Na granicy snu i jawy

"Matka czarnoskrzydłych snów" - reż: Ewelina Pietrowiak - Opera Wrocławska

Idąc najprostszym z możliwych tropów, opera jednej z najlepszych współczesnych kompozytorek w Europie, Hanny Kulenty, to dzieło opowiadające różnymi środkami o tym, jak straszna jest schizofrenia. Ale traktowanie "Matki czarnoskrzydłych snów" jako swoistego repetytorium dla studentów psychiatrii jest głębokim nieporozumieniem

Czy ktoś czyta "Przemianę" Kafki tak, jak czyta się zapis notatek psychiatry? Jak często oglądając "Makbeta" zastanawiamy się, czy Lady Makbet cierpi na paranoję, bo przecież duchów nie ma? Wreszcie, czy warto sprowadzać "Otella" Szekspira do płaskiego wymiaru opowieści o facecie, który zabił z zazdrości? 

Operowa schizofrenia to rodzaj intelektualno-artystycznej umowy, narzędzie, które daje możliwość stworzenia skrajnie emocjonalnej konstrukcji dźwiękowej. Kulenty, która - co podkreślają krytycy muzyczni - nie ulega modom i komponuje kierując się własnymi upodobaniami, sięga po cały wachlarz właściwy muzyce współczesnej. Jest tu i minimalizm przypominający momentami Steve\'a Reicha, są echa Johna Cage\'a, transowe recytatywy, jest też przywoływany industrializm, najlepiej oddający chaos wielkomiejskiej dżungli, w której człowiek nie słyszy sam siebie.

Czym jest "Matka czarnoskrzydłych snów"? Zapisem rozpadu osobowości? Ilu z nas kryje w sobie różne twarze, ale istniejąc w ramach konwenansu i tego, co wypada, trzyma je starannie na wodzy, nie pozwalając im dojść do głosu? Czy jesteśmy mniej szaleni od tych, którzy utracili zdolność trzymania lejców?

Godlewskiemu udaje się rzadka sztuka - nie tylko fenomelnie śpiewa, ale i gra
Kulenty stopniowo buduje napięcie, wprowadzając widza razem z Eweliną Pietrowiak, scenografka i reżyserką, w oniryczny świat, w którym wszy-stko jest możliwe. Precyzja, z jaką to robią, jest naprawdę imponująca. Żadnych przypadkowych ruchów, żadnego przypadkowego gestu. I rzecz, wydawałoby się, prawie niemożliwa, a w znacznej mierze decydująca o wyjątkowości tego dzieła - "Matka czarnoskrzydłych snów" łączy specyfikę opery z tym, co charakterystyczne dla teatru dramatycznego. Trzem śpiewaczkom towarzyszą dwie aktorki. Marta Wyłomańska jako Klara, Dorota Dutkowska i Katarzyna Baraniecka jako Nożyce mają swoje odbicia, czyli Kliki: Małgorzatę Węgrzyn-Krzyżosiak i Agatę Skowrońską. Swoistą klamrą, ogniskującą wokół siebie dramaturgię zdarzeń, które pojawiają się na granicy jawy i snu, gdzieś w nieznanym wymiarze, próbującym przebić się do ludzkiej świadomości nawet za cenę jej totalnego zniszczenia, jest Leśny Kruk, czyli Mariusz Godlewski.

Godlewskiemu udaje się wyjątkowo rzadka sztuka - nie tylko fenomenalnie śpiewa, po raz kolejny udowadniając na deskach Opery Wrocławskiej, że jest w pierwszej lidze polskich śpiewaków, ale również świetnie gra. Bardzo dobrze wypada w partiach dramatycznych, aktorskich, wymagających wypowiadania kwestii, a nie ich śpiewania. Wbrew pozorom to niełatwa sztuka i udaje się niewielu śpiewakom. W kuluarach rozmawiałam chwilę z Wojciechem Michniewskim, który prowadził orkiestrę w czasie obu premierowych spektakli. Zażartowałam, że niedawno - po premierze "Borysa Godunowa" - ogłosiłam na łamach gazety, iż zakładam fanklub Mariusza Godlewskiego. Michniewski przyznał mi rację i podkreślił, że w dużej mierze sukces "Matki czarnoskrzydłych snów" opiera się właśnie na talencie tego śpiewaka, który przypomnijmy - w Operze Wrocławskiej kreował też partię Adama w "Raju Utraconym" Pendereckiego, Janusza w "Halce" czy dr. Miracle w "Opowieściach Hoffmanna".

Ewelina Pietrowiak nie tak dawno temu przypomniała we Wrocławiu "Jutro" Tadeusza Bairda. Już wtedy pokazała, że ma wyczucie sceny i wie, co chce przekazać widzowi. Współpraca z Hanną Kulenty to kolejny krok - dodam, że bardzo udany - w jej artystycznej karierze. Ja na "Matkę czarnoskrzydłych snów" wybieram się jeszcze raz. I zachęcam tych wszystkich z Państwa, którzy lubią zadawać sobie różne pytania o sens kondycji ludzkiej nie oczekując banalnych odpowiedzi. Libretto Paula Goodmanna to w tym wypadku klasa sama w sobie.

Hanna Kulenty, "Matka czarnoskrzydłych snów", premiera 15, 16 maja, Opera Wrocławska, dyrygował Wojciech Michniewski, reżyseria i scenografia Ewelina Pietrowiak, libretto Paul Goodmann.

Katarzyna Kaczorowska
Gazeta Wrocławska
18 maja 2010

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...