jednak droga ta usłana jest kamieniami – od żalów i niespełnionych pragnień, poprzez niepewność siebie, aż po zagubienie w pustce. Postacie sprawiają wrażenie, jakoby ich największym lękiem była właśnie ta pustka – psychiczna oraz fizyczna. Jednak pomimo pesymizmu zawartego w tekście, Piotr Cieplak wydobywa nutę nadziei, która przepływa optymistycznie między małżonkami. Zaznacza się to zarówno w potrzebach i marzeniach, ale też w ekspresji i dynamice. Wyraźnie widać, że są oni do siebie komplementarni.

Stary, w którego rolę wciela się Leon Charewicz, ma z pozoru spokojne i stonowane usposobienie. Sprawia wrażenie zamkniętego. Kiedy skryte myśli i pragnienia wychodzą na wierzch, okazuje się emanować dumą, żalem i pychą. Dopełniająca męża Stara (Ewa Szykulska) eksponuje przede wszystkim szeroką i przytłaczającą osobowość. Usiłuje być ciepła i łagodna. Momentami bawi się subtelną dziewczęcością. Postacie „Krzeseł" zostały doskonale ugruntowane psychologicznie i zbudowane na kontrastach. W ten sposób tworzy się między nimi równowaga i harmonia. Kiedy ekspresja jednego wzrasta, drugiego słabnie. To samo dzieje się z zajmowaniem przez nich przestrzeni. Precyzyjny plan jednak nie wystarczył, by uwierzyć w postacie. W świetnie przemyślanej koncepcji zabrakło prawdziwości i naturalności. Skutkiem była osaczająca maniera Szykulskiej i destabilizacja psychologiczna postaci Charewicza.

Momentem kulminacyjnym jest zgromadzenie na scenie w chaotycznej konfiguracji pustych krzeseł. Każde może zostać symbolem jakiejś pustki tkwiącej w bohaterach. Każde może zostać symbolem oczekiwania, z którym spotykają się postacie. Każde może zostać symbolem próby poradzenia sobie z jakimś skrytym kompleksem. Wyolbrzymia się tu indywidualizm małżonków, a jednocześnie ich wspólna, dopasowana pełność.

Ogromne wrażenie wywiera scenografia i idealnie dobrane kostiumy stworzone przez Andrzeja Witkowskiego. Przestrzeń otoczona z każdej strony drzwiami i dwa centralnie ustawione krzesła intrygują już od momentu wejścia do sali widowiskowej. Przybywające na scenie drewno w postaci kolejnych siedzeń jest dodatkowym świetnie dopasowanym zabiegiem. Aktorzy dopełnili sobą scenografię, szeroko i różnorodnie wykorzystując dostępne płaszczyzny.

Paweł Czepułkowski odpowiedzialny za muzykę urozmaicił widowisko, nie przesycając go. Z wyrafinowanym smakiem wzbogacił sceny odgłosami życia, by zniwelować pustkę, z którą zmagają się bohaterowie. Wykorzystane dźwięki to na przykład: odgłos kroków, pukanie do drzwi czy latający komar.

Sztuka ta to przede wszystkim fascynujące dialogi i intrygujące niedopowiedzenia. Między wierszami czuć gęste emocje. Niewątpliwie warto poznać dramat Ionesco, jednak jestem ciekawa, jak zmieniłyby się odebrane przeze mnie doznania pod wpływem innej obsady. Uważam, że potrzebna jest chwila refleksji nad poruszonym w „Krzesłach" zagadnieniem, dlatego z pełnym przekonaniem odsyłam do utworu oryginalnego, natomiast z mniejszym przekonaniem do omówionej adaptacji.

Marta Paleczna
Dziennik Teatralny Warszawa
31 lipca 2019
Portrety
Piotr Cieplak

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...