Muzeum Kantora: czy brzydkie stanie się pięknymi

o nowej Cricotece w Krakowie

Cieszę się więc, że w krajobrazie Krakowa przybył wczoraj prawdopodobnie najbrzydszy "obiekt" miasta. Muzeum Tadeusza Kantora na podgórskim brzegu Wisły wstrząsa wyobraźnią. Rdzawy kolor "nadbudowy" nad resztkami podgórskiej elektrowni sprawia wrażenie budowli nieukończonej. I taki mam nadzieję będzie. Bo o jego przyszłym bycie będzie przecież decydować wyobraźnia wystawianych tam artystów.

W odróżnieniu od tymczasowej stolicy, Warszawy, Kraków może się szczycić postaciami decydującymi o obrazie polskiej kultury. I oczywiście się szczyci. Wielu wielkich zasłużyło sobie na wyróżnienia szczególne. Pomników ci u nas dostatek. Muzeów takoż. Jedne udane, inne mniej. Prędzej czy później każda z takich placówek pokrywa się śniedzią, patyną, kurzem i po narodzeniu, a tym bardziej po wydo-rośleniu kolejnego pokolenia mało kto już pamięta, skąd się wzięły siedziby "różnych" Szołayskich, Czapskich, Mangghów, Czartoryskich.

Są też postaci wielkie lub wielkie prawie, ale nam współczesne. Przy okazji nie tylko pogrzebów i po krakowsku charakterystycznych kontrowersji pogrzebowych, pamiętamy o poetach, malarzach, performerach, reżyserach, muzykach, odtwórcach. Ale wkrótce po ich śmierci... zapominamy o należnym im miejscu w archiwach naszej pamięci. Zostaje tylko uliczka nazwana imieniem, rondo, może szkoła albo fundacja. I jeszcze spory i awantury karczemne o prostytuowanie imienia patrona.

Sława i dorobek przemijają. Po góra dwóch dekadach zostaje nam szansa usiąść z kieliszkiem wina na ławeczce, która "czci" pamięć postaci przeminionej... Dzieje się tak i z papieżami, i z piłkarzami, i z artystami.

Zdarzają się jednak wyjątki! Tadeusz Kantor poświęcił życie i cały swój świat pamięci prowokowaniu nas do myślenia. Do domyślania się. O co do końca chodziło artyście nie był pewien nawet jego towarzysz i apologeta Krzysztof Miklaszewski. Bracia Janiccy też kultywują pamięć mistrza z dezynwolturą, która zrozumienia jego dzieła nie ułatwia. Postaci ze sztuk demiurga spotykamy codziennie w Rynku, nad Rudawą. Bez obłudy wszyscy dziś przyznajemy, że widowiska teatralne Kantora tyle fascynowały, co czyniły nas malutkimi nierozumnymi stworzeniami.

Cieszę się więc, że w krajobrazie Krakowa przybył wczoraj prawdopodobnie najbrzydszy "obiekt" miasta. Muzeum Tadeusza Kantora na podgórskim brzegu Wisły wstrząsa wyobraźnią. Rdzawy kolor "nadbudowy" nad resztkami podgórskiej elektrowni sprawia wrażenie budowli nieukończonej. I taki mam nadzieję będzie. Bo o jego przyszłym bycie będzie przecież decydować wyobraźnia wystawianych tam artystów. To najlepsza koncepcja wykorzystania wizerunku mistrza. Nawet - paradoksalnie - gdyby mu się to nie podobało.

Muzeum Kantora powstało dzięki wyobraźni i wizji dwóch kobiet, Natalii Zarzeckiej i Joanny Zielińskiej. Mam nadzieję, że ich determinacja spowoduje, żęta placówka nigdy nie pokryje się kurzem charakterystycznym dla krakowskiej "pamięci", Skoro nie umieliśmy rozumieć do końca Kantora, spróbujmy zrozumieć tych, którzy zaczęli tworzyć już po jego śmierci.

Wtedy brzydactwo wyrosłe nad Wisłą stanie się czymś pięknym. A pamięć Kantora na tym wcale nie ucierpi. Prowokacja przecież była jego pierwszorzędnym i docenianym narzędziem.

Przemysław Osuchowski
Polska Gazeta Krakowska
16 września 2014

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia