Na szczęście nie robimy filmów dla rządzących

Rozmowa z Dorotą Stalińską

- Taśma była bardzo droga, a tu proszę - ja pływająca w morzu, ja na plażowym leżaku w plażowym kostiumie, rozprawiająca z poważną miną o podstawach zawodu aktorskiego, ja rozdająca autografy otaczającym mnie tłumom młodych ludzi... Bardzo wzruszające zobaczyć siebie taką młodziutką, taką szczuplutką, taką młodzieńczo butną - mówi Dorota Stalińska, która gościła na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie. W latach 80. podbiła tu serca jury rolą w "Krzyku" Barbary Sass.

- Jubileuszowa 40. edycja Młodzi i Film dobiegła końca
- Na festiwalu gościła - nagrodzona w 1983 r. za "Krzyk" Barbary Sass - Dorota Stalińska. Uhonorowaniem jej był m.in. wyświetlany w Koszalinie film dokumentalny
- Łezka się w oku zakręciła - komentuje Stalińska
- W festiwalowej dyskusji pojawił się temat obecności kobiet w polskiej kinematografii. - Drogie panie scenarzystki – piszcie filmy dla nas, wspaniałych aktorek - apeluje
- Pytana o sens angażowania się w sprawy społeczno-polityczne, podkreśla: — Mamy obowiązek mówienia

40. edycja festiwalu Młodzi i Film dobiegła końca. Kto był pani faworytem?

Dorota Stalińska* - Starałam się obejrzeć tak dużo filmów, jak to możliwe, ale, mimo świetnej organizacji, nie sposób było zobaczyć wszystkich prezentacji. Było wiele dobrych filmów, które mi się bardzo podobały, zwłaszcza tych krótkometrażowych.

Jury miało naprawdę trudne zadanie, aby wyłonić prawdziwych zwycięzców. Nie będę więc mówić o filmach fabularnych, ale mogę powiedzieć o dwóch filmach dokumentalnych, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To był film "A co jeśli nic" Moniki Krupy, opowiadający historię polskiego archeologa prof. Niwińskiego, który po 30 latach bezowocnych poszukiwań trafia wreszcie na to, czego szukał całe życie. I film Gosi Juszczyk "Stolen Fish", opisujący tragedię Gambii - najmniejszego państwa afrykańskiego, żyjącego wyłącznie z połowu ryb. Chińskie fabryki mączki rybnej po prostu bezpardonowo kradną mu ryby zastawianymi nocą u ich wybrzeży sieciami. Pozbawiają w ten sposób mieszkańców Gambii podstawowych środków do życia i zmuszają do nielegalnej emigracji.

Oba te filmy są bardzo dojrzałe, mądre i wzruszające. Mamy naprawdę zdolną młodzież. Chciałabym, aby te filmy mogły jakoś trafić do szerokiej publiczności.

"Krzyk" Barbary Sass był w 1983 r. faworytem czy raczej czarnym koniem festiwalu?

- To dziwne pytanie, nie umiem na nie odpowiedzieć. "Krzyk" był jednym z filmów prezentowanych na festiwalu. Był owacyjnie przyjęty przez publiczność, a moja rola Perełki uznana była przez ówczesne jury za najlepszą rolę kobiecą festiwalu i przyniosła mi pięknego Złotego Jantara. A właściwie dwa, bo nagroda ta składała się wtedy z dwóch połączonych złotych bursztynów, czyli jantarów. Oto one:

W tym roku festiwalowicze zobaczyli dokument o tamtym okresie. Co pani utkwiło w pamięci? Słyszałem o autografach na nagich torsach.

- To była wielka niespodzianka i zaskoczenie, kiedy na otwarcie festiwalu zobaczyliśmy archiwalny film z węgierskim narratorem i polskimi napisami. A jeszcze większym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że spora część filmu była poświęcona mojej osobie. Aż dziw bierze, że nasi filmowcy nie kręcili wówczas żadnych dokumentalnych materiałów z festiwalu, a Węgrzy owszem. Byli najwyraźniej zafascynowani naszym festiwalem. No i chyba mną, skoro tyle poświęcili mi taśmy. Taśma wtedy była bardzo droga, a tu proszę - ja pływająca w morzu, ja na plażowym leżaku w plażowym kostiumie, rozprawiająca z poważną miną o podstawach zawodu aktorskiego, ja rozdająca autografy otaczającym mnie tłumom młodych ludzi... Rzeczywiście, również na torsach, plecach i dłoniach. Szczerze mówiąc, nie pamiętałam tego, ale to bardzo wzruszające zobaczyć siebie taką młodziutką, taką szczuplutką, taką młodzieńczo butną i ... ech, łezka w oku się zakręciła.

W festiwalowej dyskusji, w której wzięła pani udział razem z Aleksandrą Konieczną, pojawił się temat nierównych szans kobiet i mężczyzn w świecie kinowym. Czuje się pani pomijana?

