Na zapleczu terroru

"Thermidor" - reż. Paweł Wodziński - Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy.

Teatr Polski w Bydgoszczy pokazał szaleństwo rewolucji

"Thermidor" Stanisławy Przybyszewskiej w reżyserii Pawła Wodzińskiego to najnowsza propozycja bydgoskiej sceny. Godna uwagi i namysłu.

Spektakl zaczyna się właściwie już w foyer, gdzie z monitorów płyną potoczyste przemówienia "gadających głów". Scenografię urządzono na zapleczu dużej sceny Teatru Polskiego. Bo też jest to zaplecze wiecu, zaplecze wielkiej polityki. Jeden z uczestników obrad (w tej roli Mirosław Guzowski) wychodzi do zgromadzenia i - dzięki wideotransmisji - widzimy jak staje przy mównicy i mówi, mówi...

Ostatnie chwile Robespierre'a

Dramat Przybyszewskiej, niedokończone domknięcie trylogii o rewolucji francuskiej, koncentruje się na ostatnich godzinach życia Maximiliena Robespierre'a. Ale on pojawia się późno. Najpierw śledzimy, jak w Komitecie Ocalenia Publicznego rozwija się spisek przeciwko Nieprzekupnemu (tak lud nazywa Robespierre'a). Później zdarzenie to przejdzie do historii jako przewrót 9 thermidora (27 lipca 1794 roku).

Uczestnicy spisku mają na sobie współczesne ubrania, siedzą w kurtkach, jakby dla zasugerowania, że wpadli tu w przelocie, żeby załatwić ważną sprawę. Wszyscy są zmęczeni, zestresowani, nieufni. Boją się. Cień Nieprzekupnego, który - chory - od tygodni nie pojawia się publicznie, nie pozwala normalnie oddychać.

Upadek ideałów rewolucji

Wokół sześciokątnego stołu rozgrywa się ten dramat pionków historii, które chcą ocaleć. Tyrady brzmią cynicznie, nikt już właściwie nie wierzy w ideały rewolucji, równość - główny temat spektaklu - kojarzy się zaś upiornie z równaniem ludzi za pomocą gilotyny.

Interesujące aktorskie kreacje

Podobać się może zestaw aktorski, do czego bydgoski teatr nas już przyzwyczaił. Oszalały z żądzy mordu Mirosław Guzowski. Przestraszony, marzący o spokoju Roland Nowak. Jakub Ulewicz, inicjator spisku, sączący niepokój z dzwiękoszczelnej kabiny, kostyczny i precyzyjnie punktujący oponentów. Paweł Gilewski, który w kowbojskim kapeluszu odgrywa przed nami pełen witalności taniec. W ostatecznym rachunku - taniec śmierci. Cynicznego pismaka gra Marcin Zawodziński. A to przymilnie mruga oczkami, a to jak małpka wskakuje na rusztowanie. Zrobi wszystko, byle mu zapłacić. Maciej Pesta chyba polubił role "odklejonych" od rzeczywistości - i tym razem śledzimy stopniowe pogrążanie się w obłędzie jego postaci.

Główna rozgrywka przypadła gościom. Grzegorz Artman jako Robespierre wnosi powiew niesamowitości, to już właściwie nie człowiek, lecz upiór, który chce rzucić Francję w otchłań totalnej wojny. Zapamiętamy jego oczy w chwili, gdy okryje je cień gilotyny. Partnerujący mu Piotr Wawer jako Saint-Just, zwany Aniołem Śmierci, przypomina Śmierć z "Siódmej pieczęci" Bergmana. Twarz-maska, kocie ruchy, głos uprzejmie ściszony - to wszystko zasłony skrywające potwora.

Rewolucja jest potworem. Na końcu każdej wzniosłej mowy o równości zawsze jest kropka -czyjaś głowa spadająca do kosza z trocinami.

Jarosław Jakubowski
Express Bydgoski
2 grudnia 2014

Książka tygodnia

Twórcza zdrada w teatrze. Z problemów inscenizacji prozy literackiej
Wydawnictwo Naukowe UKSW
Katarzyna Gołos-Dąbrowska

Trailer tygodnia