Na przystanku Bogusława Kaczyńskiego

Dla wszystkich miłośników opery i operetki.

Jest to jedyny tak wielki koncert z muzyką klasyczną i rewią śpiewaków na polskich estradach. Nie można go przegapić na przystankach zapowiadanych w wielu miastach - relacja Bohdana Gadomskiego z koncertu w Atlas Arenie w Łodzi.

Na Europejski Festiwal im. Jana Kiepury, przystanek w Łodzi (wcześniej były przystanki w Toruniu, Krakowie, Mielcu, najbliższy w Krośnie), do łódzkiej Atlas Areny przyszło trzy tysiące widzów. To dużo, bo muzyka proponowana przez Bogusława Kaczyńskiego, dyrektora artystycznego i gospodarza gali, jest u nas traktowana jako niszowa, przeznaczona dla miłośników opery i operetki.

Była to publiczność z pokolenia 70-latków, czyli twórcy Festiwalu Operowo-Operetkowego w Krynicy. Ponieważ Kaczyński jest człowiekiem ambitnym i upartym (wszak patronuje mu znak Byka), po zrezygnowaniu z prowadzenia krynickiego festiwalu nie poddał się i utworzył swój prywatny festiwal (tamten był i jest własnością miasta Krynica) i nadał mu tę samą nazwę, która firmowała ostatnie krynickie festiwale i była wymyślona przez niego.

Koncert, zwany także "Przystankiem im. Bogusława Kaczyńskiego", był długi, bardzo długi, bo z przerwą trwał 4,5 godziny, a z bankietem dla wąskiego grona gości i artystów aż 7 godzin. Jedni się cieszyli, bo nareszcie mogli nasłuchać się ulubionych arii, pieśni i piosenek, inni narzekali na twarde ławki i salę, która nie nadaje się do takich imprez. Koncert miał się odbyć w łódzkim Teatrze Wielkim, ale ten wciąż jest w remoncie.

Bogusław Kaczyński postawił na ogromną różnorodność repertuarową, ja podzieliłbym na bloki: osobno opera, osobno operetka, osobno musical i piosenki. Inaczej wkomponowałbym występ gościa wieczoru, pierwszej damy polskiej operetki Grażyny Brodzińskiej, która według pomysłu gospodarza była tylko jednym z wykonawców i jej występ został zmarginalizowany.

Poza tym wszyscy śpiewacy zachwycali głosami, niektórzy także osobowością i charyzmą. Wprost zjawiskowa była Dorota Laskowiecka, która dla mnie była największym odkryciem koncertu. Widziałem tę artystkę po raz pierwszy (mieszka w Warszawie, śpiewa na etacie w Lublinie). Równie pięknie, z podobną klasą, dbałością o każdy dźwięk i ruch sceniczny, wypadła Renata Drozd, znana z telewizyjnych programów Waldemara Malickiego.

Z panów największe wrażenie zrobił baryton Tomasz Rak, zmieniający trzy kreacje (fraki i smoking), fantastycznie śpiewający pieśń "Śnić sen, najpiękniejszy ze snów" z musicalu "Człowiek z La Manchy", ujmujący kulturą sceniczną i aparycją amanta. Obok parada tenorów: Romuald Spychalski junior, Juliusz Ursyn Niemcewicz, Dariusz Stachura, Witold Matulka -wszyscy świetni wokalnie. Na ich tle wyróżniał się dynamiczny, młodziutki tenor, wykształcony w Stanach Zjednoczonych, Tadeusz Szlenkier. Towarzyszyła im 50-osobowa Orkiestra Straussowska z Krakowa pod dyrekcją Jerzego Sobeńko, który bez zgody tenora Juliusza Ursyna Niemcewicza obniżył mu tonację w pieśni "Walencja", co dało gorszy niż zwykle efekt wokalny u tego ciekawego śpiewaka. Tenor był tak zdenerwowany, że zszedł ze sceny i śpiewał na widowni.

"Europejski Festiwal im. Jana Kiepury rozpoczął nowy etap swojej działalności" - czytamy na jego stronie. "Będzie się zatrzymywał na przystankach dużych i mniejszych miast". Za granicę chyba nie pojedzie ze względu na stan zdrowia pomysłodawcy.

Jest to jedyny tak wielki koncert z muzyką klasyczną i rewią śpiewaków na polskich estradach. Nie można go przegapić na przystankach zapowiadanych w wielu miastach. W Atlas Arenie sypało się konfetti w postaci czerwonych serduszek, a całość zdobiło tysiące czerwonych walentynkowych baloników.

Bohdan Gadomski
Angora
28 lutego 2013

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...