Muzyczna strefa Schengen
Festiwal "Metropolia jest Okey" (27 -30 grudnia) zjednoczy nie tylko Gdańsk, Sopot i Gdynię, ale i właścicieli klubów oraz muzyków całego Trójmiasta. O tym, jak widzą to wydarzenie, mówią szefowie Parlamentu, Sfinksa i Ucha oraz sami artyści.Tomasz Bożyczko, właściciel klubu Parlament: Wiadomo, że między klubami, które biorą udział w tym festiwalu, czasami jest rywalizacja o koncerty, ale to normalna, zdrowa konkurencja. O tym, kto u nas wystąpi, decydował Larry Ugwu, ale czy ten zestaw jest idealny? Sam byłem za tym, żeby te występy były jednolite stylistycznie, czyli rockowe albo jazzowe, a tak mamy przekrój od dixielandu po electro. Gdyby np. u nas było tylko ciężkie granie, pojawiłaby się konkretna publiczność i byłaby zadowolona z całego wieczoru. Ale może takie było właśnie zamierzenie, żeby widownia chodziła przez te trzy dni do różnych klubów, tym bardziej że koncerty są za darmo. Odczuwam bardzo duże różnice w Trójmieście, mamy zupełnie inną publiczność w Gdańsku, inną w Gdańsku studenckim, czyli Wrzeszczu, a jeszcze inną w Sopocie. To się przez lata utarło i nikt nie jest w stanie tego zmienić. Pytanie tylko, dlaczego tak jest. W Sopocie właściciele lokali są wspierani przez władze, nie ma problemu ze skarżącymi się na hałas mieszkańcami, tak jak w Gdańsku. Propozycje zmiany tej sytuacji, które ostatnio wyszły od władz Gdańska, są o kilka lat spóźnione. Sopot już wygrał z Gdańskiem i ciężko będzie ich klientów przeciągnąć do gdańskich klubów. Alicja Gruca, Robert Florczak, właściciele Sfinksa: Pomysł na imprezę taką jak Metropolia jest świetny. Zwłaszcza teraz, pod koniec roku - to prawdziwy prezent gwiazdkowy. Dopiero podczas organizacji tego festiwalu widać, jak wielu jest w Trójmieście ludzi, którzy grają, widać, że faktycznie jesteśmy metropolią, szczególnie pod względem muzycznym i teatralnym. Takiego zjednoczenia środowiska żaden z klubów dotąd nie przeprowadził, tym większy szacunek dla Larry'ego. To on też odpowiada za dobór muzyków, podzielił ich tak, by wystąpili tam, gdzie na co dzień występują rzadko albo wcale. Jasne, że tak duże przedsięwzięcie może się wydawać trochę karkołomne, ale nieraz już przecież grało u nas po kilka zespołów jednego wieczora. Poradzimy sobie. Karol Hebanowski, właściciel klubu Ucho: Bardzo dobry pomysł, taki prezent pod choinkę. Fajna jest idea pokazania całego niemal środowiska muzycznego w Trójmieście, zaprezentowania tego, co się w nim teraz dzieje. To także pewien powrót do tradycji - w latach 80. działała tu przecież Trójmiejska Scena Alternatywna. Festiwal Metropolia rozegra się w klubach, które i tak na co dzień nie konkurują ze sobą, każdy z nich ma przecież inny profil. Czy jednak da się to przełożyć na stałą kooperację? Wątpię. Poza tym sama idea połączenia Trójmiasta w jedną metropolię budzi nieco moich wątpliwości - podział na Gdańsk, Sopot i Gdynię wynika przecież z samej geografii, i nie da się temu zaprzeczyć. Są więc organizowane koncerty dla publiczności gdańskiej, sopockiej, gdyńskiej. Jedno jest pewne - w Trójmieście przydałoby się jedno miejsce na duże koncerty, takie, jakim kiedyś była hala Olivii. Bożena Elterman, tancerka, teatr Cynada: Bardzo dobra inicjatywa. Mam nadzieję, że jeśli udało się raz skrzyknąć trójmiejskich artystów, to i w przyszłości będzie to również możliwe. To cenne, zwłaszcza dla nas - teatrów tańca, bo ani Gdańsk, ani Sopot czy Gdynia specjalnie się o nas nie troszczą. A tu wystąpimy razem podczas jednego wieczoru, a to zdarza się bardzo rzadko, np. na Korporacji Tańca. W Sfinksie przedstawię spektakl "Waran", inspirowany opowiadaniem mojego przyjaciela (ma ksywkę właśnie Waran) o jego podróży, ważnym jej motywem są lasy piniowe.