Na marginesie, a nawet dalej

"Prezydentki" - reż: Krystian Lupa - Teatr Polski we Wrocławiu

Żelazne punkty repertuaru Teatru Polskiego we Wrocławiu to nie tylko klasyczne farsy Ray\'a Cooney\'a, ale także "Prezydentki" Wernera Schwaba. Doskonały tekst, precyzyjna reżyseria Krystiana Lupy oraz wyraziste kreacje aktorskie zapewniły spektaklowi stałą obecność na afiszach teatru. Sztuka z pewnością jeszcze długo na nich zagości, ponieważ wciąż, zasłużenie, wywołuje owację na stojąco

W „Prezydentkach”, tak jak w swoim najnowszym spektaklu, „Poczekalnia. 0”, Lupa zamyka swoich bohaterów w małej przestrzeni, by przyglądać się konsekwencjom takiego stłoczenia. O ile jednak w poczekalni opuszczonej stacji kolejowej spotkali się przypadkowi pasażerowie pociągu, o tyle obskurne mieszkanie Erny (Bożena Baranowska) gości trzy postacie o podobnych losach. Erna, Mariedl (Ewa Skibińska) i Greta (Halina Rasiakówna) egzystują na marginesie społeczeństwa, a raczej poza nim. Starzejące się, osamotnione, upokarzane, kobiety doświadczają rzeczywistości w jej najbardziej ohydnym wymiarze. Każda z nich inaczej odpowiada na owo doznanie.

Obrzydliwość świata obrazują motywy skatologiczne, wokół których koncentruje się dynamika tekstu Schwaba. Nie bez powodu więc nieustraszona czyścicielka klozetów, Mariedl, przypomina jedną z zaludniających powieści Dostojewskiego jurodiwych. Podczas gdy, utyskująca na wstrętną konieczność defekacji, Erna stara się odsunąć od siebie to, co ohydne, a Greta usprawiedliwia swoją bierność w obliczu odrażającej natury rzeczywistości („To Opatrzność sra”), Mariedl nie lęka się konfrontacji z brzydotą. Na wpół obłąkana, na wpół święta, ujawnia ambiwalencję relacji sacrum i profanum. Nie wiemy, czy jej finałowa wizja uświęca brud, czy degraduje boskość.

Lupa konsekwentnie rozwija przed oczami widzów dwuznaczności tekstu Schwaba, dbając o zachowanie jego niepokojącej niekonkluzywności. Płynnie przechodzi od rubasznego humoru do, inspirowanej skatologią, refleksji, która byłaby metafizyczna, gdyby nie jej obrazoburczy, ironizujący ton. Utrzymuje turpizm w ryzach, nie pozwalając mu stać się nachalną profanacją.

Podobnie, aktorki poruszają się na granicy karykaturalności, ani na chwilę jej nie przekraczając. Ich postacie są przerysowane, a przy tym wiarygodne, bliskie sobie, a jednocześnie pełne wzajemnej nienawiści. Choć mówią wiele, rzadko na siebie spoglądają, narastające między nimi napięcie płynie zaś z podświadomej energii, ujawniającej się w histerycznych, impulsywnych gestach. Mała przestrzeń powoduje spiętrzenie złych emocji, które muszą eksplodować.

Lupa rozwija ów motyw stłoczenia przy pomocy oszczędnych i pełnych wyrazów środków. Zmusza widzów do śmiechu, by chwilę potem dowieść im jego okrucieństwa. Świętość i brzydota, tragizm i komizm, wiarygodność i karykaturalność splatają się w jego spektaklu w niemożliwy do rozsupłania węzeł.

Urszula Lisowska
Dziennik Teatralny Wrocław
14 maja 2012

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...