Na kilka chwil przed śmiercią

"Kołysanka" - reż: Marcin Herich - Teatr A Part

Scenę okrywa mrok - delikatne światło rzucają tylko płomienie świec ustawione na stoliku. Na podłodze leży półnaga kobieta. Nie rusza się. Pomieszczenie, w którym toczyć będzie się akcja (jeśli o takiej może być tutaj mowa) przypomina pokój należący do starszej osoby: metalowy chodzik, stoliki przykryte długimi, haftowanymi obrusami, serwis do herbaty, którego każdy element jest jakby z innej bajki, nawet zapach unoszący się w powietrzu jest bardzo charakterystyczny. Widzowie z niepokojem oczekują początku przedstawienia

Spektakl składa się jakby z dwóch części: w pierwszej bohaterka jest anonimowa – przypomina bardziej upiora niż człowieka, w drugiej natomiast kobieta zdejmuje maskę i ukazuje swoje prawdziwe oblicze. 

Pierwsza część opiera się głównie na teatrze plastycznym. Nie mamy tu żadnej szansy na poznanie bohaterki, która cały czas jest odwrócona do publiczności tyłem. W tej części kobieta z wielkimi problemami wstaje i obleka swoje ciało w czerń, jakby przywdziewała na swoje barki życie. Wszystkie jej ruchy, gesty, wreszcie jej żałobna pieśń są aktem rozpaczy. Zapomniana przez świat, zapomina o sobie samej.

Druga część jest realnym przedstawieniem życia osoby, która w najbliższym czasie spodziewa się śmierci. To moment wielkiego oczekiwania. Tutaj bohaterka zdejmuje maskę, która do tej pory zasłaniała jej głowę. Maluje usta, przygotowuje herbatę dla dwojga, wreszcie siada zapatrzona w niewidzialny dla widza świat – oczekuje. Gdyby wziąć pod uwagę fakt, że „Kołysanka” jest kontynuacją „Klepsydry”, to kobieta oczekuje na wizytę ukochanego mężczyzny, który dawno ją opuścił. Gdyby jednak oderwać od siebie te dwa przedstawienia, mogłoby być to oczekiwanie na śmierć, która w niedługim czasie ma nadejść.

Każdy ruch aktorki jest niezwykle precyzyjny – szczególnie w pierwszej części spektaklu. W drugiej części, przed widzem staje kobieta stara i zniedołężniała, kobieta, której niesłychany problem sprawiają najzwyklejsze codzienne czynności, takie jak posłodzenie herbaty, czy przejście kilku kroków. Znacząca jest muzyka, jaka przez cały spektakl towarzyszy wszelkim scenicznym działaniom. Przez moment kobieta zaczyna nawet śpiewać fragment piosenki „Querer”, ale duszący kaszel, każe jej przerwać. Najbardziej autentyczne są oczy aktorki, które patrzą, ale nie widzą realności, one dostrzegają jedynie to co odrealnione…

Przedstawienie rozgrywa się na dwóch równorzędnych planach: pierwszy – samotność i smutek, jaki można zaobserwować realnie (symbolem może być maska), drugi – wewnętrzny świat bohaterki, w którym ta się całkowicie zatraciła. Warto też dodać, że bohaterka wygląda na osobę pogodzoną z tym, co ma nastąpić i z wielką niecierpliwością oczekuje rozwiązania zaistniałej sytuacji…

Joanna Garbarczyk
Dziennik Teatralny Katowice
14 lutego 2011

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia

Łabędzie
chor. Tobiasz Sebastian Berg
„Łabędzie", spektakl teatru tańca w c...