Na otwarcie sceny - Teatr Polonia

"Dowód" - reż. Andrzej Seweryn - Teatr Polonia w Warszawie

W siedzibie gdańskiej Naczelnej Organizacji Technicznej, gdzie funkcjonowała dotąd jedynie restauracja i biura paru firm, a na ścianach w korytarzu wiszą gablotki ze zdjęciami ze spotkań emerytów, powstała nowa sala teatralna. W minioną sobotę pokazano w niej pierwsze spektakle - sztukę "Dowód" warszawskiego Teatru Polonia, z Marią Seweryn i Andrzejem Sewerynem w głównych rolach.

Sala jest i nowa, i dawna, bo niegdyś odbywały się w niej imprezy nawet tak zaszczytne jak festiwal polskich filmów fabularnych (zanim w 1987 roku przeniesiono go do Gdyni). Na pomysł jej reaktywacji wpadł Grzegorz Furgo i jego Agencja Kontakt, która przez wiele lat sprowadzała do Trójmiasta spektakle, głównie warszawskie, ale pokazywać je mogła tylko na scenach innych teatrów, słono płacąc za wynajem. Grzegorz Furgo stwierdził w końcu, że lepiej być na swoim. I tak powstał teatr impresaryjny. Choć Grzegorz Furgo skromnie poprawia przy tej okazji, że to tylko scena, a nie teatr.

Sala przeszła porządny tuning, co widać zwłaszcza w oświetleniu i dobrej akustyce. Nie jest wcale taka mała - ma prawie 500 miejsc. Dla porównania - nowa Scena Kameralna Teatru Wybrzeże w Sopocie ma miejsc 250, a Scena Nowa Teatru Muzycznego - 300.

Scena Kontaktu, choć niby od nich większa, sprawia jednak wrażenie o wiele bardziej kameralnej przestrzeni. Jest po prostu dość niska. Bardziej rozbudowane scenografie by tu nie weszły, widać, że obliczona jest na kameralne produkcje. Rampa, powiększona w stosunku do poprzedniej o 3 metry, prawie wchodzi w pierwsze rzędy, tak że aktorów ma się tam jak na wyciągnięcie ręki, choć nie wiem, jak ogląda się sztukę trochę od dołu. Od szóstego rzędu miejsca pną się już amfiteatralnie. Scenę widzi się stamtąd doskonale.

Kameralne jest też "foyer" Sceny Kontaktu, czyli po prostu korytarze budynku NOT. Ktoś może nawet powiedziałby, że jest ciasnawo, ale coś za coś: nie da się tu balować, ale widzowie są blisko siebie, w gromadzie, nie można się na dwa metry omijać, co tworzyć może przyjazną atmosferę.

Na piętrze - kameralny barek: wino, drinki, soki, kawa, w czasie przerwy cieszący się bardzo dużym wzięciem. Konsumpcja na stojąco.

W takim entourage'u widownia (na spektaklu, na który się wybrałem, praktycznie był komplet) obejrzała w minioną sobotę wspomniany "Dowód" Davida Auborna. Sztuka - moim zdaniem bardzo zasłużenie - została w 2001 roku wyróżniona Pulitzerem w kategorii dramatu. To rzeczywiście świetny tekst. Auborn opowiada w nim historię genialnego, ale oszalałego w późniejszym życiu matematyka, nad którym opiekę, w opustoszałym domu w Chicago, sprawuje jego córka. W tej prostej rodzinnej historii splata się wiele tematów: temat geniuszu i przyziemności, choroby i tak zwanego zdrowia, przede wszystkim zaś - temat miłości, na którą nie można przeprowadzić żadnego matematycznego dowodu, bo wymaga rzeczy tak niepoliczalnych (i tak rzadkich), jak zaufanie czy jak oddanie drugiemu człowiekowi.

Nie umiałbym z tym samym przekonaniem komplementować reżyserii Andrzeja Seweryna, ale mam przekonanie, że publiczność spektakli Sceny Kontaktu i tak chodzi na nie głównie ze względu na gwiazdorskie nazwiska aktorów, czego by oni nie grali. A gwiazdy w "Dowodzie" są co najmniej trzy, bo i Maria Seweryn, i Andrzej Seweryn, i Joanna Trzepiecińska.

Publiczność Sceny Kontaktu chodzi też na te przedstawienia z ochoty spędzenia snobistycznego wieczoru. Nie wiem, czy jeszcze gdzieś poza spektaklami Kontaktu widuje się panów nie tylko pod krawatem, ale i z chusteczką w butonierce oraz panie w wieczorowych kreacjach. Ale jest też sporo młodych ludzi, którzy ubierają się jak do klubu. Taka mieszanka pojawiła się w sobotę w pogierkowskim NOT-cie. Było pełno, co dobrze wróży nowej impresaryjnej gdańskiej scenie

(R)
Polska Dziennik Bałtycki
6 listopada 2012

Książka tygodnia

Białość
Wydawnictwo ArtRage
Jon Fosse

Trailer tygodnia