Nade wszystko aktor

portret Marka Rachonia

Marek Rachoń - artysta "usiłujący" śpiewać, logopeda, kabareciarz, ale nade wszystko aktor. Jest absolwentem PWSFTViT w Łodzi, obecnie etatowy aktor Teatru Śląskiego w Katowicach.

Aktorstwo według niego to "rzemiosło, jak każde inne, wystarczy mieć tego świadomość i wiedzę, jak budować pewne rzeczy. Najważniejszy jest warsztat, bo od tego się zaczyna, ale i szczęście, bez którego nic się nie zrobi".
Drugie wykształcenie Rachonia to logopedia, ze specjalnością balbutologopedia, czyli praca z jąkającymi się. Od września ma ruszyć przy Teatrze Śląskim Studio Aktorskie, w którym będzie nauczał wymowy.
Sam dostał się do szkoły aktorskiej za pierwszym razem, co było wynikiem nie tylko szczęścia, ale i ogromu pracy, jaki włożył w przygotowania. Już od drugiej klasy liceum jeździł na Ogólnopolskie Konkursy Recytatorskie. W trzeciej klasie liceum wygrał ten konkurs na ogólnopolskim szczeblu, recytując fragment "Pornografii" Gombrowicza i "Świętego Jana od krzyża". Ciekawostką może być fakt, że dzisiaj ten fragment Gombrowicza Rektor warszawkiej Szkoły Aktorskiej prezentuje swoim studentom jako wzór...
W 1994 roku Rachoń zadebiutował na deskach szczecińskiego Teatru Polskiego, współpracował też z Teatrem Kana .
W Szkole Aktorskiej zagrał w "Śnie nocy letniej" jednego z sześciu Elfów w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Jego dyplomowa rola to postać Jana w "Ślubach panieńskich" Machulskiego, zagrał też u Jacka Papisa w "Euklides był osłem, albo tajemnica sardynki" Themersona. Za swoich największych nauczycieli uznaje Zofię Petri i Michała Pawlickiego.
Ma na swoim koncie także doświadczenia w pracy z kamerą: zagrał epizod w "Syzyfowych pracach" i w debiucie Jacka Filipiaka "Zerwany" oraz w teatrze telewizji pt."Śmiech w ciemności" w reżyserii F. Bajona.
Jego zainteresowanie kabaretem wyrosło z premiery "Kitty Kerguleny"- bardzo dobrego kabaretowego spektaklu, który grano za dyrektora Toszy w Teatrze Śląskim. Za piosenkę, która pochodziła z tego spektaklu, Rachoń dostał nagrodę we Wrocławiu na PPA, został też wyróżniony na XXX Zamkowych Spotkaniach "Śpiewajmy poezję" w Olsztynie za piosenkę "Wiatrak". Kilka lat temu nagrał z Sabiną Głuch i Wojtkiem Sanockim płytę z piosenkami Brela.
Młynarskiemu, który tłumaczył na polski te piosenki, spodobał się szczególnie jeden utwór...Po premierowym koncercie miał poowiedzieć, że "Zangra" w wykonaniu Rachonia, to jest najciekawsza interpretacja tej piosenki, jaką słyszał. To chyba najlepsza recenzja, jaką artysta mógł dostać.
Ze śpiewających aktorów Rachoń szczególnie ceni: Michnikowskiego, Katarzynę Groniec, Arka Brykalskiego, Dudzińskiego.
Aktor ten nie tylko podejmuje role "etatowe", sam również stara się stworzyć dla siebie jakieś wyzwania. Tak powstał monodram "Jazzowa historia"(oparty na opowiadaniu Charlesa Beaumonta "Czarny kraj") w Teatrze Cogitatur. Obecnie myśli o jeszcze jednym monodramie na podstawie Jana Wolkersa pt."Rachatłukum". Szuka kogoś, kto podjąłby się wyreżyserowania tego projektu.
Ponadto współpracuje również z katowickim Teatrem Bez Sceny. Andrzej Dopierała zaproponował mu rolę w "Play Schulz".
Przez te kilka lat pracy zawodowej współpracował z wieloma artystami, byli między nimi: Ciosek, Nurkowski, Jun, Sławiński, Pawlak, Bradecki, Tosza, Janiszewski, Babicki, i ostatnio: Ratyński, Villqist. Najlepiej wspomina tego ostatniego i marzy o ponownej wspólpracy z nim.
Rachoń czuje się bardzo dobrze w repertuarze psychologicznym, gdzie "wydobywa się to, co siedzi w człowieku", "Czechowa i wszystko, co pochodne. Coś takiego, w czym można pokazać duszę".
Ostatnio zagrał w najważniejszych premierach mijającego sezonu w Teatrze Śląskim: w "Beztlenowcach"Villqista, "Trainspottingu" Ratyńskiego, "Klinczu" Pytki. Obecnie pracuje nad kolejną rolą w "Śnie srebrnym Salomei" Prusa.
Twierdzi, że ten zawód sprawia, że "czuje się jak kurwa, dlatego że daje z siebie naprawdę bardzo dużo, wiele go to kosztuje. Czasami ma wrażenie, że ludzie, którzy przychodzą do teatru, to wykorzystują i zostawiają ich. Potem się wraca do domu i bardzo ciężko jest wylądować, otworzyć spadochron."
Krytyków uważa za niedouczonych, że "tylko sporadycznie zdarzają się profesjonalne, dobre recenzje". W recenzji chciałby przeczytać słowa:"zobaczyłem dzięki aktorowi to i to", "udało się przekazać taką i taką ideę", albo: "zabrakło mi tego i tego".
Swoją przyszłość chciałby związać z teatrem, w którym mógłby się rozwijać, z ludźmi, od których mógłby się dużo uczyć, gdzie miałby ciekawe propozycje, gdzie byłaby atmosfera pracy, poczucie, że jest się potrzebnym. Miejsce w tym przypadku nie ma znaczenia.
Rachoń najbardziej lubi w teatrze gotowanie rosołu z Alą Chechelską i wieczory z czerwonym winem. Teraz, kiedy sezon już niemal zamknięty, aktor wybiera się do Indii - na swoją podróż życia.
Jaki powróci z tej podróży?
O tym przekonamy się już w nowym sezonie.

Magda Raczek
Dziennik Teatralny
7 lipca 2004
Portrety
Marek Rachoń

Książka tygodnia

Teatr, który nadchodzi
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria Sp. z o.o.
Dariusz Kosiński

Trailer tygodnia

La Phazz
Julieta Gascón i Jose Antonio Puchades
W "La Phazz" udało się twórcom z "La ...