- Ja akurat nie, nie czuje się pomijana. Miałam to szczęście, że pracowałam przez lata z Basią Sass i to ja grałam główne role, a panowie mi partnerowali. Poza tym myślę, że akurat w sztuce nie da się ustalić parytetów. Oczywiście fajnie, jakby było więcej ciekawych ról dla kobiet, a zwłaszcza dla kobiet dojrzałych. Ale ktoś musi to tak właśnie pomyśleć, tak napisać scenariusz. A kto ma to zrobić, jeśli nie kobiety?

A więc drogie panie scenarzystki, reżyserki, producentki, bierzcie się do roboty – piszcie filmy dla nas wspaniałych aktorek. Róbcie filmy o kobietach, dla kobiet, zatrudniajcie kobiety, scenografki, operatorki, kostiumolożki...

O kobietach dużo mówiło się w ostatnich miesiącach również ze względu na zmianę prawa aborcyjnego w Polsce. Protestowała pani?

- Oczywiście. Tak jak większość normalnych, świadomych swoich praw i obowiązków Polek.

Angażowanie się młodych artystów i artystek w sprawy społeczne jest ważne? Doradza pani, że warto zabierać głos?

- Zawsze uważałam, że jeśli my, twórcy, mamy prawo mówienia do ludzi, to mamy również obowiązek mówienia w ich imieniu o rzeczach ważnych społecznie.

Niektórzy z młodych twórców i twórczyń włączają się w gorące tematy np. poprzez seriale, jak nominowana w plebiscycie Onetu O!Lśnienia Natasza Parzymies. Czy trzeba było panią namawiać do wzięcia udziału w opowieści o miłości dwóch dziewczyn? Osoby LGBT+ są dziś przez rządzących piętnowane.

- Na szczęście my nie robimy filmów dla rządzących, tylko dla ludzi.

Nie, nie trzeba mnie było długo namawiać. Przeczytałam bardzo ciekawy scenariusz, obejrzałam ciekawie, energetycznie i zawodowo nakręcone wcześniejsze odcinki serialu "Kontrola", porozmawiałam z miłą, inteligentną i niezwykle dojrzałą, jak na swój wiek młodą reżyser Nataszą Parzymies. Wiedziałam, że w tym projekcie warto wziąć udział, że jeśli mogę do tych młodych talentów reżyserskich i aktorskich dorzucić kroplę mojego dojrzałego talentu, to należy to zrobić. I tylko mam nadzieję, że uda się Nataszy dokończyć ten projekt i nakręcić kolejny sezon, w którym moja pani Marysia miałaby szansę zrobić coś dobrego dla głównych bohaterek.

Generalnie bardzo lubię pracować z młodzieżą, oddawać im swoją energię i uczyć się też od nich tego młodego, nowego spojrzenia na świat i naszą rzeczywistość. Dlatego niedawno zgodziłam się zagrać również w dyplomowym filmie młodej i bardzo zdolnej studentki Zuzanny Sławińskiej, opartym na świetnym opowiadaniu Olgi Tokarczuk pt. "Próba generalna". I mam nadzieję, że ten film będzie można obejrzeć w przyszłorocznym konkursie koszalińskiego festiwalu Młodzi i Film.

Za nami "Kontrola", przed nami "Chłopi" nominowanej do Oscara Doroty Kobieli i "Kogel-mogel 4" z pani udziałem. Coś pominąłem? W ostatnich latach publiczność zdążyła za panią zatęsknić.

- No cóż, jeśli chodzi o film, to nadzieja najwyraźniej właśnie w młodych reżyserach, bo starzy chętniej obsadzają młódki. Młodzi chętniej wspierają się naszymi doświadczonymi talentami. I chwała im za to. Ale zawsze przez te minione lata można było zobaczyć mnie w różnych teatrach w Warszawie i w całej Polsce, jak również w moich monodramach. Aktualnie gram w Teatrze 6. piętro w pięknym wodewilu Hemara pt.: "Piękna Lucynda". Zapraszam.

A o jakim filmie marzy dziś Dorota Stalińska?

- Zawsze marzyłam i marzę tylko o jednym rodzaju filmu: O DOBRYM FILMIE Z DOBRYMI ROLAMI.

***

*Dorota Stalińska - aktorka teatralna i filmowa, absolwentka warszawskiej PWST (obecnie AT), trzecia osoba obok Lecha Wałęsy i Jana Pawła II, której zdjęcia pojawiły się na okładce amerykańskiego "Newsweeka". Znana przede wszystkim z psychologicznych filmów Barbary Sass, przebojowego "Miłość ci wszystko wybaczy" czy słynnych już monodramów "Żmija" i "Zgaga", które gra od lat z powodzeniem. Za rolę w "Krzyku" nagrodzona Złotym Jantarem na festiwalu Młodzi i Film w Koszalinie, gdzie gościła podczas jubileuszowej 40. edycji. Wkrótce będzie można oglądać ją m.in. w komedii "Koniec świata, czyli kogel-mogel 4".

Dawid Dudko
Onet.Kultura
3 lipca 2021

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia